Odkrywane na nowo – Grunt to wspólne działanie

„Razem, młodzi przyjaciele!” Dziś takie hasło, odwołujące się do ducha zespołowego i kolektywnego, raczej nie wzbudzi entuzjazmu ani dzieci, ani ich rodziców. Ci drudzy mają bowiem w pamięci różne działania zbiorowe sterowane odgórnie, choćby czyny społeczne czy obowiązkowe pochody pierwszomajowe. Ci pierwsi natomiast są indywidualistami, przede wszystkim własną osobę mającymi na względzie…

Jednak ani myślę w niniejszym szkicu wdawać się w rozważania pokoleniowe. Teren to grząski i niebezpieczny, lepiej po prostu przyjrzeć się lekturze, która afirmuje wspólne bycie i radość ze wspólnotowych poczynań. Jest to powieść Marii Stengert Zapraszamy do smoka (M. Stengert,Zapraszamy do smoka, il. D. Konwicka, Warszawa 1977).

Zapraszamy do smoka

W tej książce wszystko zaczęło się dzięki nauczycielowi przyrody, który wpadł na pomysł, by na szkolnym boisku zorganizować wystawę psów – zarówno rasowych, jak i kundli. Tak się to przedsięwzięcie młodym ludziom spodobało, że wymyślili jeszcze coś, a mianowicie spektakl. Pomógł im redaktor, mieszkający w okolicy, przychylnie nastawiony do osiedlowych inicjatyw. Na dziecięce zamówienie napisał sztukę, a młodych aktorów przygotowała do występu pani Rutarzanka, również mieszkanka osiedla, występująca w jednym ze stołecznych teatrów, mająca doświadczenie w pracy z zespołami amatorskimi. Także inni dorośli wspomogli dzieci: dyrektorka przedszkola zgodziła się użyczyć im tarasu jako sceny i pożyczyła krzesła dla widzów, jedna z mam przygotowała cyrkowy występ dziewczynek, a jej mąż wykazał się zdolnościami, uczestnicząc w przygotowaniu dekoracji.

Wystawiona na tarasie przedszkolnym sztuka Blada hrabina, czyli pilnik w łokciu dziecka, okazała się sukcesem. Widownia doceniła poczucie humoru redaktora, spontaniczność aktorów, bystrość umysłu rezolutnego Czarnego Piotrusia i wdzięk pulchniutkiego Jacusia w milczącej roli brzdąca z narzędziem ślusarskim ukrytym w gipsie.

Oczywiście, najważniejsze były nie wartości artystyczne, tylko entuzjazm wszystkich, którzy zaangażowali się w wystawienie sztuki. Potknięć organizacyjnych osiedlowej grupie przyjaciół trochę się przytrafiło. Pewnego aktora poraziła trema i miał problem z rozpoczęciem swojej kwestii, krzesełko złamało się pod jednym z rodziców, no i musiano ogłosić pięciominutową przerwę, by widzowie śmiejący się do rozpuku trochę ochłonęli. Jednak były to drobiazgi, które uczyniły przedstawienie ciekawszym i zabawniejszym.

Aż czytelnik zaczyna zazdrościć powieściowym postaciom, że udała im się taka pyszna zabawa. Nikt się nigdzie nie śpieszył, dorośli byli ciekawi przedstawienia, nie wykręcali się brakiem czasu i pracą. Poza tym możemy sobie przypomnieć, że bez komputera, Internetu i telefonii komórkowej da się fantastycznie spędzać czas. Dla naszych pociech brzmi to niewiarygodnie, a ponieważ słowa rodziców zazwyczaj uznają za marudzenie, na pewno lepiej podsunąć im pewien tekst…

Agnieszka Urbańska

(Dodano: 2009-08-08)

Dodaj komentarz