Miejsca w sercu – Rozmowa z Sabriną Simoni, dyrygentką chóru dziecięcego Piccolo Coro dell’ Antoniano

Wielkimi krokami zbliża się listopad. W Polsce ten miesiąc jest paskudny, dlatego warto rozważyć wypad do Bolonii, gdzie w dniach 16-20 listopada odbędzie się 53. festiwal piosenki dziecięcej Zecchino d’Oro. W tym roku trzymamy kciuki za reprezentantkę Polski, 10-letnią Zuzannę Rosę z Krakowa. Oczekując na początek festiwalu, prezentujemy rozmowę z Sabriną Simoni, dyrygentką chóru Piccolo Coro dell’ Antoniano. Rozmowa odbyła się tuż po majowym koncercie chóru w Zabrzu i została przeprowadzona specjalnie dla Qlturki.

Karolina Olczedajewska, Rafał Witek: Sabrino, zacznijmy od liczb. Ile dzieci śpiewa obecnie w Piccolo Coro?

Sabrina Simoni: W chórze śpiewa teraz 53 dzieci. Mamy też 20 nowych dzieci, które dołączą do chóru za kilka miesięcy. Z kolei w czerwcu odejdzie dziesięcioro dzieci, które zostaną zastąpione przez dzieci z tegorocznego naboru (zazwyczaj dzieci odchodzą z chóru po przekroczeniu 12. roku życia – dopisek autorów). W ten sposób w listopadzie w chórze powinniśmy mieć sześćdziesięcioro kilkoro dzieci. To skład, który będzie towarzyszył solistom na 53. festiwalu Zecchino d’oro.

KO, RW: Ile czasu trwa okres przygotowawczy dla dzieci, które dopiero mają wejść do chóru?

SS: Zasady przyjmowania dzieci do chóru nie zmieniły się od czasu jego założenia przez Mariele Ventre. Dzieci wybrane podczas przesłuchań w lutym przechodzą trzymiesięczny okres próbny, podczas którego mają kilka prób tygodniowo. We wrześniu stają się pełnoprawnymi członkami chóru.

KO: Czy w chórze śpiewają teraz jakieś dzieci polskiego pochodzenia?

SS: W tej chwili nie, ale mamy Chorwata, Bułgara, dziewczynkę ze Sri Lanki, niedawno weszło do chóru dwoje dzieci z Bangladeszu. Rzeczywiście, przydałoby się jakieś dziecko o polskich korzeniach! (śmieje się) Czekamy!

RW: Chcielibyśmy wyjaśnić jeszcze jedną nurtującą nas kwestię. W Piccolo Coro śpiewają głównie dziewczynki. Dlaczego?

SS: (śmiech) Kto to wie! Nikt nie wie, dlaczego śpiewać chcą głównie dziewczynki. Podobno chłopcy wolą grać w piłkę… We Włoszech – w przeciwieństwie do Polski czy Anglii – śpiewanie w chórze nie jest uważane za zajęcie dla chłopców. Ale, muszę powiedzieć, że w tym roku mamy naprawdę wielu chłopców i jestem pewna, że niedługo sytuacja się odwróci!

RW: To ilu chłopców macie teraz w składzie?

SS: Chłopcy stanowią jedną piątą chóru, jest ich 10. Kilku odchodzi, ale przyjęliśmy trzech nowych, więc tak, powinniśmy nadal mieć około 10 chłopców.

KO: Jakie dzieci mogą śpiewać w Piccolo Coro? Czy potrzebne są szczególne predyspozycje?

SS: Jest wiele cech, które mają wpływ na to, czy dziecko się nadaje, czy nie. Nie zapominajmy, że niektóre z naszych dzieci zaczynają śpiewać w wieku 3 lat. Najważniejsze jest to, by miały silną motywację: muszą naprawdę chcieć śpiewać, nie traktować chóru jako sposobu na spędzenie czasu. Bardzo ważna jest dyspozycyjna, oddana rodzina: dziecko trzeba często przywozić na próby, towarzyszyć mu na koncertach i nagraniach. Dziecko musi naturalnie mieć predyspozycje do śpiewu. Czasami dzieci są bardzo muzykalne, ale nie mają predyspozycji do śpiewu, lepiej czują się w innych dyscyplinach. A czasami po prostu potrzebują bardziej intensywnego i dłuższego okresu przygotowawczego. W chórze mamy niewiele czasu, ciągle gonią nas różne terminy, dlatego od kandydatów wymagamy pewnych predyspozycji, pewnej dojrzałości.

KO: Jak wyglądają przesłuchania dla kandydatów do Piccolo Coro?

