„Magiczne jajo” – recenzja spektaklu

Przez kilka miesięcy w Poznaniu wydarzały się rzeczy niezwykłe: w ramach projektu Stary Browar Nowy Taniec dla Dzieci wystąpiły trzy teatry tańca. W miniony wtorek (25.10.2011) dzieci miały okazję obejrzeć ostatni z nich (niestety). Na widowni wśród dzieci ja – żądna wrażeń, zaczarowania światem tańca i wciągnięcia w historię toczącą się na scenie. O spełnienie wszystkich tych zachcianek nie było trudno.

Oto międzynarodowa grupa artystów teatru tańca dla dzieci Mouvoir z Kolonii pokazała spektakl „ZauberEi”, czyli „Magiczne jajo”. Choć rzecz wokół tegoż jaja się toczyła, to jednak więcej do powiedzenia miała kura, która powinna je znieść. Historia tyleż prosta, co piękna i zrozumiała dla dzieci: była planeta, na której żyli różnokolorowi ludzie. Dobrze im się żyło ze sobą, a najbardziej na świecie kochali ciszę. Aż pewnego razu planeta się rozchorowała – kaszlała i kichała (tutaj najmłodsza widownia o mało nie pękła ze śmiechu), a jej mieszkańcy zaczęli się kłócić. Każdy zrzucał winę za stan planety na innych. Ustalono, że należy zwołać konferencję. Ale i na niej ministrowie nie doszli do porozumienia. Dopiero zielony minister przypomniał sobie, że planeta wykluła się z jajka, które zniosła czarodziejska kura. I że to do niej trzeba się udać z prośbą, by zniosła kolejne. Szamani poszczególnych krajów pokazywali kurze najwymyślniejsze tańce – na próżno. Kura albo ziewała i zasypiała, albo odchodziła. Dopiero wspólny taniec przedstawicieli wszystkich krajów (Zielonych, Niebieskich, Różowych, Czerwonych i Żółtych) zdołał ją zainteresować. I oto pojawiło się jajo!

Spektakl teatru Mouvoir w choreografii Stephanie Thiersch dzieje się dwutorowo: na scenie i na ekranie. Zabawne animacje autorstwa Timothée Ingen-Housz wraz ze słowną narracją wprowadzają widzów w świat rozgrywający się na scenie. To właśnie na ekranie kura robi groźne miny lub smacznie chrapie. Czasami projekcje towarzyszą choreografiom, współtworząc z nimi „taniec kolorów”. Łagodne dźwięki muzyki Haralda „Sack” Zieglera oprócz tego, że decydują o rytmie przedstawienia, to jeszcze przenoszą w odległy egzotyczny świat: kojarzą się na przykład z afrykańską wioską, rajską wyspą na rozległym oceanie, lub zwiastują smutny koniec (do którego ostatecznie nie dochodzi), gdy brzmią jak ze starej zniszczonej płyty. Już sami tancerze (trzech mężczyzn i dwie kobiety) o różnorodnej aparycji i kolorze skóry wskazują na niejednorodność świata nie tylko tego scenicznego, ale i realnego.

To, że za pomocą ruchu ciała można opowiedzieć każdą historię, przekonałam się, mając lat kilkanaście, gdy po raz pierwszy w życiu zobaczyłam spektakl teatru tańca w reżyserii mojej obecnej szwagierki. I tak to los splótł mnie z tańcem, który pojawia się w rozmowach przy każdym rodzinnym spotkaniu. Tym bardziej interesowało mnie więc, jak za pomocą ruchu można przedstawić jakąś historię widzom kilkuletnim. Aktorzy-tancerze użyli nie tylko swoich ciał, ale także głosów. Jeden z nich pięknie śpiewał coś na kształt afrykańskiej pieśni. Ruch zaś wyrażał radość, nadzieję, smutek, złość i obawę. Wszystkie emocje można było wyczytać nie tylko z samych gestów, ale także z mimiki i dynamiki ruchów. Niebagatelną rolę odegrały rekwizyty, np. rozrzucone na całej scenie kartki po konferencji ministrów wskazywały na chaos i brak porozumienia. Wreszcie kostiumy (za scenografię służył tylko ekran): różnorodne w barwach i kształtach. A zatem pojawił się czerwony stożek, biały sześcian, zielony prostopadłościan, żółta kula…
Magiczne jajo

Każdy z nich był dodatkowo ogrywany, sprawiając, że strój stawał się niejako partnerem w tańcu. Każdy z nich działał na zmysły i wyobraźnię. Podziwiam pomysłowość ich projektantki (Sabine Schneider) i odwołanie do dziecięcych marzeń sennych, bo odnoszę wrażenie, że każda z tych postaci mogłaby się przyśnić. Podziwiam także doskonałych tancerzy (z Afryki, Azji i Europy), którzy musieli przezwyciężyć ograniczenia, jakie niosły ze sobą te wymyślne kostiumy: taniec w płetwach, uwięzienie w elastycznej kuli z kilkoma otworami, nałożenie na głowy trzech osób drewnianej podłużnej konstrukcji, taniec w kaloszach i bardzo grubych puchowych kurtkach… Spektakl odwoływał się nie tylko do różnorodności i złożoności świata i kultur, ale także do wielozmysłowości – w pewnym momencie widzowie mogli poczuć kwiatowy zapach pudru…

Po reakcjach dzieci było widać, że zrozumiały przedstawioną historię, czuło się napięcie, gdy miały nadzieję, że kura wreszcie zniesie jajo. Widownia żywo reagowała na pojawiające się zabawne postaci, których wielość przedstawiło zaledwie pięciu tancerzy. W końcu to nie lada wyzwanie: przez godzinę przykuć uwagę młodej widowni przy pomocy ograniczonych w ilości, ale jakże bogatych w interpretacji i znaczeń środków wyrazu. A zatem – jestem na tak! Teatr tańca dla dzieci to zjawisko, które ma szansę rozwinąć się w Polsce. Wierzę, że znajdzie swoją widownię, a z czasem także profesjonalnych wykonawców i teoretyków. Bo w tej dziedzinie nie wystarczy znać się na swoim fachu, ale także na dziecięcej psychice. A Stephanie Thiersch dowiodła, że w obu tych dziedzinach nie ma sobie równych.

Agata Hołubowska

ocena: 5

Magiczne jajo
reżyseria, choreografia Stephanie Thiersch
koncepcja, rysunki, animacje Timothée Ingen-Housz
taniec, występują Viviana Escalé (Hiszpania), Mu-Yi Kuo (Taiwan), Vincent Bozek (Francja), Kepha Oiro (Kenia), Nicolas Robillard (Francja)
kostiumy Sabine Schneider
muzyka Harald „Sack” Ziegler / Sack & Blumm
dramaturgia Xenia Bühler
współpraca choreograficzna Viviana Escalé
światło, technika Ansgar Kluge, Niko Moddenborg
stażysta Romy Schwarzer
company Management Felix Wittek
production Ines Disselbrede
PR/marketing Jessica Otten, Nina Speyer
sugerowany wiek: 5+

Spektakl odbył się w ramach projektu Stary Browar Nowy Taniec dla Dzieci.

Pod patronatem portalu Qlturka.pl

(Dodano: 2011-10-28)

Dodaj komentarz