Praca z gliną uczy samodzielności – rozmowa z Elżbietą Das

Kiedyś prowadziłam zajęcia w przedszkolu i tam panie przedszkolanki próbowały pomagać dzieciom w ten sposób, że wykonywały za nie zadania. Ogarnęło mnie przerażenie, że dziecku odbiera się inicjatywę, że pokazuje się mu: nie, ja ci pokażę, że nie potrafisz, że ja to zrobię lepiej – mówi Elżbieta Das, autorka książki „Mały ceramik. Poradnik dla nauczycieli i rodziców” w rozmowie z Małgorzatą J. Berwid.

Małgorzata Janina Berwid: Porozmawiajmy o glinie, która podobno jest dobra na wszystko. Myślę o możliwościach terapeutycznych gliny, o zabawie z gliną, o miłym spędzaniu czasu podczas lepienia. Czy dlatego powstał „Mały Ceramik – poradnik dla nauczycieli i rodziców”?

Elżbieta Das: Nie, nie dlatego, chociaż to prawda, że glina ma właściwości terapeutyczne. Ugniatanie czegoś w dłoniach, modelowanie poddającego się dłoniom materiału jest bardzo kojące, m.in. dlatego, że glina sama w sobie jest miła w dotyku: miękka, przyjemnie chłodna, gładka, wręcz aksamitna. Właściwości terapeutyczne są szczególnie ważne dla dzieci, które często nie potrafią zwerbalizować swoich emocji czy rozładować napięć w sposób bezpieczny. Oczywiście dziecko może dać upust nagromadzonej złości czy frustracji krzycząc, tupiąc nogami lub niszcząc swoje zabawki, natomiast glina pomaga w uwolnieniu emocji i napięć w sposób bezpieczny i konstruktywny.

MJB: Skończyła pani studia psychologiczne, slawistyczne, a tu… glina? Skąd ta pasja? Jak się zaczęła pani przygoda z gliną?

ED: Przygoda z gliną zaczęła się w 1979 roku, ale nie trwała długo. Wyemigrowałam do Stanów Zjednoczonych, gdzie po skończeniu studiów dużo pracowałam z dziećmi, z młodzieżą i z ludźmi dorosłymi jako terapeuta rodzinny i jako nauczyciel. Zawsze była we mnie potrzeba komunikacji, przekazywania wiedzy, motywowania i inspirowania innych ludzi, ponieważ sama nie dostałam tego jako dziecko. Byłam zablokowanym artystą, nie wierzyłam, że mam w sobie tyle sił przebicia czy talentu, żeby na serio zająć się sztuką. Kiedy byłam młodą dziewczyną, składałam papiery na ASP, ale nie poszłam na egzaminy z obawy, że zostanę zdeprecjonowana, a moje rysunki – wyśmiane.

MJB: Czyli lęk przed odrzuceniem…

ED: Tak, lęk przed odrzuceniem, ale też brak wsparcia ze strony rodziny i nauczycieli. Niektórzy nauczyciele stosowali w tamtych czasach negatywne wzmocnienie, czyli „co cię nie zabije, to cię wzmocni”, ale to tak nie działa. Krytyka, szczególnie gdy jest negatywną krytyką, potrafi stłamsić w dziecku jego aspiracje…

MJB: Zwłaszcza gdy dziecko dostaje jej za dużo.

ED: Tak, negatywna krytyka jest szczególnie niszcząca, kiedy jej obiektem jest dziecko. Przekaz rodzinny czy społeczny obarcza nas negatywnymi wzorcami, które przeszkadzają w samorealizacji. W naszym umyśle tworzy się pewien obraz nas samych, silnie związany z przekonaniami i samooceną. Negatywne wzorce zapadają głęboko w podświadomość, jak wdrukowane programy, które podświadomie realizujemy przez całe dorosłe życie. Moim przesłaniem życiowym stało się motto: odkryj swój prawdziwy potencjał i rób wszystko, aby go w pełni zrealizować. Zawsze chciałam dać innym tę szansę, której sama nie dostałam w młodości. Wiarę w siebie i odwagę w dążeniu do znalezienia swojej własnej ścieżki, nawet poprzez błędy i porażki, które tak naprawdę porażkami nie są, jeśli wyciągniemy z nich odpowiednie wnioski. Stany Zjednoczone nauczyły mnie, żeby się nie bać, żeby próbować i eksperymentować nawet do późnego wieku, ba, do śmierci, bo nigdy na to nie jest za późno. Wierzę głęboko, iż każdy człowiek ma w sobie kreatywny potencjał. Mówię zawsze dorosłym niedowiarkom, którzy twierdzą, że mają dwie lewe ręce: każdy może zostać ceramikiem – może nie każdy będzie miał na tym polu wielkie osiągnięcia, ale znając właściwą technikę, każdy może stworzyć piękny ceramiczny przedmiot. Po pierwszych zajęciach przychodzą i mówią: miałaś rację!

Ja zatoczyłam duże koło, żeby wrócić do ceramiki, ale nasz rozwój duchowy, emocjonalny, nasza samoświadomość, to sprawa bardzo indywidualna – nie zawsze wpada w ustalone ramki.

Elżbieta Das_1

MJB: Jest indywidualny, nawet ze względu na dzieciństwo.