SS: To bardzo proste: dziecko musi zaśpiewać. Dzieci przychodzą do siedziby chóru w Instytucie Antoniano, wszystkie razem. To takie popołudnie zabawy, na zakończenie dzieci dostają prezenty. Każde dziecko musi zaśpiewać kawałek wybranej przez siebie piosenki. Dzieci wykonują czasami najbardziej absurdalne kawałki, niektóre są przekonane, że śpiewają na cały głos, a tymczasem śpiew jest ledwo słyszalny. Dzieci śpiewają a cappella, a potem akompaniuję im na pianinie. Jeśli jest potrzeba, proszę dziecko, by wykonało inne ćwiczenia, powtarzało dźwięki, interwały czy rytm. Ale zazwyczaj wystarcza prześpiewanie piosenki.

RW: Na najbliższe Zecchino d’Oro została wybrana piosenka z Polski. Możesz nam coś powiedzieć o tej piosence i o dziewczynce, która ją zaśpiewa?

SS: No cóż, powinnam pozostać bezstronna, ale mogę wam powiedzieć, że – mimo iż aranżacja nie jest jeszcze ostatecznie zakończona – piosenka bardzo nam się podoba. Także dziewczynka, Zuzanna Rosa. Jej głos idealnie pasuje do wybranej piosenki. Jesteśmy bardzo zadowoleni z dokonanych wyborów. Jesteśmy pewni, że słuchacze – nie tylko wy, Polacy, którzy będziecie dumni, że wasz kraj reprezentuje takie świetne i słodkie dziecko – lecz także my, Włosi, będziemy jej słuchać z dużą przyjemnością.

RW: To będzie kołysanka, prawda?

SS: Tak, nie zamierzamy zmieniać zamysłu autorki, jednak musimy dopasować piosenkę do możliwości wykonawczych chóru. Zafascynowała nas atmosfera utworu, delikatność, melodyjność tej kołysanki i tego nie zamierzamy zmieniać. Potem dacie nam znać, jak wam się podoba nasza aranżacja.

KO: Jaka jest recepta na dobrą piosenkę dla dzieci? Kto pisze piosenki dla PC?

SS: Napisać dobrą piosenkę dla dzieci jest trudno, naprawdę trudno. Wiele osób postrzega dzieci jako nieuważnych słuchaczy, którym można wcisnąć teksty nie mające związku z ich doświadczeniem, lecz wywodzące się z naszych, dorosłych doświadczeń. Ważne jest, by umieć „przeczytać” świat dzieci i umieć go opowiedzieć za pośrednictwem muzyki. Tekst piosenki musi być zrozumiały dla dziecka i nie może banalizować jego świata, nie może zbywać problemów dziecka stwierdzeniem „poczekaj, aż dorośniesz”.

KO: Kiedy po raz pierwszy słyszysz jakąś piosenkę, co jest dla ciebie ważniejsze, muzyka czy tekst? Jesteś przecież muzykiem…

SS: I kompozytorem. Naturalnie najpierw oczarowuje mnie muzyka, porywa mnie. Ale skoro mówimy o piosenkach, ja zawsze słucham jednocześnie tekstu i muzyki. To musi być jak dobre małżeństwo. Zdarza się, że muzyka jest piękna, tekst też, ale nie pasują do siebie. W każdym razie zawsze wysłuchuję do końca jednego i drugiego. Może rzeczywiście pierwsze wrażenie robi na mnie muzyka, ale potem obie rzeczy stają się równie ważne.

KO: Wiele piosenek pojawiających się na kolejnych festiwalach Zecchino d’ Oro mówi o jedzeniu. Skąd taka tematyka?

SS: Dla Włochów jedzenie to coś niezwykle ważnego, okazja do bycia razem. Tak jak w piosence „Tutti a tavola”, którą zaśpiewaliśmy na koncercie. Tak naprawdę nie mówi ona o jedzeniu jako czynności, ale o tym, by razem usiąść przy stole, by być razem – jedzenie jest tylko pretekstem.

KO: Na dzisiejszym koncercie – tak jak chyba zawsze – chór brzmiał świetnie. Jaka metoda pracy z dziećmi pomaga Ci osiągać tak dobre rezultaty? Czy jesteś dla nich bardziej mamą, nauczycielką czy koleżanką? Uważaj, bo zadaliśmy to pytanie także dzieciom!

SS: (śmieje się) O, no proszę! To zależy. Myślę, że przede wszystkim jestem nauczycielką. Bardzo chętnie porzucam tę rolę, ale nie staję się dla dzieci mamą, przyjaciółką też nie. Raczej siostrą. Starszą siostrą, która wysłucha, rozśmieszy, coś w tym stylu. A dzieci co odpowiedziały?

KO: Przede wszystkim – nauczycielka.

SS: No tak…

KO: Na dzisiejszym koncercie Piccolo Coro wykonało „Życzenie” Fryderyka Chopina po polsku. Jak nauczyłaś dzieci śpiewać w obcym języku?

