Na sygnale do potrzebujących teatru

Wizyta w prawdziwym teatrze dla małego dziecka to jest magia, to są czary, to jest coś, czego jako aktor z 30-sto letnim stażem pracy nie potrafię nazwać. Pamiętam jakim przeżyciem dla mnie, od wczesnego dzieciństwa, były wizyty w teatrze – o Pogotowiu Teatralnym z okazji dziesiątej rocznicy powstania opowiada Tomasz Jankiewicz, „lekarz dyżurny”.

„Kiedy nic już cię nie cieszy,
kiedy nic nie bawi,
nie myśl długo – chwyć telefon,
a zaraz się zjawi… Pogotowie Teatralne – tak śpiewa o sobie najweselsze pogotowie w Polsce” – napisano o nas w jednym z pierwszych artykułów prasowych. No i zaczęło się. Telefony i listy z najdalszych zakątków kraju z zaproszeniami od chorych i smutnych dzieci.

Ale tak naprawdę wszystko zaczęło się wcześniej, od mojej najmłodszej córki, Zuzanny.

Jako że jestem aktorem, zależało mi na pokazaniu małemu, niespełna dwuletniemu dziecku bajki w teatrze. Czytanie bajek czy wieczorne opowieści do poduszki – tak, to jest to, ale… Wizyta w prawdziwym teatrze dla małego dziecka to jest magia, to są czary, to jest coś, czego jako aktor z 30-sto letnim stażem pracy nie potrafię nazwać. Pamiętam, jakim przeżyciem dla mnie, od wczesnego dzieciństwa, były wizyty w teatrze. To był wspaniały zaczarowany świat, w którym chciałem się znaleźć. Ze swojego dzieciństwa pamiętam przedstawienie lalkowe, w którym występowała myszka. Myszka, która dawała się złapać w pułapkę – duży garnek. Być może dlatego jedną z bohaterek w mojej pierwszej bajce była mała polna myszka.

Teatr dla okruszków_1
Marek i Arek wyczarowują z dziećmi Bajarza – z przedstawienia
„W bajkowym ogrodzie”, fot. z archiwum PT

Ale wracajmy do dzieciństwa mojej córki. Niestety, w szczecińskich teatrach nie było żadnej propozycji dla okruszków. Postanowiłem napisać sztukę, wyreżyserować i sam zagrać dla mojego dziecka. Zaprosiłem do współpracy Grażynę Nieciecką-Puchalik. Scenografię i lalki wykonała Joanna Jankiewicz (mama Zuzi). Premiera sztuki pt. „Tańcowały dwa Michały” odbyła się jesienią 1997 roku w naszym domu, a później przenieśliśmy się do Klubu „13 Muz” w Szczecinie. Spektakl spotkał się z życzliwym przyjęciem dzieci i rodziców. Najważniejsze, że mogły go oglądać dzieci w wieku od lat dwóch do dziesięciu. Najmniejsze szkraby wchodziły w czasie akcji na scenę, chcąc okazać swoją miłość do występujących tam kolorowych lalek-zwierzątek (zając, myszka). Konstrukcja scenariusza pozwalała na elementy improwizacji, porozmawianie z dziećmi i włączenie ich do zabawy. W Klubie „13 Muz” panował klimat domowy. Stwarzało to rodzinną atmosferę i ośmielało dzieci do nieskrępowanych reakcji. Zatarła się granica między widzem a aktorem. Po spektaklu dzieci mogły podejść do wykonawców, porozmawiać i dotykać lalkowych bohaterów.

Po prezentacjach w klubie nadeszły zaproszenia od dzieci z przedszkoli położonych na obrzeżach miasta. Dotarcie do teatrów położonych w centrum stanowi dla przedszkolaków spory problem, a my docieramy wszędzie.

