„Miś Yogi” – recenzja filmu

Któż z nas nie zna misia Yogi, bohatera seriali animowanych filmów powstałych w wytwórni Hanna-Barbera? Ten sympatyczny, mieszkający w fikcyjnym Parku Jellystone niedźwiedź bawi widzów na całym świecie już od przeszło pięćdziesięciu lat.

Na szklanym ekranie debiutował w 1958 roku jako drugoplanowa postać w serialu „Pies Huckleberry”. Trzy lata później awansował i stał się głównym bohaterem kreskówki „Miś Yogi”. Dziś Yogi to swoista instytucja. Postać z filmów animowanych, książek, komiksów, gier komputerowych. Pojawia się na koszulkach, kubkach, plakatach. Tylko kwestią czasu było, kiedy powstanie fabularna produkcja z udziałem niedźwiedzia. I oto jest! Eric Brevig podjął się tego zadania i wyreżyserował aktorską wersję „Misia Yogi”.

Przenosimy się zatem do Parku Jellystone, gdzie Yogi wraz ze swoim najlepszym przyjacielem Boo Boo wiodą spokojny żywot. Ich dzień upływa na obmyślaniu i realizacji planów, jak ukraść wczasowiczom piknikowe kosze z jedzeniem. Niestety, pewnego dnia sielanka zostaje zakłócona. Oto z powodów finansowych burmistrz Brown (Andrew Daly) postanawia zamknąć park, wyciąć i sprzedać drzewa. Yogi nie może pogodzić się z decyzją włodarza miasta. Postanawia działać i nie dopuścić do zamknięcia parku. W misji ocalenia parku pomagają mu strażnik Smith (Tom Cavanaugh) oraz dokumentalistka Rachel (Anna Faris).

„Miś Yogi” jest wersją aktorską, przy czym należy zaznaczyć, że tytułowy bohater i jego przyjaciel Boo Boo to nie przebrani w kostiumy aktorzy, lecz postaci stworzone za pomocą animacji komputerowej. Głosu bohaterom użyczyli w wersji oryginalnej Dan Aykroyd (Yogi) i Justin Timberlake (Boo Boo). W polskiej wersji językowej odpowiednio Adam Ferency i Zbigniew Zamachowski.

Obraz Breviga to lekkie kino familijne. Prosta fabuła i gadające niedźwiedzie na pewno spodobają się maluchom. Także żarty i gagi dostosowane są do poziomu najmłodszych. Tańczące i obrzucające się jedzeniem misie na pewno wywołają na ich twarzach uśmiech.

W filmie obok miśków istotną rolę odgrywają strażnicy. Oglądając film, w pewnym momencie miałam wrażenie, że to strażnik Smith jest najważniejszą postacią w filmie. A jego próby zdobycia serca pięknej dokumentalistki powodują niestety zepchnięcie na dalszy plan misia Yogi.

Ale „Miś Yogi” to nie tylko 80 minut czystej rozrywki, to także swoista lekcja ekologii. Dzieci dowiedzą się o potrzebie istnienia parków krajobrazowych, o zagrożonych gatunkach zwierząt, będą obserwować i podziwiać piękne widoki dziewiczej przyrody.

„Miś Yogi” nie jest arcydziełem. Brakuję mu pewnej magii, która jest obecna w animowanej wersji. Kolejny raz okazało się, że to, co doskonale sprawdza się w animacji niekoniecznie bawi w wersji fabularnej. Prawdopodobnie ci, którzy wychowali się na kreskówce wytwórni Hanna-Barbera, pamiętający brunatnego uciekającego z koszem piknikowym niedźwiedzia, będą trochę rozczarowani. Najmłodsi widzowie spędzą jednak miłe chwile, oglądając na ekranach telewizorów sympatyczne futrzaki.

Barbara Zając

nasza ocena: 4

Miś Yogi

Miś Yogi
Reżyseria: Eric Brevig
Scenariusz: Joshua Sternin, Jeffrey Ventimilia
Premiera: 18 lutego 2011 (Polska) 17 grudnia 2010 (Świat)
Produkcja: Nowa Zelandia, USA
Obsada: Anna Faris, Toim Canavagh, T. J. Miller, Andrew Daly

(Dodano: 2011-06-29)

Dodaj komentarz