Muzykoterapia – najlepsza przez kontakt z naturą

Nadszedł piękny czas, wszystko wokół budzi się do życia. Otwieramy szeroko okno, by poczuć zapach ciepłego, wiosennego deszczu. Cieszymy się, gdy w słoneczny poranek obserwujemy pierwszego motyla, który przelatuje niepewnie, jakby zastanawiał się, czy jeszcze nie jest za wcześnie na pierwszy lot po zimie.

Przez chwilę czujemy się jak dzieci, które z zafascynowaniem i radością bacznie obserwują otaczające je zewsząd nowe zjawiska. Ogarnia nas moc, dająca wiele pozytywnej energii oraz spokoju jednocześnie. Wiosenny przypływ uśmiechów udziela się wszystkim. Ptaki śpiewają coraz głośniej i radośniej, pszczoły lada dzień zaczną bzyczeć wesoło, skacząc z kwiatka na kwiatek, a żaby rechoczą rankiem w stawach i kałużach, śmiejąc się z klekoczących bocianów, które nie potrafią ich złapać.

Odgłosy wiosny doskonale koją nasze codzienne myśli pełne zmartwień. Pomagają zapomnieć o problemach i jednoczą z naturalnym światem przyrody, co syci nasze wnętrze spokojem. Nazwę to jedną z najprostszych metod muzykoterapii i chyba najcenniejszą. Kontakt z naturą, gdzie przestrzeń podkreśla nasze nieograniczone możliwości, a gorące słońce zagrzewa do prowadzenia szczęśliwego życia, to najlepsza z możliwych form muzykoterapii.

1Jest tylko jedno pytanie: ale gdzie ta muzyka? Odpowiedź jest równie prosta. Wszędzie.Wyjdźmy z ciemnych i jeszcze chłodnych po zimie sal, szkół, przedszkoli… Zapakujmy do torby tamburyna, grzechotki, cymbałki, bębenki. Ustawmy dzieci w pary, ruszmy na długi spacer. Celem może być park, las, górski szlak lub łąki. Miejsc nie brakuje, wszystko zależy od granic naszych chęci i drzemiącej w nas fantazji. Nauczmy dzieci słuchać, wskazujmy palcem na ptaki śpiewające wśród leśnych gałęzi, zaglądajmy pod szeleszczące liście, pod którymi drzemie jeż, wyruszmy na poszukiwania stukającego w korę dzięcioła, zamieniając się w leśnych detektywów. Gdy już się zmęczymy, odpocznijmy, wylegując się na polanie. Upajając się świeżym powietrzem, tańcząc w kręgach przy dźwiękach instrumentów, które ze sobą zabraliśmy. Stukając w bębny, niczym Indianie w tańcu deszczu, spędźmy na naszej łące kilka następnych godzin. Nauczmy dzieci śpiewać piosenki przy ognisku, podzielmy na grupy bębniarzy, „cymbalistów” i „grzechotków”, którzy grają w jednej orkiestrze. Co ważne – pozwólmy im tworzyć. Nie narzucajmy zbyt wiele, a przekonamy się, że ich twórczość bardzo szybko da o sobie znać. Radość ze wspólnych zabaw, przestrzeni i pięknej pogody wypełni wszystkich dobrym nastrojem aż po same brzegi. I gwarantuję, że pozostanie on w nas bardzo, bardzo długo.

Dziś wyjątkowo nie dołączam utworów do posłuchania, gdyż wszelkie kable, radia i zamknięte sale uważam za całkowicie zbędne podczas spotkań z muzykoterapią. A zimą? Proszę bardzo! Granie na soplach, chrzęst śniegu pod stopami i budowanie IGLOsceny dla dziecięcej orkiestry ze śniegu mile widziane!

Sandra Miśkiewicz*

* Psychologia połączona z pedagogiką wzbogaciły doświadczenia Sandry podczas pracy z dziećmi. Wmieszała się w to wszystko również muzyka. Nieustanna chęć poznawania rozmaitych zestawień dźwięków sprawia, że Sandra chce się nimi ze wszystkimi podzielić. W pełni poddając się urokowi atmosfery, spotykając się z dziećmi melodyjnie nasyca ich fantazję intrygującymi brzmieniami. A fascynacja i radość, którą dostrzega w oczach maluchów za każdym razem, gdy obdarowuje je nową muzyką, jest dla niej największą nagrodą.

(Dodano: 2010-04-27)

Dodaj komentarz