Chałtura

Zawodową pracę na scenie rozpocząłem w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym w Koszalinie. Gdyby nie zaufanie, jakim obdarzyli mnie pierwsi moi dyrektorzy – Bogusław Planutis i Janusz Tartyłło – nie byłoby dzisiaj Pogotowia Teatralnego. Koszalin był moim pierwszym przystankiem teatralnym. W latach 1977-1978, dzięki życzliwości zespołu teatru, poznawałem tajniki zawodu od podstaw. Poznawałem tajniki pracy aktorskiej, ale i pracowników technicznych sceny. Ustawianie i przestawianie dekoracji, praca rekwizytora, akustyka, elektryka. Wszystko musiało być w oznaczonym czasie we właściwym miejscu. Pierwsze doświadczenia zaprocentowały po latach w Pogotowiu. Nasza rzetelna praca jest odpowiedzią na zalew chałtury grup „pseudo teatralnych”, odwiedzających miasta i wsie na terenie całego kraju. Często te „teatrzyki” to dwie osoby, które nie posiadają zawodowego przygotowania, odpowiedniego scenariusza, kostiumów itp. Brak podstawowych technik aktorskich jak dykcja czy emisja głosu, nie pozwalają dotrzeć im do widzów. Tekst jest nieczytelny, zamazany. Wielokrotnie wzbudzaliśmy zdziwienie, że jesteśmy słyszalni w sali, w której poprzednio występujące grupy nie potrafiły dotrzeć do widza. Kolorowa scenografia, kostiumy, muzyka, światła oddziałują korzystnie na psychikę dziecka. Półtorej godziny to było i jest minimum potrzebne na przygotowanie techniczne naszego teatru. Czas potrzebny na rozstawienie dekoracji, próbę akustyczną, charakteryzację i krótka chwila skupienia potrzebna aktorowi przed pracą.

Pogotowie?

„Czy to szpital, czy dom dziecka,
już jedziemy… – Alarm!
Więc się długo nie namyślaj,
zadzwoń do nas, zadzwoń zaraz!”
Rozstawiając dekorację w jednym ze szczecińskich przedszkoli, rozmawialiśmy z Grażyną Nieciecką-Puchalik o naszej pracy, o reakcjach dzieci na tekst, muzykę i lalki. Za oknem było ciemno i ponuro. „Płaczliwa pogoda”, tak nazywamy te szare deszczowe poranki. Dzieci w przedszkolach, szpitalach są szczególnie wrażliwe, skore do płaczu, kłótni, nie umieją się skupić w tę nieprzyjazną i dla dorosłych pogodę. Montując dekorację, rozkładając rekwizyty, zaczęliśmy snuć plany teatru, który mógłby być teatrem na telefon.

Powstał problem nazwania naszego przedsięwzięcia. Ale zaraz, zaraz… Skoro jesteśmy gotowi jechać do dzieci na każde wezwanie, to jesteśmy czymś na wzór pogotowia. Zamierzamy poprawiać samopoczucie śmiechem i leczyć sztuką, teatrem. To może być tylko… Pogotowie Teatralne.

W pierwszy dzień wiosny, 21 marca 1998 roku w Szpitalu Dziecięcym przy ulicy Św. Wojciecha w Szczecinie odczytaliśmy nasz statut i powołaliśmy pierwsze w Polsce Pogotowie Teatralne. Naczelna zasada – kochać i pomagać. Dla niektórych brzmiało to pretensjonalnie i tandetnie, ale mimo tych niemiłych dla nas wtedy słów, nie ugięliśmy się i stosujemy tę zasadę do dzisiaj. Po 10 latach naszej działalności, w świecie pełnym przemocy, słowa te zyskały na wartości, a my daliśmy dowód, że można i trzeba nieść miłość i pomoc. Można dobrocią i uśmiechem zarazić innych.

Teatr Domowy

Nie mieliśmy sali prób i teatru do prezentacji własnej twórczości. Byliśmy i jesteśmy teatrem w drodze, teatrem w walizce, teatrem za uśmiech. Gdzieś jednak musiał następować ten pierwszy raz. Gdzieś trzeba było pokazać po raz pierwszy efekt naszej pracy. Po rodzinnej dyskusji podjęliśmy decyzję o przystosowywaniu naszego mieszkania do potrzeb „Teatru Domowego”. Najbardziej zadowolone było z pewnością dziecko: Można pomóc rodzicom w przygotowaniu dekoracji, włączając na znak mamy scenografa i jednocześnie krawcowej maszynę do szycia, czy mażąc koszulę taty kolorowymi farbami. Ach, ile przy tym frajdy! Jeszcze można pobawić się lalkowymi bohaterami uszytymi przez mamę. Raz w miesiącu tylu miłych gości. Dużo dzieci i każdy z jakimś słodkim prezentem.