ED: Jeżeli chodzi o mnie, to włożyłam bardzo dużo wysiłku i czasu, aby pozbyć się negatywnych wpływów z przeszłości. Moja mama była bardzo uzdolniona plastycznie, ale zrobiła mi wielką krzywdę tym, że uporczywie chciała pomagać mi w rysunkach zadawanych do domu. Czułam, że moje rysunki nigdy nie były dla niej dosyć dobre, ponieważ zawsze je poprawiała i upiększała. Gdzieś w głowie tłukło się przekonanie: to JA nie jestem wystarczająco dobra. Nie byłam wyjątkiem. Większość moich rówieśników odebrało podobne przekazy. Pokolenie naszych rodziców było pokoleniem dzieci wojny, pokiereszowanych emocjonalnie, obarczonych wspomnieniami cierpienia, zagłady, śmierci. Polskie sławetne narzekactwo i negatywizm właśnie stąd się biorą – z negatywnych wzorców przekazywanych od wieków z pokolenia na pokolenie. Dzieci nie zachęca się do samodzielności, nie uczy wiary we własne możliwości, bo również na poziomie zbiorowym cały system jest nastawiony na ograniczanie i blokowanie w ludziach kreatywności i inicjatywy.

Kiedyś prowadziłam zajęcia w przedszkolu i tam panie przedszkolanki próbowały pomagać dzieciom w ten sposób, że wykonywały za nie zadania. Ogarnęło mnie przerażenie, że dziecku odbiera się inicjatywę, że pokazuje się mu: nie, ja ci pokażę, że nie potrafisz, że ja to zrobię lepiej. To jest największy błąd, jaki dorosły może popełnić. U dzieci, które uczę w tej chwili, też widzę domowe wpływy – brak pewności siebie, lęk przed popełnieniem błędu. Np. ciągle pytają – proszę pani, czy dobrze? Czy tak ma być? Ja mówię: dobrze, jest świetnie, a jak będzie źle, to poprawisz. Właśnie dlatego glina jest taka wspaniała, można te błędy poprawić, dolepić kawałek gliny, który odpadł, wygładzić pęknięcia, zalepić dziurę. Kiedy dziecko mówi: nie potrafię, niech mi pani pomoże – odpowiadam: spróbuj, to nie jest takie trudne. Mówię dzieciom, że ich prace są świetne takie, jakie są, że nie muszą kopiować tego, co ja robię. Praca z gliną na pewno uczy samodzielności, uczy tego, że można popełniać błędy, można eksperymentować, uczy też cierpliwości. Widzę, jak niektóre dzieci śpieszą się, mówię wtedy: wolniej, glina tego nie lubi, a jak będziesz ją tak miętolił, to się zmęczy. Dzieci się śmieją: Jak to? Glina nie jest człowiekiem, nie może być zmęczona. Ja mówię: Tak, może być zmęczona. Zobacz, twoje rączki są ciepłe i wyciągają z gliny wodę, glina wysycha i pęka, wtedy musisz ją zwilżyć, oddać glinie wodę. Glina uczy samodyscypliny, planowania, daje dziecku poczucie odniesionego sukcesu, a przede wszystkim rozwija wyobraźnię. Jest wiele korzyści płynących z pracy z gliną, nie mówiąc o czystej radości, którą dzieci mają po odebraniu poszkliwionej pracy. Surowe szkliwo jest matowe, chropowate i nie oddaje koloru, który uzyskuje się po wypaleniu go w wysokiej temperaturze. Kiedy dzieci dostają swoje prace, słychać: łał, łał, jakie to ładne, jakie to fajne.

MJB: Jak dzieci odbierają „Małego ceramika”?

ED: Na spotkaniu z okazji podpisywania książki mały chłopiec, Kacperek, podszedł do mnie i powiedział, że podoba mu się ufoludek. Mówię: Chodź, zrobimy tego ufoludka. Po ulepieniu ufoludka zrobił niesamowitą rzecz. Samodzielnie ulepił smoka z okładki. To dziecko nie czytało instrukcji, tylko opierało się na zdjęciach ilustrujących sekwencję czynności. Sam ulepił tego smoka – byłam pod dużym wrażeniem. To był naprawdę mały chłopiec w wieku przedszkolnym lub wczesnoszkolnym. Dlatego myślę, że dzieci będą dobrze odbierały tę książkę. To nie jest podręcznik tylko dla nauczycieli i rodziców, ale przede wszystkim dla dzieci.

MJB: Dobry poradnik, który pomoże dzieciom spędzić cudownie czas z gliną. Dziękuję za ciekawą rozmowę.

Elżbieta Das

Elżbieta Das o sobie: „Swoje pierwsze kroki w ceramice stawiałam w pracowni gdańskiego artysty-ceramika Jannicka Leidera w 1979 roku. Wyjazd z Polski w 1981r. przerwał moja przygodę z ceramiką, na szczęście jak się okazało, nie na zawsze. Podczas 18-letniego pobytu w Stanach Zjednoczonych oddałam się pracy dydaktycznej z dziećmi i młodzieżą. Po ukończeniu studiów na wydziale psychologii w Oklahoma State University pracowałam jako diagnostyk terapeutyczny, terapeuta rodzinny z dziećmi z rodzin zastępczych, zastępca nauczyciela w systemie szkół publicznych w San Francisco oraz korepetytor w stanowej placówce oświatowej dedykowanej dzieciom imigrantów. Po powrocie do Polski zdobywałam swoje szlify ceramiczne w różnych warszawskich pracowniach ceramicznych, a w 2012 roku uzyskałam uprawnienia do prowadzenia warsztatów terapii zajęciowej z ceramiki w ośrodku szkoleniowym stowarzyszenia Akademia Łucznica”. Za: http://www.terramiaceramics.pl

(Dodano: 2015-04-10)

Dodaj komentarz