Klucz do dziecięcej duszy – rozmowa ze Stianem Holem

„Najbardziej fascynuje mnie to, że literatura potrafi otworzyć pewne drzwi, metaforyczne drzwi” – mówi norweski ilustrator, grafik i autor książek dla dzieci – Stian Hole w rozmawie z Agnieszką Brzezińską z Fundacji Inicjatyw Społecznie Odpowiedzialnych.

Jest Pan w Polsce od dwóch dni. Czy coś szczególnego przykuło Pana uwagę?

Przede wszystkim chcę bardzo podziękować za zaproszenie. To jest mój pierwszy pobyt w Polsce. Jestem szczęśliwy i wdzięczny za to, że wszystkie trzy książki mojego autorstwa będą tu wydane. W szkole, do której chodziłem, mieliśmy w bibliotece cały dział z polską literaturą, dlatego wiem, że Polska ma bardzo długą i bogatą tradycję, jeśli chodzi o ilustrowanie książek dla dzieci. Trudno mi wyrobić sobie jakieś konkretne zdanie po zaledwie dwóch dniach pobytu, ale podobał mi się Gdańsk, szczególnie stary Gdańsk. Jestem zachwycony i planuję przywieźć tu żonę i dzieci na długi weekend.

Czy to, że polska literatura nie jest Panu obca oznacza, że zna Pan jakiegoś konkretnego autora?

Niestety nie pamiętam konkretnych nazwisk. Kiedy mówię, że znam polską sztukę, to myślę w szczególności o plakacie i ilustracjach.

Jest Pan grafikiem, ilustratorem i pisarzem. A jak Pan o sobie mówi?

Trudno jest mówić o sobie samym. W każdym razie ja tego nie lubię. I często podkreślam, że Garmann jest znacznie bardziej interesujący ode mnie. Wolę więc opowiadać o nim, bo ja jestem dość nudną osobą, lubiącą przede wszystkim powtarzalność i rutynę.

Zajmuje się Pan przede wszystkim projektowaniem okładek do książek innych pisarzy. Dlaczego zatem zdecydował się Pan napisać książkę dla dzieci? Skąd pomysł na opowieść o Garmannie?

Kiedy pracowałem przez te wszystkie lata z twórczością innych osób, wzrastała we mnie potrzeba napisania własnej historii. Pomysł na „Lato Garmanna” przyszedł mi do głowy, kiedy spojrzałem w oczy memu najstarszemu synowi i zrozumiałem, że boi się iść do szkoły. Poczułem ukłucie w sercu. Przypomniałem sobie, że kiedyś też się tak bałem.

Czy synowi ta historia pomogła?

Trudno jest mi jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Uważam jednak, że książki obrazkowe dla dzieci mają tę wspaniałą cechę, iż pomagają w wielu trudnych sytuacjach życiowych. Pozwalają na rozwinięcie wyobraźni i pokazują, że świat nie jest tylko czarno-biały, że jest jeszcze wiele odcieni szarości. Dzieci nie mają takiego doświadczenia jak dorośli, wiele rzeczy przeżywają po raz pierwszy w życiu. Dlatego też może im się wydawać, że tylko one tak właśnie się czują, że są zdane same na siebie. Jestem zdania, że w takich właśnie momentach może pomóc im literatura. Czytając, identyfikują się z bohaterem i wiedzą, że inni też czują podobnie.

Mnie osobiście bardzo podoba się fragment o ciotkach, które kurczą się chyba na słońcu, ponieważ w bardzo prosty sposób pokazuje, jak może postrzegać starość sześcioletni chłopiec. Czy Pan w szczególny sposób utożsamia się z jakimś fragmentem?