Wstęp na spektakle domowe był bezpłatny, ale już od pierwszej premiery domowej utarł się zwyczaj, że biletem wstępu stały się soki, czekoladki, ciasta, ciasteczka i to często domowego wypieku. Każde przedstawienie ma plakat, widzowie otrzymują programy teatralne. Jednej z premier towarzyszyła wystawa rysunków Zuzi Jankiewicz, innej poznawanie kulis teatru. Premiery odbywały się w niedzielę, w samo południe. Od dwóch lat są to teatralne soboty. Dzieci siadają na dywanie, a dorośli zajmują miejsca na kanapie, krzesłach, a część ogląda spektakl na stojąco. Przy nadkomplecie (powyżej 30 osób) zaczyna po kilkudziesięciu minutach brakować tlenu, ale wypadków omdleń nie zanotowaliśmy.

Po przedstawieniu dzieci zwiedzają kulisy teatru, biorą udział w konkursach, wygrywają fanty na loterii, bawią się. Dawniej (do remontu mieszkania w 2003 r) bardzo lubiły rysowanie na ścianach w pokoju dziecinnym. Joanna maluje dzieciom twarze, a klaun Tomi (Tomasz Kubik) wyczarowuje z balonów kwiaty i zwierzątka.

„Teatr Domowy” mieści się na piątym piętrze przy ulicy Milczańskiej 2/15 w Szczecinie. Nie tylko ze względu na swoje położenie nazywany bywa żartobliwie „teatrem na najwyższym poziomie”. Pokonanie 100 schodów jedni nazywają „ścieżką zdrowia”, a drudzy „drogą przez mękę”. Na końcu tej drogi czeka na wszystkich nagroda w postaci kolorowego i wesołego teatru.

Od marca 1998 roku do września 2007 roku w Teatrze Domowym wystawiliśmy 17 premier dla dzieci i 3 dla dorosłych.

Fundacja Pogotowie Teatralne
„Taki mamy właśnie pomysł,
leczyć poprzez sztukę.
Więc gdy życie Wam dopiekło
przepędzimy smutek…”
Fundacja z siedzibą w Szczecinie została ustanowiona przez Tomasza Jankiewicza i Joannę Jankiewicz aktem notarialnym i 18.02.2002 r. wpisana do Krajowego Rejestru Sądowego. Niezmiennie najważniejsze w naszej działalności jest leczenie śmiechem, terapia poprzez sztukę dzieci w szpitalach i hospicjach, edukacja i umożliwienie kontaktu z kulturą mieszkańcom z obszarów wiejskich.

W ciągu 10 lat wystawiliśmy 20 premier, przejechaliśmy ponad 200 tysięcy kilometrów, spotykając się z dwustu tysiącami widzów ponad dwa tysiące razy.

Teatr przy łóżku

Przedstawienia teatralne wnoszą radosną odmianę w szpitalną codzienność. W czasie naszych wizyt w zakładach opieki zdrowotnej na terenie całej Polski pozwalamy zapomnieć o bólu i cierpieniu małym pacjentom i ich rodzicom. Częstym gościem w szpitalach jest Ciocia Fafa (Bolesława Fafińska), która leczy dzieci czytając bajki lub opowiadając swoje uwspółcześnione, szalone, nowe wersje. Wspomagają nas swoim talentem aktorzy z Gruzji – Maia Chartolani i Zura Pirveli.

Teatr dla okruszków_2
Ciocia Fafa prosi czasami o pomoc zaprzyjaźnione krasnoludki, fot. z archiwym PT

