„Pippi Pończoszanka” – recenzja spektaklu

Nadszedł ten wielki dzień i moja trzyipółletnia córka Iga po raz pierwszy odwiedziła prawdziwy teatr. Teatr imponujący, bo warszawski Dramatyczny; godzina też poważna, bo wieczorna; no i sztuka całkiem niezwykła – Pippi Pończoszanka. Ale Iga trzymała się dzielnie.

Pierwsze muzyczne, roztańczone sceny wprawiły wszystkich małych widzów, a było ich niemało, w bardzo dobry nastrój. Żadnego marudzenia, narzekania. Maluchy młodsze i starsze dzielnie kibicowały Pippi, gdy ta szykowała pułapkę na złodziei, gdy za namową przyjaciół poszła do szkoły, gdy uciekała przed ścigającymi ją policjantami. Śmiały się, gdy było śmiesznie, choć dorośli wiedzieli, że wesoło nie jest; martwiły się, gdy Pippi groziło niebezpieczeństwo. To nic, że duża część widowni mogła mieć problem ze zrozumieniem prawdziwego wydźwięku sztuki. Ważne, że dzieci dobrze się bawiły i czuły się naturalnie w tych, bądź co bądź, niezwykłych okolicznościach.

A może się mylę, może nawet ci najmłodsi widzowie zrozumieli więcej, niż się nam, dorosłym, zdaje? Jak to nadgorliwa matka, zaraz po zakończeniu spektaklu zasypałam moje dziecię pytaniami, czy się jej podobało, co podobało się najbardziej itd. No i co podobało się najbardziej? Wcale nie koń, małpka, która obsikała policjanta, czy to, że Tommy spuścił powietrze z opon w rowerach. A co? Że tatuś nie umarł, a mama patrzyła z chmurki na swoją córeczkę.

Ewa Świerżewska

ocena:
5+

Pippi Pończoszanka
Astrid Lindgren
Teatr Dramatyczny w Warszawie

przeł. Agnieszka Hein, Magda Godlewska
Reżyseria: Agnieszka Glińska
Scenografia: Agnieszka Zawadowska
Muzyka: Sambor Dudziński
Występują: Dominika Kluźniak, Waldemar Barwiński, Agata Wątróbska i in.

Premiera: 8 września 2007

(tekst powstał w 2008 roku)

Dodaj komentarz