W książce jest wiele fragmentów, z którymi się identyfikuję, ale to są moje małe tajemnice. Jedną z nich mogę zdradzić – kiedy Garmann pakuje do plecaka rzeczy, które ma zabrać do szkoły i sprawdza, czy suwak w piórniku się rozsuwa. Jest to związane z historią, kiedy poznałem moją żonę. Spotkaliśmy się w pierwszej klasie szkoły podstawowej. Była tak przestraszona i przejęta, że miała problemy z otwarciem piórnika i zaczęła płakać. W książce jest cała masa takich metaforycznych pocztówek czy pozdrowień dla całej mojej rodziny, ale mimo to postrzegam Garmanna jako postać posiadającą własne niezależne życie. W książce piszę także o starszej pani, która boi się śmierci. Pamiętam dobrze, jak moja babcia przed śmiercią poprosiła o szminkę, by pomalować usta. To jedna z historii, które chcę zapamiętać.

„Lato Garmanna” zostało wydane już w 12 krajach. Był Pan w wielu z tych miejsc i spotykał się tam z dziećmi. Co było dla Pana najważniejsze w tych spotkaniach?

Przede wszystkim chcę powiedzieć, że nie jestem pedagogiem z wykształcenia, ale bardzo lubię przebywać z dziećmi i obserwować ich reakcje. Najbardziej fascynuje mnie to, że literatura potrafi otworzyć pewne drzwi, metaforyczne drzwi. Kiedy jeżdżę po szkołach i spotykam się z różnymi klasami, to obserwuję, że niektórzy uczniowie są bardzo aktywni, inni zaś siedzą cicho i w ogóle się nie odzywają. Często się zdarza, że jak już pakuję swoje rzeczy i szykuję się do wyjścia, podchodzi do mnie jakieś dziecko, które wcześniej milczało. Siada koło mnie i zaczyna opowiadać o sobie, tak jak to dzieci robią. Zaczyna tak: Mam na imię tak i tak, a potem mówi, że tata umarł sześć tygodni temu. Wywiązuje się wtedy rozmowa na tematy bardzo poważne. W takich właśnie sytuacjach doskonale widać, jak fantastycznym kluczem do zamkniętych drzwi dziecięcej duszy jest literatura.

W dzieciach wspaniałe jest to, że są otwarte, bezpośrednie i bez problemu potrafią rozmawiać o trudnych kwestiach, np. o tym, co się z nami dzieje po śmierci. My dorośli jesteśmy inni, zasłaniamy się różnymi emocjonalnymi tarczami, dystansujemy się do spraw, których nie rozumiemy. Jeśli w moim książkach jest coś, co sprawia, że pomiędzy rodzicem a dzieckiem zaczyna się dyskusja na trudne tematy, to jestem bardzo szczęśliwy.

Czy reakcje dzieci z krajów, w których książka została wydana, różnią się? Czy różnice kulturowe mają wpływ na jej odbiór?

Nie odwiedziłem wszystkich 12 krajów, jednak w tych, w których byłem i spotykałem się z dziećmi, zaobserwowałem podobne reakcje. Dostrzegam w młodych czytelnikach swoje dzieci, jak również samego siebie z okresu dzieciństwa. Moje wizyty trwały krótko, dlatego mówię wyłącznie o pierwszym wrażeniu.

W jaki sposób zaczyna Pan tworzyć swoje książki? Co powstaje najpierw – treść czy obraz?

W przypadku pierwszej książki, Stary człowiek i wieloryb, na początku były obrazki, a później tekst. Jeśli natomiast chodzi o Garmanna, to redaktora zachęciła mnie, bym najpierw stworzył tekst, a potem obrazki. Skłamałbym, mówiąc, że na początku powstał tylko tekst, ponieważ kiedy piszę, to w mojej głowie automatycznie pojawiają się obrazy. W procesie twórczym zmieniam zarówno tekst, jak i obrazki jednocześnie. Interesuje mnie dialog pomiędzy tymi dwiema formami; tylko w ten sposób można prowadzić historię do przodu.

Czy Pańscy bohaterowie mają twarze rodziny, znajomych, przyjaciół? Czy to jest wyłącznie Pana wyobraźnia?