Pani Grażyna Hrycyna jest nauczycielką na oddziałach ortopedii, pediatrii i onkologicznym. Zajmuje się organizowaniem czasu wolnego swych podopiecznych, by jak najmniej myśleli o chorobie, o bliskich, którzy są daleko. – W takiej sytuacji najlepszy jest teatr. Dzieciom, szczególnie tym z onkologii, którym zazwyczaj nie pozostało wiele czasu, teatr daje moc na dalsze życie. I kiedy przyjeżdżają aktorzy, one przez godzinę trwania przedstawienia, czasem dłużej, nie muszą myśleć o swojej chorobie. Aktorzy wprowadzają je w świat baśni, tajemnicy. Przemawiają językiem prostym i bardzo sugestywnym. Traktują małych widzów niesłychanie poważnie. I to, co jest niezwykłe, przyjeżdżają za darmo i na każde wezwanie. Jak to pogotowie. To naprawdę niezwykły teatr.
Pielęgniarki z oddziałów dziecięcych podkreślają nieomal misyjne traktowanie przez zespół występów w szpitalu. Pani Anna Mrozińska, nauczycielka z PSK nr 2 w Szczecinie wspomina, jak pogotowie powtórzyło spektakl przy łóżku jednego widza. Dziewczynki, która była po zabiegu i nie mogła uczestniczyć w przedstawieniu.

– Nauka dawno już odkryła terapeutyczne właściwości śmiechu i dobrej zabawy, a codzienna szpitalna praktyka i doświadczenia Pogotowia Teatralnego to potwierdzają – mówi jeden z wielu sprzymierzeńców tej nietypowej sceny, dr Józef Matuszewski, ordynator Szpitala Dziecięcego przy ul. Św. Wojciecha w Szczecinie. – Najlepiej widać to w grupach najmłodszych pacjentów śledzących perypetie bajkowych bohaterów z wypiekami na twarzy. Nawet te najbardziej cierpiące, po obejrzeniu przedstawienia odzyskują psychiczna równowagę i zapominają na chwilę o swoim nieszczęściu i doskwierającej mocno rozłące z najbliższymi. Bywa, że po opuszczeniu szpitala przez aktorów sami próbują kontynuować zabawę, tworzą dekoracje i przedstawienia, z którymi odwiedzają bardziej od nich chorych kolegów przykutych do łóżek.

Bar zamknięty

„… bo kochamy wszystkie dzieci
i chcemy Wam pomóc,
aby szczęście zamieszkało
w każdym domu „.

Od 2001 roku zaczęliśmy odwiedzać regularnie tereny wiejskie. Podsunął nam ten pomysł Wiesław Lewoc, aktor Pogotowia Teatralnego, dziś p.o. dyrektora Zamku Książąt Pomorskich w Szczecinie. Wyprodukowaliśmy kolorowy spektakl z pogranicza baśni i kabaretu pt. „Od Lecha do Lecha. Historia Polski na wesoło z odnośnikami do współczesności”. Wesoły, rozśpiewany spektakl z muzyką Marcina Pawlika. Zaproszenia napływają z całej Polski. Nie wszędzie jesteśmy w stanie dojechać, niestety. Nie wszędzie są odpowiednie sale. Gramy w każdych warunkach: w domach kultury, szkołach, na korytarzach, w salach szpitalnych, kościołach, kaplicach, domach prywatnych, na skwerze przed wiejskim sklepem i w wiejskim barze. Podczas letniej trasy w 2002 r zajechaliśmy do miejscowości Godków Osiedle. Na salę teatralną przerobiliśmy wiejski bar. Po spektaklu mieszkańcy zapraszali ponownie, deklarując częstsze zamykanie baru, by móc obcować z kulturą na co dzień. W innej wiosce przydał się bardzo barowy bufet. W pozycji horyzontalnej oglądał spektakl chłopiec z nogą w gipsie. Ile korzyści może płynąć z zamknięcia baru.

Nasz przyjazd staje się również okazją do zaktywizowania miejscowej społeczności. Zapowiedź wizyty teatru w niejednej wiosce pozwoliła wymalować miejscową świetlicę, zorganizować festyn dla mieszkańców okolicznych wsi, konkursy plastyczne i ekologiczne dla dzieci, dyskotekę czy wspólne pieczenie kiełbasek. Dzieci, od wczesnych godzin rannych niecierpliwie wypatrywały przy drodze samochodu z logo naszej Fundacji na masce. Wizerunek uśmiechniętej dziewczynki z teatralną maską zaprojektowany przez Magdalenę Kalenin (absolwentkę ASP w Poznaniu) wzbudza uśmiech i sympatię. W wielu wsiach na widowni zasiadali odświętnie ubrani starsi i młodsi. Było to święto dla wielu społeczności. W Mirowie, liczącym 100 mieszkańców, na widowni zasiadło 90 widzów.

