„Baśnie dla Antosia” – recenzja książki

Po przeczytaniu „Baśni dla Antosia” pewna – a może raczej: pełna (ale nie jestem pewna…) – jestem sprzecznych uczuć. Po pierwsze, zastanawiam się, czy tytuł jest adekwatny do zawartości. Pojęcie „baśnie” niesie w sobie pewien ciężar znaczeniowy, co powoduje, że przypisujemy je określonym autorom lub kulturom, a niewątpliwie kojarzą nam się z czymś dawnym i zawierającym elementy wierzeń ludowych. Te „…dla Antosia” nazwałabym raczej bajkami.

Odniosłam wrażenie, jakby książka była swoistą autoterapią autorki, pozwalającą na pozbycie się pewnych traum z dzieciństwa. Z jakiegoś powodu łatwo dociec, z którymi elementami świata przedstawionego autorka jest silnie związana, a do których czuje wyraźną niechęć, lecz wydają się jej dobrze znajome. Teoretycznie książka przeznaczona jest dla dzieci powyżej szóstego roku życia, a ja się zastanawiam, czy ta granica nie powinna być podniesiona wyżej.

Te sześć historii, zamkniętych w kwadratową książeczkę z nogami pajaca na okładce, bardzo się od siebie różni. Inni są bohaterowie, miejsca i czas, choć ten bywa nieokreślony. Jest Królewna, która posługuje się komputerem; jest Chłopiec, mieszkający na blokowisku; są trzy piękne okręty z dawnych czasów; lalki, pajacyk, miś i dziewczynka szukająca sklepu z mamami. Na pierwszy rzut oka opowieści, czy, jak chce autorka, baśnie, nie mają ze sobą nic wspólnego… A jednak, gdy bliżej im się przyjrzeć, można stwierdzić, że dotyczą wielu ludzkich uczuć: nietolerancji, zawiści, niezrozumienia, niechęci, niewdzięczności etc., z których każde rodzi trudne problemy i pytania. Pytania, na jakie bardzo często nie znajdujemy odpowiedzi albo nie potrafimy, jako rodzice, ubrać ich w słowa. Książka Moniki Rakusy może dopomóc ich znalezieniu.

„Baśnie dla Antosia” zilustrowane są na dwa sposoby, choć jedną ręką: Lucyny Talejko-Kwiatkowskiej. Gdy ilustracja rozpoczyna kolejną historię, kolorowa i malowana pastelami, gdy znajduje się w jej środku – jest grafiką rysowaną tuszem, lekko tylko (lub wcale) podbarwioną. Obrazy te wykonane są starannie i zdradzają kunszt artystki oraz jej pracowitość. Mają jednak dwa szkopuły: nie zawsze odzwierciedlają to, co jest w tekście (niewiele jest tych wpadek, ale zawsze!) oraz zawierają komentarze – fragmenty tekstu (zdania lub tylko ich części), co uważam za zabieg zupełnie bezcelowy, przecież dzieci z łatwością same wychwytują, do którego momentu w toczącym się opowiadaniu ilustracja się odnosi.

Gdy przymkniemy dorosłe oczy na pewne niedoskonałości książki, a damy się wciągnąć w wir wydarzeń i ponieść uczuciom, jakie się z nimi wiążą, to może się okazać, że zarówno my, jak i nasze dzieci „wyciągniemy” z niej piękną lekcję o życiu.

Agata Hołubowska

nasza ocena: 3

dla
Baśnie dla Antosia
Monika Rakusa
il. Lucyna Talejko-Kwiatkowska
wyd. W.A.B., 2010
wiek: 6+

przeczytaj fragment książki

(Dodano: 2010-10-10)

Dodaj komentarz