Pokazuję, jak się trzyma nożyczki – wywiad z Bogną Pniewską

Będąc jeszcze na studiach, na którejś z wystaw zobaczyłam ilustrację do niewydanego jeszcze wtedy „Jajuńćka” Pawła Pawlaka, na której biedna rodzina zajączków pochyla się nad jedną pokrojoną marchewką. Pomyślałam – „Ja też tak chcę!” – i… zostałam ilustratorką – mówi Bogna Pniewska – ilustratorka, która zajmuje się także edukacją artystyczną dzieci.

W swoim ilustratorskim dorobku posiadasz zarówno tradycyjną baśń o Jasiu i Małgosi, jak i współczesne historie fantastyczne o życiu różnych przedmiotów. Co było trudniejszym zadaniem?

Myślę, że ta druga książka, ponieważ każdy z nas nosi w sobie jakiś obraz tych kilku tradycyjnych baśni i ich bohaterów, który jest być może nawet kompilacją ich rozmaitych wizerunków z różnych wydań, natomiast gadająca łyżeczka na plaży to całkiem nowa historia… Z drugiej jednak strony „Jaś i Małgosia” to był mój zupełny debiut, z całym bagażem obaw i niepewności, najzwyczajniej w świecie bałam się czy podołam, czy umiem zrobić to, o czym tak marzyłam – zilustrować książkę tak, żebym była zadowolona ja i wydawca, o czytelnikach nie wspominając… W ogóle mam tremę, kiedy zaczynam rysować.

Bogna Pniewska
Ilustracja do książki „Jaś i Małgosia” Zofii Staneckiej, wyd. Muchomor

Bettelheim za Tolkienem powtarzał, że ilustracji w baśniach nie powinno być. Co Ty na to?

Zabrakłoby zajęcia dla ilustratorów, więc się nie zgadzam. A tak na poważnie i w wielkim skrócie – myślę, że nie powinno tam być złych ilustracji, dobre nikomu nie zaszkodzą.

Bogna Pniewska1
Ilustracja do książki „Jaś i Małgosia” Zofii Staneckiej, wyd. Muchomor

Wydaje mi się, że trudniej uczynić bohaterem prysznic, most, ziarenko piasku czy też łyżeczkę, niż człowieka bądź zwierzę?

Nie, nie widzę tu różnicy, najtrudniej w ogóle stworzyć bohatera, czymkolwiek czy kimkolwiek jest, zaakceptować go, potem idzie już z górki.

Bogna Pniewska2
Ilustracja do książki „O wiadukcie kolejowym, który chciał zostać mostem nad rzeką i inne opowiadania, wyd Dwie Siostry

Czy któraś z postaci stworzonych przez Tinę Oziewicz przysporzyła tobie – ilustratorce szczególnie dużo kłopotu?

Wiadukt, jako duży i specyficzny element architektury jest trudny do spersonifikowania i chyba zbytnio go nie ożywiłam. Wyobraźnia autorki mnie przerosła…

Bogna Pniewska3
Ilustracja do książki „O wiadukcie kolejowym, który chciał zostać mostem nad rzeką i inne opowiadania, wyd Dwie Siostry

Czy którąś z postaci wykreowanych przez Tinę Oziewicz darzysz szczególnymi względami?

Wszystkie postacie są świetnie nakreślone, nie mam ulubionej, ale wśród opowiadań najchętniej wracam do tych: „O żabce, która nie chciał być zielona” i „O ziarnku piasku, które szukało swojej mamy”. Pierwsze jest bardzo zabawną historią miłosną, drugie ma wspaniały filozoficzny klimat wielkiej wędrówki i spełnienia, który mi wyjątkowo odpowiada.

Twoje ilustracje spotkały się z dużym uznaniem krytyków. A jak na nie reagują dzieci?

Mojemu się podobają (ale cóż miałoby powiedzieć, przecież mnie kocha), inne bałam się zapytać… ty spytaj i mi opowiedz!