Pobyt w polskich wsiach przypomniał nam o staropolskiej serdeczności i gościnności, a autorowi niniejszego tekstu pozwolił na nowo odkryć sens uprawiania zawodu aktora. O aktorstwie ktoś kiedyś powiedział, że to zawód, który przynosi najwięcej zawodów. Jest wyjątek. Praca aktora w Pogotowiu Teatralnym.

Po spektaklu

W ciągu 10 lat działalności odwiedziliśmy kilkaset miejscowości, niektóre wielokrotnie. Wszystkie nasze spektakle wystawiliśmy w małym Korytowie. Byliśmy świadkami powstawania Ośrodka Wspierania Rodziny pod kierunkiem księdza Sławomira Kokorzyckiego. Od niedawna gramy na scenie nazwanej przez księdza „Teatrem pod Wiatą”. Jest scena, oświetlenie, nagłośnienie, a przed nami widownia mogąca pomieścić nawet 400 osób.

Od naszych widzów otrzymujemy wiele dowodów sympatii w postaci ciepłych słów, kwiatów, laurek, rękodzieła artystycznego, słodkich całusów od dzieci i podziękowań. Podziękowania i opinie zajmują wiele miejsca w naszym archiwum. Oto kilka z nich:

Szkoła Podstawowa w Bobolicach: Dziękujemy za możliwość obejrzenia przedstawienia w naszej szkole. Profesjonalna gra aktorów, bogata i atrakcyjna scenografia oraz dobrze dobrana oprawa muzyczna wzbudziły w oglądających uczniach żywe zainteresowanie przekazywanymi treściami. Jako nauczyciele jesteśmy zadowoleni, ze zaproponowany spektakl porusza ważne problemy zdrowego trybu życia. Ponadto porusza problem narastającej wśród dzieci i młodzieży fali zagrożenia różnego rodzaju uzależnieniami. Przedstawienie w/w problemów w atrakcyjny sposób (słowo, ruch, muzyka, wspólna zabawa) daje gwarancję na dotarcie do umysłów młodych ludzi. Właśnie taka forma, a nie typowy wykład. Dziękujemy. Życzymy sukcesów.

Szkoła Podstawowa w Małkocinie: Spektakl w sposób barwny, obrazowy przedstawił wszystkie kwestie ekologicznego stylu życia. /…./ Przedstawienie wzbogaciły fragmenty poezji poruszającej tę problematykę. Doskonała oprawa muzyczna (Dariusz Kabaciński) sprawiła, że całość była niezwykle spójna. Profesjonalizm i komunikatywność aktorów zaktywizowały całą widownię, budząc jej aplauz. Spektakl będzie z pewnością niezapomnianym wydarzeniem w naszej szkole ze względu na walory artystyczne i wychowawcze.

Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy w Świątkach: … mieliśmy wrażenie, że wystąpił przed nami cały batalion aktorów, a było ich tylko dwoje. Po mistrzowsku i w rekordowym tempie zmieniali się w różne postaci. Kochani, będziemy Was długo pamiętać!

Szkoła Podstawowa nr 28 w Szczecinie: … Piękna scenografia, humor, pięknie podany tekst sprawił, że dzieci były bardzo zainteresowane. Wspaniała gra aktorów, piosenki, nastrój – to kolejne elementy, które zadecydowały o wspaniałym spektaklu. Bardzo podobało nam się włączanie dzieci do akcji toczącego się spektaklu.

Łobeska Fundacja Pomocy Dzieciom – Święto Radości : Prosimy o przyjęcie podziękowań za umożliwienie zorganizowania na naszym terenie występów Pogotowia Teatralnego ze Szczecina. Bezpłatne spektakle obejrzało ok. 400 dzieci z naszego miasta i okolicznych wsi. Występy zostały odebrane przez dzieci i towarzyszących im dorosłych ze szczególnym entuzjazmem. Pojawienie się „prawdziwego” teatru w gminie o popegerowskim charakterze okazało się prawdziwie wielkim świętem dla jej mieszkańców. W miejscowości Karwowo, gdzie spektakl grany był w Kościele (z braku odpowiedniego miejsca), nigdy nie miało miejsce żadne wydarzenie z obrębu kultury o podobnej randze.
To tylko kilka z kilkuset opinii i podziękowań, które wpłynęły na nasz adres po prezentacji spektakli.

