„Nieznośne słoniątko” – recenzja spektaklu

Podchodziłam do tej recenzji jak przysłowiowy pies do jeża. A to dlatego, że mam bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony spektakl „Nieznośne słoniątko” (oparty na motywach bajki Rudygard’a Kiplinga), który miał niedawno premierę w warszawskim Teatrze Guliwer bardzo mi się podobał – w sferze scenografii, kolorów, obrazów, dźwięków – i reakcji dziecięcej części widowni, z drugiej zaś – w warstwie przekazu – wzbudził moje wątpliwości.

Rzecz dotyczy małego słoniątka, które, zupełnie jak kilkuletnie dziecko, chce wszystko wiedzieć, zasypuje pytaniami otaczających je dorosłych – zwierzęta – w całej okolicy. Męczy je do tego stopnia, że jedno po drugim, doprowadzone dociekliwością i nieustępliwością malca do szewskiej pasji, wymierzają mu karę, powtarzając przy tym jak mantrę: „Stanowczo należy ci się kara – wypnij się. Klapsy to najlepszy środek wychowawczy”.

Cóż, gdy usłyszałam to po raz pierwszy, i kiedy na dodatek wywołało to radość dzieci, pomyślałam, że dobrze, na pewno zaraz myśl taka zostanie „wyklęta”, wykorzystana do tego, by powiedzieć, że klaps to żaden środek wychowawczy. Kiedy usłyszałam to po raz kolejny, nieco się zirytowałam. Jestem bowiem zdania, że wpajanie dzieciom takich wątpliwych mądrości, nawet jeśli mówione są one w teatrze, czyli świecie bajkowym, nieprawdziwym, nie jest dobrą strategią. A do tego jeszcze motyw, że słoniątko, które ciekawskość doprowadziła do bliskiego spotkania z krokodylem, w wyniku czego staje się posiadaczem trąby dłuższej niż inne słonie (bo trzeba wiedzieć, że przed tym zdarzeniem wszystkie słonie miały krótkie trąby), rozważa możliwość wykorzystania wydłużonego narządu do odgrywania się na innych zwierzętach… No i ciągle powtarzające się słowo „nieznośne” – a przecież zwierzak chciał tylko wiedzieć, poznać otaczający go świat i prawa przyrody.

Nie wiem, może odebrałam ten spektakl zbyt dosłownie, za bardzo skupiłam się na analizowaniu treści, zamiast dać się ponieść feerii nasyconych barw, tajemniczej, niekiedy niepokojącej muzyce (ta zresztą wywołała wielką rozpacz kilkorga dzieci, które musiały opuścić salę)… Niewykluczone. My, dorośli, a zwłaszcza ci, którzy zawodowo zajmują się kulturą dla dzieci, mamy skłonność do rozkładania wszystkiego na czynniki pierwsze, oglądania pod światło i szukania ukrytych znaczeń. Wrażenia mojej pięcioletniej córki nie oddawały zupełnie moich wątpliwości. Ona, z dziecięcą zachłannością chłonęła kolory (naprawdę niezwykłe), śmiała się, gdy było śmiesznie, bała, gdy były ku temu powody. A później, niezrażona groźbą, że za ciekawość można dostać klapsa, zasypała mnie setką pytań, w tym: „Dlaczego duże zwierzęta dawały klapsy słonikowi, przecież tak nie można?”. No i co jej miałam powiedzieć?

Ewa Świerżewska

Nieznośne słoniątko
autor: Barbara Kościuszko
reżyseria: Robert Drobniuch
Scenografia: Ireneusz Salwa
Muzyka: Piotr Nazaruk
Inspicjent: Krystyna Bogacka
Nieznośne słoniątko: Georgi Angiełow
Żyrafa: Katarzyna Brzozowska-Ożarowska
Pawian: Krzysztof Prygiel
Struś: Tomasz Kowol
Krokodyl: Tomasz Kowol
Hipopotam: Jacek Poniński, Maciej Owczarzak
Ptak Kolo Kolo: Honorata Zajączkowska
Pyton: Paweł Jaroszewicz
Słoniki: Elżbieta Pejko
Małpy: Zespół Teatru
sugerowany wiek: 4+
Teatr Guliwer
ul. Różana 16
Warszawa

(Dodano: 2009-03-30)

Dodaj komentarz