„Był sobie człowiek” – recenzja gry

Po filmie animowanym „Było sobie życie” (o anatomii człowieka) powstało jeszcze sześć innych serii autorstwa Alberta Barillé. Wśród nich „Był sobie człowiek” – na temat historii cywilizacji, największych dokonań ludzkości, jej ważnych religii i postaci oraz istotnych wydarzeń historycznych. Do filmu, naszpikowanego szczegółami i datami, powstała encyklopedia i gra planszowa. Zastanawiałam się, jak można stworzyć grę, by choć w części dotykała zagadnień zawartych w filmie. A jednak jej twórcom – z wydawnictwa Hippocampus – to się udało!

Wyobraźmy sobie sporych rozmiarów planszę. Na niej kwadratowe pola ułożone spiralnie, schodzące się do środka. Przy nich ważne daty z opisanymi wydarzeniami. Kilka pól odznacza przełomy epok (za ich przekroczenie otrzymuje się premię), a każde pole oznaczone jakimś obrazkiem, te zaś symbolizują czynność, którą należy wykonać. Na planszy leżą cztery stosy kart, obok banknoty z dukatami, żetony Zbójów i Karty Mecenasów. Wyjaśnijmy wszystkie elementy po kolei.

Był sobie człowiek

Każdy z graczy ma do dyspozycji pionek (są to postacie z filmu – każdy może sobie wybrać jedną spośród ośmiu), kartę postaci, którą się wybrało (każda ma punktowane cztery cechy: siłę, spryt, inteligencję i talent), trochę pieniędzy na start i dwie kostki. Rzucamy po kolei, jak w tradycyjnej grze. Jeśli trafimy na pole Skarb – otrzymujemy 300 dukatów, jeśli na Koniczynkę – rzucamy jedną kostką i jej wartość mnożymy razy 30 – suma to kwota, jaką otrzymujemy z banku. Z polem Podatek nie jest już tak przyjemnie – postępujemy jak przy Koniczynce, ale mnożymy razy 20 i sumę musimy oddać bankowi. Gdy staniemy na polu Pojedynek, musimy wybrać jednego gracza i wykonać z nim zadanie zapisane na specjalnej karcie. Czasem jest to rzut kostką, czasem trzeba odpowiedzieć na pytanie, a czasem sprawdzić dane na karcie postaci… Gdy grają dwie osoby, nie ma problemu z wyborem przeciwnika, gdy więcej – trzeba uważać, by nikogo nie urazić. Pojedynek oznacza szansę lub stratę, a rezultat zależy często od szczęścia. Podobnie sytuacja się ma z polem Ryzyko – tutaj też bierzemy ze stosu kartę i wykonujemy daną czynność, tyle że nikogo nie wyzywamy na pojedynek. Wśród nich są dodatkowe karty – z wizerunkami Mistrza lub Zbója. Dzięki Zbójowi można „zagarnąć” pięć pól z planszy i pobierać sowite myto od graczy za ich odwiedzenie. Karta Mistrz może przed tą opłatą uchronić. Są jeszcze pola ze znakami zapytania – Pytanie, które należy wybrać spośród pytań tekstowych lub obrazkowych. Pytania są zamknięte – wybiera się jedną spośród trzech odpowiedzi, a w sprawdzeniu poprawności pomoże „magiczny detektor odpowiedzi”, czyli kawałek czerwonej folii (odpowiedź jest „zamazana” czerwonymi kreskami – przyłożenie folii pozwala ją odczytać). Obrazkowe pytania nie są tym, czym mogą się wydawać. Od tekstowych różnią się tym, że dołączony jest do nich obrazek, np. portret króla lub innej ważnej postaci. Ale pytania są równie trudne. Co ciekawe – dotyczą historii Polski (pojawiają się tu nie tylko władcy, ale także np. Chopin, Kopernik, Skłodowska-Curie). Gracz sam decyduje, na które pytanie chce odpowiedzieć, ale musi pamiętać, że za prawidłową odpowiedź na pytanie tekstowe otrzyma 200 dukatów, a za obrazkowe – 150.

Gdy już zgromadzimy odpowiednią sumę, możemy wykupić Kartę Mecenasa (za 500 lub 1000 dukatów). Jest to inwestycja w kulturę i sztukę. Na kartach znajdują się sławne światowe budowle (nie brak także polskich) – każda jest obszernie opisana. Przydadzą się one na koniec gry, bowiem wtedy należy je spieniężyć. Jeśli chcemy podwoić ich wartość, musimy odpowiedzieć na pytanie. Tym sposobem można sporo zarobić, gdyż stawką są już tysiące. Wygrywa ten, kto jest bogatszy!

Mistrz i Globinka

Choć początkowo gra wydawała mi się szalenie skomplikowana (tak dużo tych elementów…), to po pierwszych kilku kolejkach już wszystko było jasne i logiczne. Zabawa jest tym ciekawsza, że poza czynnikiem losowym, decyduje także wiedza jej uczestników. Choć producent zaleca grę od 8. roku życia, uważam, że powinny w nią grać raczej starsze dzieci – takie, które mają już w szkole historię. Oczywiście, gra pomoże przyswoić i utrwalić sobie pewną wiedzę, jednak potrzebne są jej podstawy. Brawa dla twórców za tak różnorodne i liczne pytania, również z polskim akcentem!

Gra jest solidnie wykonana, plansza gruba, grafika z filmu wywołuje miłe skojarzenia, a gdzie trzeba – zamieszczone są reprodukcje obrazów lub zdjęcia. Jedynie mam zastrzeżenie do banknotów, bowiem wykonane są z cienkiego jak bibuła papieru, który łatwo się zagina. Po kilku rozgrywkach nie prezentują się dobrze. Warto między kolejnymi rozgrywkami robić sobie przerwy, by nie pamiętać wszystkich odpowiedzi, bo wtedy zabawa będzie mniej emocjonująca. Warto czasem czegoś nie wiedzieć. Polecam!

Agata Hołubowska

Ocena portalu Qlturka.pl 5

Był sobie człowiek

Gra planszowa „Był sobie człowiek”
Autor: Hippocampus
Projekt postaci: Jean Barbaud
Projekt graficzny: Jarosław Żenczykowski
Na podstawie filmu Alberta Barillé
Wyd. Hippocampus, Granna, Procidis
Ilość graczy: 2-4
Wiek: 8+ (a raczej 10+)

Dodano: 2014-05-20

Dodaj komentarz