To dobre pytanie, można je odnieść właściwie do całej literatury pięknej. Garmann i ja mamy wiele wspólnego, ale to są jednak różne historie. Lubię sobie mówić, że mam dwa życia. Żyję tu, na ziemi, jako człowiek, a także w mojej głowie, gdzie tworzą się wszystkie historie. Pani pytanie jest pytaniem o rolę autora i jego doświadczeń życiowych w procesie twórczości i nie ma na nie jednoznacznej odpowiedzi. Zawsze uważałem, że nie autor jest ważny, tylko jego bohaterowie. Dlatego tak rzadko czytam biografie pisarzy. Pisarz pisze książkę, oddaje ją do wydawnictwa, a książka żyje dalej w różny sposób, zależnie od tego, w czyje ręce wpadnie i kto ją przeczyta. Norweski autor Lars Saabye Christensen powiedział kiedyś: „Moje książki wyprowadzają się z domu i znajdują dobrych albo złych przyjaciół” – i ja też tak myślę.

Czy wie Pan, że w Polsce norweska literatura dziecięca jest mało znana, a sposób, w jaki ilustruje Pan książkę dla dzieci – nietypowy? Czy czuje się Pan pionierem w tym, co robi?

Jestem bardzo szczęśliwy i zaskoczony bo nie sądziłem, że Garmann wykroczy poza granice Norwegii. Książka była wydana w wielu krajach i faktycznie często czuję się jak ambasador Norwegii, ponieważ ludzie pytają mnie także o mój kraj i o jego kulturę. Uważam, że takie przedsięwzięcia jak projekt FISO** otwierają możliwość dialogu o kulturach. Władze Norwegii także rozumieją wagę takich działań, dlatego je dotują. Moim zdaniem to nie drogie kampanie reklamowe czy broszury dla turystów, ale właśnie książki pokazują daną kulturę, i aby był to dialog, wydawnictwa norweskie powinny otworzyć się również na polską literaturę.

Dziękuję za ciekawą rozmowę i już czekam na kolejne opowieści o niezwykłym sześciolatku Garmannie.

Stian Hole

* Stian Hole wykształcenie zdobył w Państwowej Szkole Rękodzieła i Wzornictwa Przemysłowego w Oslo. Pracując jako grafik, projektował opakowania, loga, znaczki i książki (zwłaszcza okładki), między innymi do powieści Kjartana Fløgstad, Larsa Saabye Christensena, Josteina Gaardera i Jana Guillou. Najwięcej uznania przyniosły mu jednak autorskie książki obrazkowe, w których starannie opracowanymi, pięknymi i szczegółowymi fotomontażami ilustruje własne filozoficzne i pełne wrażliwości opowiadania dla dzieci.
Zadebiutował w 2005 r. książką Stary człowiek i wieloryb, za którą otrzymał nagrodę Ministerstwa Kultury. Po roku uzyskał ponownie nagrodę tego samego Ministerstwa oraz norweską nagrodę literacką BRAGEPRISEN za kolejną książkę – Lato Garmanna. Zdaniem jurorów konkursu BolognaRagazziAward (odbywającego się podczas Międzynarodowych Targów Książki Dziecięcej we Włoszech) jest jednym z najciekawiej zapowiadających się dziś twórców. Otrzymał główną nagrodę tych targów za wspomnianą już książkę Lato Garmanna. Jego książki zostały przetłumaczone na wiele języków, a Lato Garmannaukazało się dotychczas w USA, Niemczech, Korei Południowej, Szwecji, Hiszpanii, Rosji, Palestynie, Indiach, Francji, Danii i w Polsce. Sposób, w jaki artysta tworzy książki obrazkowe jest niezwykły i fascynujący, dlatego też Hole stał się bardzo popularnym wykładowcą w tej dziedzinie. Obecnie mieszka i pracuje w Oslo.

**Książka ukazała się w ramach projektu „Promocja norweskiej literatury dziecięcej w Polsce”, prowadzonego przez Fundację Inicjatyw Społecznie Odpowiedzialnych.
Projekt „Promocja norweskiej literatury dziecięcej w Polsce” otrzymał wsparcie udzielone przez Islandię, Liechtenstein oraz Norwegię poprzez dofinansowanie ze środków Mechanizmu Finansowego Europejskiego Obszaru Gospodarczego oraz Norweskiego Mechanizmu Finansowego.

(Dodano: 2008-12-31)

Dodaj komentarz