Twoi mistrzowie?

Nie mam mistrza, podziwiam wielu ilustratorów, szczególnie tych, którzy potrafią stworzyć klimat i „drugie dno” książki i po mistrzowsku operują „narzędziami”. Dla mnie ilustracja to rzemiosło, gdzie opanowanie warsztatu jest punktem wyjścia dla całej reszty. Przyznam jednak, że kiedy, będąc na studiach, na którejś z wystaw zobaczyłam ilustrację do niewydanego jeszcze wtedy „Jajuńćka” Pawła Pawlaka, na której biedna rodzina zajączków pochyla się nad jedną pokrojoną marchewką, pomyślałam – „Ja też tak chcę!” – i… zostałam ilustratorką. Dziękuję, Panie P.P.!

Nad czym obecnie pracujesz?

Robię „drobiazgi” do podręczników i czasopism, co bardzo lubię i cenię sobie, bo jest rozwijające technicznie – skłania do zabawy z materią, a czasem jest okazją do intelektualnej gry. Nie jestem rozchwytywanym ilustratorem – to źle i dobrze jednocześnie – nie mam wiele pracy ilustratorskiej, więc kiedy już coś „mam” to staram się to zrobić jak najlepiej; bawię się, kombinuję. Poza tym pracuję nad wychowaniem dwóch córek, to w zasadzie aktualnie pochłania większą część mojego czasu…

Czy możemy oczekiwać wydania „Alchemika” z Twoimi ilustracjami nagrodzonymi w konkursie Pro Bolonia?

Nie w Polsce, to już sprawa zamknięta, a nigdzie indziej jeszcze nie próbowałam ich promować.

Drugi tor Twojej działalności to edukacja artystyczna dzieci. Możesz coś o tym opowiedzieć?

Chyba nie potrafiłabym pracować tylko w domu – zabrakłoby mi bezpośredniego kontaktu z ludźmi, dziećmi… Może przez to nigdy nie rozwinę się do końca jako ilustrator, no ale cóż… Pracuję w domu kultury z całkiem małymi i całkiem dużymi. Robię to z dużą satysfakcją i przyjemnością. Staram się pokazać, co można zrobić nie tylko z kredkami i farbami; jak pobudzać do samodzielności w tworzeniu. Uczę (także rodziców) szacunku dla twórczej pracy bez względu na jej wymierne efekty. A czasem najzwyczajniej pokazuję, jak się trzyma nożyczki!

Bogna Pniewska4
Dzieci tworzą Muchę Śmieciuchę

Miałam okazję uczestniczyć w Twoich warsztatach, w trakcie których dzieci wykonywały m.in. muchę śmieciuchę. Zauważyłam, że wszystkie dzieci były zadowolone, bo zaproponowana przez Ciebie technika sprawiała, że nie było prac lepszych i gorszych. Czy to celowe działanie?

Na warsztaty przygotowałam sprawdzone zadanie, które nadaje się dla dzieci w różnym wieku – każdy zrobi tak jak potrafi, ale nie będzie sfrustrowany, że coś się nie udało. Takie działanie jest ważne zwłaszcza w przypadku małych dzieci, które przychodzą na zajęcia czasem kompletnie bez zacięcia do prac manualnych – przekonują się do nich szybko, kiedy uwierzą, że potrafią coś stworzyć; kiedy poznają warsztat, ciekawe możliwości, które dają różne materiały. Nierzadko zaczynają wtedy tworzyć w domu, zaskakując swoich rodziców, przekonanych że ich dziecko „nie lubi rysować”. A okazuje się po prostu, że kartka i kredki to dla wielu dzieci za mało! Ostatnio któraś z mam podziękowała mi, bo jej córka „nareszcie przestała rysować tylko księżniczki”. Trudno nie lubić pracy, której efekty są tak namacalne.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Agnieszka Sikorska-Celejewska

Dodaj komentarz