„Dziób w dziób. Szkicownik scenografa” – recenzja

Jak powstaje spektakl teatralny? Od czego się wszystko zaczyna? Kto decyduje o tym, jak będą wyglądać lalki albo w co będą ubrani aktorzy? Te i podobne pytania zadaje sobie każde dziecko, które choć raz było w teatrze. Odpowiedzi na nie można szukać w pewnej pięknej i nietypowej książce.

Z czarnej okładki spogląda na nas gołąb, jego głowę otaczają złote gałązki. Przypomina lwa, który był symbolem jednej z wytwórni filmowych. Czyżby ktoś odważył się z tych panoszących się w miastach ptaków uczynić bohaterów książki? Okazuje się, że tak!

Format książki jest bardzo oryginalny, bardziej pasowałby na notatnik. Kiedy jednak przeczytamy widniejący na okładce podtytuł, wszystko staje się jasne. Mamy przed sobą szkicownik scenografa. Scenograf nie mógłby jednak rozpocząć pracy nad spektaklem, gdyby nie znał tekstu. I to właśnie znajduje się na początku książki.

„Dziób w dziób” autorstwa Maliny Prześlugi, to opowieść o bandzie gołębi. Bandzie, która znajduje się w fazie kryzysu. Właśnie stracili jednego kumpla, gołąb Janusz został pożarty przez kota i teraz Janusza trzeba pomścić. Dumają gołębie, w jaki sposób to zrobić, kiedy obok nich pojawia się inny ptak. Sympatyczny, dobroduszny wróbel Przemek. Przemek nie ma swojej bandy, podobno wyrzucił z gniazda swojego brata i dlatego został odrzucony przez „swoich”. Próbuje więc przyłączyć się do gołębi, choć te podchodzą do niego nieufnie i wrogo. Ale to właśnie dzięki niemu udaje się uniknąć rozlewu krwi. Bo Janusz wcale nie został przez kota zjedzony… Co się z nim stało? I czy Przemek zostanie przyjęty do gołębiej bandy?

Tych, którzy chcieliby poznać odpowiedzi na te pytania, odsyłam do książki „Dziób w dziób. Szkicownik scenografa” lub do poznańskiego Teatru Animacji. Bo to właśnie przy okazji premiery spektaklu „Dziób w dziób” w Poznaniu została wydana ta książka. A w niej, oprócz tekstu, mnóstwo mniejszych i większych rysunków, które wyszły spod ręki scenografa – Roberta Romanowicza. Przedstawiają one projekty wszystkich wykorzystanych w spektaklu lalek. Są tam również szkice scenografii. Przy wielu ilustracjach znajdują się odręczne dopiski ich twórcy, z których można się na przykład dowiedzieć, ilu aktorów potrzeba do animowania Kotki Dolores.

A na końcu gratka dla tych, którzy lubią zaglądać na kulisy – zdjęcia z prób do spektaklu oraz zdjęcia gotowej scenografii, które można porównać z rysunkami scenografa.

„Dziób w dziób. Szkicownik scenografa” zachwyca treścią i formą. Dramat jest pełen zabawnych sytuacji, ale humor i słowne żarty nie przysłaniają mądrego i głębokiego przesłania. Malina Prześluga przypomina czytelnikom i widzom w każdym wieku, że najważniejsze jest to, co nas łączy, a nie to, co dzieli, że przez życie warto iść „dziób w dziób”.

Tę książkę jednak nie tylko dobrze się czyta, ale również ogląda. Zachwyca wspomniana już przeze mnie okładka, zachwyca każda strona. Dzięki szkicom lalek, projektom scenografii oraz zdjęciom z prób, powstaje wspaniała opowieść o magicznym świecie teatru. Warto zaprosić do niego dzieci.

Magdalena Kwiatkowska-Gadzińska
Ocena 5

okładka książki
„Dziób w dziób”, Malina Prześluga, wyd. Tashka

 

Dziób w dziób. Szkicownik scenografa
Malina Prześluga
ilustracje Robert Romanowicz
wyd. Tashka, 2016
wiek: 5+

Dodaj komentarz