Ja i kolega

„Pogotowie Teatralne to ja i kolega,
chcecie znaleźć lek na chandrę
nasz wezwijcie teatr” – śpiewamy w refrenie naszej piosenki do słów szczecińskiego poety Henryka Banasiewicza. Z trzyosobowej nieformalnie działającej grupy przekształciliśmy się w Fundację Pogotowie Teatralne. Pierwsze Pogotowie Teatralne w Polsce z siedzibą w Szczecinie. Dzisiaj jest już ponad 40 osób sprawdzonych w pracy z dziećmi, odpowiedzialnych, które mogą na siebie liczyć. Niestety, pojawiły się grupy nieuczciwych ludzi, którzy, mimo zastrzeżenia przez nas nazwy Pogotowie Teatralne w Urzędzie Patentowym, używają naszej nazwy i podszywają się pod nas, wykorzystując bardzo dobrą markę i osiągnięcia. Przoduje w tym grupa aktorów z Wrocławia.

Staramy się nie zawieść naszych małych widzów. W czasie dziesięcioletniej działalności tylko 6 razy byliśmy wzywani natychmiast, musieliśmy zadziałać jak pogotowie. Zawinili aktorzy, którzy nie dojechali mimo wcześniejszych umów na spotkania z dziećmi. Staramy się być gotowi na każde wezwanie. Dlatego też nasze spektakle mają dublowane obsady. Do jednej roli przygotowanych jest co najmniej dwóch aktorów. Odwiedzając pacjentów w szpitalach zawsze musimy być zdrowi, żeby nie stwarzać dla dzieci dodatkowego zagrożenia. Czujemy się odpowiedzialni za naszych widzów.

– Czasami się śmieję, że jesteśmy odpowiedzialni za tych, którzy w teatrze są po raz pierwszy – mówi Olga Adamska, na co dzień aktorka Teatru Polskiego w Szczecinie. – Być może ktoś z nich będzie kiedyś zdawał do szkoły teatralnej? To zaszczyt, że jesteśmy dla nich pierwszym takim doświadczeniem.

Swoje zawodowe doświadczenie podarował Pogotowiu Wiesław Łągiewka. – Śpiewałem w operze, grałem w teatrze dramatycznym, kabarecie, ale nigdy nie miałem kontaktu z lalkami. W Pogotowiu Teatralnym nauczyłem się lalkarstwa. Z domu wyniosłem, ze trzeba oddać to, co się dostało. Kiedyś, gdy z przyczyn losowych zabrakło mi pieniędzy, mój profesor Eugeniusz Szynkarski pomagał mi. Pożyczał pieniądze. I zawsze mówił: „Ty mi tych pieniędzy nie oddawaj. Jak będziesz je miał, oddaj innym. Bardziej potrzebującym”. I dziś staram się to robić, grając w Pogotowiu Teatralnym. Jasne, że zawsze znajdzie się ktoś, kto zapyta: „Co ty z tego masz?”. Odpowiadam wtedy: „Gram z potrzeby dawania siebie”. Ot, choćby takiemu dzieciakowi, który jest niewidomy i prosi, by mu pozwolić dotknąć wszystkich pluszowych bohaterów sztuki.

Dzisiaj w grupie przyjaciół wspierających pogotowie i dających radość innym są aktorzy, socjolog, nauczyciele, uczniowie szkół średnich, studenci, kompozytorzy, lekarze i terapeuci.

Uśmiechaj się mimo wszystko

Tę zasadę stosujemy w swoim życiu i staramy się przekazywać ją dalej, wszędzie tam, gdzie jesteśmy. Napływa do nas wiele serdecznych słów z całej Polski. Po emisji reportaży o Pogotowiu Teatralnym w programach telewizji publicznej i stacjach komercyjnych, rozgłośniach radiowych, nadchodzi wiele listów. To właśnie te wszystkie ciepłe słowa dodają nam sił i pomysłów do dalszej, dającej tyle radości pracy.