SS: Udało mi się to dzięki polskim przyjaciołom. Pozwoliłam sobie zająć trochę czasu Xeni Zawanowskiej, która przesłała nam e-mailem prawidłową wymowę poszczególnych wyrazów w języku polskim. Korzystałam też z notatek Mariele, jakie sporządziła, ucząc chór „Życzenia”. Połączyłam to, co słyszałam w nagraniu Xeni z tym, co czytałam. Kosztowało nas to bardzo dużo pracy, powtarzaliśmy tekst tak długo, aż dzieci się go nauczyły. Początkowo dzieci mówiły „To za trudne, nie damy rady!”, ale w końcu się udało.

KO: Zaśpiewaliście fantastycznie, naprawdę. Ale skoro padły z Twoich ust słowa „ciężka praca”… Powiedz, czy Piccolo Coro to dla Ciebie praca czy raczej sposób życia?

SS: To wspaniałe pytanie. Piccolo Coro to sposób życia, choć dla mnie naturalnie jest także pracą, dziękiktórej się utrzymuję. Jednak przede wszystkim to sposób istnienia, funkcjonowania, rodzaj mentalności, sposób spędzania czasu, ludzie, z którymi przebywam. Chór dogłębnie zmienił moje życie. Uważam się za szczęściarę, bo nie mogłabym doświadczać tego wszystkiego, gdybym wybrała inną drogę. Tak, wydaje mi się, że Piccolo Coro to raczej styl życia niż zajęcie. Droga, którą obrałam, wcale nie jest prosta. Mogę powiedzieć… Tak, bardzo chcę to powiedzieć i podkreślić: to styl życia, który w dzisiejszych czasach wydaje się naprawdę trudny, tak jak nauczenie się polskiego. Ale z czasem rozumiesz, że to jest właściwa droga. Prościej byłoby żyć zgodnie z aktualnymi trendami, dzieciom też – wasze dzieci na pewno żyją tak samo jak nasze, żyją iluzjami, krótkotrwałymi marzeniami. Ciągle słyszą „zrobisz to, zrobisz tamto, będziesz tym a tym”, ale to wszystko fikcja, nie ma nic wspólnego z prawdą. To fałszywe iluzje, które rodzą frustracje. Praca w chórze daje bardzo porządną podstawę, wyznacza tory. To szansa na to, by być pogodnym, robiąc to, co się chce, co się lubi. Hydraulik, inżynier, gospodyni domowa – wszyscy mogą tak żyć, jeśli docenią to, co mają, czym są. To jest naprawdę ważne.

KO: Czy zanim poznałaś Mariele zamierzałaś dyrygować chórem?

SS: Tak, chciałam dyrygować chórami. Studiowałam grę na fortepianie, ale potem postawiłam sobie za cel wydział kompozycji, który także udało mi się skończyć. Studiowałam też muzykę chóralną.

KO: Od razu chciałaś się zajmować dziećmi, czy myślałaś raczej o dorosłych?

SS: Prawdę mówiąc, nie nastawiałam się ani na dzieci, ani na dorosłych. Pociągała mnie muzyka chóralna, współbrzmienia głosów. Dla mnie to coś pięknego, niezależnie od tego, czy śpiewają dzieci, czy dorośli. Przysięgam, nigdy nie miałam w planach Piccolo Coro. Podobnie jak wielu Włochów, kiedy zaczęłam dorastać, przestałam interesować się piosenką dziecięcą i festiwalem Zecchino d’Oro. Nastolatki uczą się, zajmują swoimi sprawami, tracą ten świat z oczu. Dopiero kontakt z Mariele Ventre sprawił, że ponownie weszłam w świat Zecchino.

KO: Po tym wszystkim, co od ciebie usłyszałam, mogę ci powiedzieć, że dla mnie przez lata Zecchino to była wyłącznie Mariele. A teraz Zecchino to także ty – dzięki temu, jak pracujesz z dziećmi, dzięki radości, jaką z tego czerpiesz i jaką dajesz dzieciom.

SS: Cieszę się, naprawdę się cieszę, bo dobrze rozumiem, co chcesz powiedzieć. Darzyłam Mariele ogromnym szacunkiem, nade wszystko. Pomyśl, pracowałam z nią tylko trzy lata. Kiedy odeszła, dla mnie to był straszny cios. Nie można zająć czyjegoś miejsca w sercach innych ludzi. Co więcej, tego miejsca nikt nie może zająć, bo to jest JEJ miejsce. Rozumiesz? Ale teraz, po tych wszystkich latach przepracowanych z Piccolo Coro, czuję, że to jest też moje miejsce, że to jest też mój chór, i strasznie się cieszę, że dostałam tę szansę.

Z Sabriną Simoni rozmawiali Karolina Olczedajewska i Rafał Witek, w opracowaniu tekstu pomogła Xenia Zawanowska.

sabrina Simoni

Sabrina Simoni urodziła się w 1969 roku w Bolonii (Włochy). Ukończyła klasę fortepianu i wydział muzyki chóralnej we włoskich konserwatoriach. W 1995 roku przejęła prowadzenie zespołu Piccolo Coro dell’ Antoniano po załozycielce i wieloletniej prowadzącej – Mariele Ventre.

(Dodano: 2010-09-19)

Dodaj komentarz