„Książka o Hani” – recenzja książki

Chciałam tę książkę przeczytać z dwóch powodów: po pierwsze, we wstępie Małgorzata Musierowicz opisała bardzo ładną historię na temat dziecięcej nią fascynacji, jej zagubienia, a potem przypadkowego odnalezienia; a po drugie nazwisko autorki nic mi nie mówiło. Nigdy wcześniej o Wandzie Ottenbreit nie słyszałam. Dlaczego tak się stało, wyjaśniło się już po kilku stronach wstępu. Otóż autorka ta tworzyła we wczesnych latach powojennych, a później przestano wydawać jej książki. Jeśli w jakiejś bibliotece zachował się pożółkły i zakurzony egzemplarz, to nazwisko mogło przetrwać. Jeśli nie – zaginęło tak samo, jak zaczytane książki. Dopiero gdy Małgorzata Musierowicz w wywiadzie radiowym wspomniała o swojej ulubionej publikacji z dzieciństwa (nie pamiętając nawet nazwiska jej twórczyni), powieść powróciła do swej wielbicielki. A to dlatego, że audycji słuchały córki Wandy Ottenbreit. Mało tego, wielbicielka uznała, że warto zapoznać z nią współczesne dzieci i własnoręcznie ją zilustrowała; książka ukazała się więc w nowej szacie graficznej.

I wcale się Małgorzacie Musierowicz nie dziwię. Nie dziwię się, że jako mała dziewczynka zachwyciła się tą książką i nie dziwię się, że postanowiła ocalić ją od zapomnienia. Dlaczego? Dlatego, że wydarzenia opisane w tej powieści są spełnieniem dziecięcych marzeń, snów i wyobrażeń powstającym dzięki bajkom. Bo w „Książce o Hani” można znaleźć: Królewnę i Rycerzy, Ali Babę i Czterdziestu Rozbójników, Babę Jagę mieszkającą w piernikowym domku na kurzej stopce, różne potwory, Pustynię i Araba w Oazie, Syrenkę, wujcia Wieloryba, Smoka, czarodziejskie Złote Jabłka, Szklaną Górę, uff… Można by długo wymieniać, bo to jeszcze nie wszystko! Pewnie się dziwicie, jak tyle różnych bajek można zawrzeć w jednej? Ano, można. I nie wyszedł z tego taki miszmasz, jakby się mogło wydawać. Najłatwiej chyba tak wiele różnorodnych wątków połączyć jedną nicią, którą jest wędrówka bohaterów poprzez różne krainy. Ci bohaterowie to Hania, jej Duży Brat, a w drugiej części Mały Braciszek. Bo książka ma dwie części: w pierwszej Hania i Duży Brat wyruszają w poszukiwaniu szczęścia, a w drugiej to szczęście (czyli Mały Braciszek, bo o nim marzyła mama!) idzie sobie z Hanią na wycieczkę, ot tak, z nudów. Duży Brat też się w niej pojawia i to w najodpowiedniejszym momencie.

Nie sposób opisać, czy choćby streścić tutaj wszystkie przygody. Zresztą, nie miało by to najmniejszego sensu. Dość wspomnieć, że jest ich bardzo dużo, bo tomisko ma dwieście stron pisanych drobną czcionką. I wystarczy dodać, że wszystko tu jest możliwe: gadające ryby, spotkanie z panem Twardowskim na księżycu, pływanie w łódce zrobionej z liścia, wędrówka przez dżunglę na dmuchanym słoniu, wejście na Szklaną Górę, przechytrzenie Dżina z butelki etc. Te cuda zdarzają się głównie dzięki temu, że dorośli nie mają do nich dostępu. Zupełnie tak, jakby poprosić gromadę dzieci o opowiedzenie własnych interpretacji znanych baśni i bajek. Z drobną różnicą, że tę książkę stworzyła jedna osoba. Za to z wyobraźnią Czterdziestu Rozbójników.

Agata Hołubowska

nasza ocena: 5
o hani
Książka o Hani
Wanda Ottenbreit
il. i przedmowa: Małgorzata Musierowicz
wyd. Akapit Press, 2010
wiek: 6+

(Dodano: 2010-11-23)

Dodaj komentarz