Andrzej z Krakowa: Jestem pełen podziwu dla Was i pracy, którą wykonujecie. Żałuję, że w Krakowie nie ma tego typu zapaleńców. Myślę, że uśmiech dziecka jest dla Was największą zapłatą. Życzę dużo uśmiechu, a radość dzieciaków niech dalej będzie dla Was motorem.

Paweł z Gdańska: Jestem studentem V roku Wydziału Lekarskiego Gdańskiej Akademii Medycznej. Jestem pod dużym wrażeniem tego, co robicie. Zainspirowaliście mnie do podjęcia podobnej akcji na terenie Trójmiasta. Chciałbym zaangażować do mojego pomysłu studentów, lekarzy i aktorów oraz wszystkich ludzi dobrej woli. Będę wdzięczny za wszelkie rady i wskazówki.

Magda z Katowic: Jesteście wspaniałymi ludźmi, chciałabym żeby było na świecie więcej takich ludzi jak Wy. Jeżeli trzeba pomóc to z wielką przyjemnością.

Agnieszka z Lublina: Właśnie obejrzałam Magazyn Ekspresu Reporterów i jestem pod wielkim wrażenie tego, co Państwo robicie. Jestem nauczycielką, pracuję z młodzieżą i dzięki Wam wiem już, jak można wykorzystać ich potencjał !!! /…./ Trzymajcie tak dalej !!!”

Magda: Jestem pod ogromnym wrażeniem. Dziś zobaczyłam program o Was. Zazdroszczę Wam, ze Wasza praca i życie mają cel. Bardzo chwalebny. Ja się gubię… czuję, że mogłabym także dać radość dzieciom, choć nie mam talentu aktorskiego. Na razie nic w tym kierunku nie robiłam, ale… Daliście mi inspirację !!!”

Wanda z Torunia: Dziękuję. Przed chwila zobaczyłam reportaż o Waszej nadzwyczajnej działalności. Myślę, ze nie często zdarza się ludziom zapłakać, patrząc w bezbarwny ekran „pudła”. A patrząc, jak kilku zapaleńców daruje radość małym nieszczęśnikom, niejednemu oczy zaszły mgłą. Jesteście życiem dla dzieciaków. Ta jedna czy dwie godzinki z Wami to powrót do wszystkiego, co wybiega poza cierpienie. Myślę, że bardzo wiele mądrości, dobroci i zastanowienia się nad tym, ile każdy z nas z odrobiną śpiewu na ustach, z metrem kolorowego materiału, mógłby ofiarować innym, powiedzieliście dzisiaj nam wszystkim, którzy z tępym wyrazem oczu oglądamy filmy z „pif-paf”. Pokazaliście, jak się tworzy radość.

Z ostatniej chwili

Przed 5 laty zaproponowaliśmy naszym znajomym wystawienie spektaklu z okazji urodzin dziecka w ich mieszkaniu. Informacja o naszym pomyśle rozeszła się pocztą pantoflową. W 2007 roku teatrem urozmaiciliśmy urodziny 39 dzieci.

Od roku mamy małą salę prób, biuro, pracownie krawiecką poza naszym mieszkaniem. Magazyn kostiumów i dekoracji nieco wcześniej udało nam się przenieść do wynajętych pomieszczeń.

Oprócz „Teatru Domowego dla Okruszków” rozpoczęliśmy już od maja wystawianie spektakli w Zamku Książąt Pomorskich w Szczecinie. Więcej chętnych będzie mogło obejrzeć nasze spektakle. W listopadzie odbyła się 6. premiera Teatru „Dla Okruszków” zatytułowana „Kuchnia od kuchni”.

Zaczynają napływać zaproszenia z zagranicy. Przygotowujemy fragmenty spektakli i nasze piosenki w językach niemieckim, angielskim i włoskim.

Pogotowie Teatralne pracuje bardzo intensywnie i od czasu do czasu bywa nagradzane za leczenie teatrem i śmiechem. O zespole i wszystkim, o czym nie opowiedziałem, nagrodach i wyróżnieniach można przeczytać na www.pogotowie-teatralne.home.pl. Serdecznie zapraszam.

Tomasz Jankiewicz – Kawaler Międzynarodowego Orderu Uśmiechu 2008.

(Dodano: 2008-12-01)

Dodaj komentarz