„Brat” – recenzja książki

Emilia Kiereś w swej najnowszej książce pt. „Brat” przypomina, a zarazem odświeża rzadko dziś stosowany przez pisarzy gatunek, jakim jest baśń. I to baśń ze wszystkimi jej należnymi cechami: fantastycznymi postaciami, nieokreślonym miejscem i czasem, odwołaniami do wierzeń ludowych, motywem wędrówki…

W odróżnieniu od literatury fantasy (choć w bliskim jej sąsiedztwie) tu postacie realistyczne odgrywają większą rolę, niż te ze świata nadprzyrodzonego. Takie mamy czasy – ponowoczesne – w których dozwolone jest nieograniczone czerpanie ze wszystkich dobrodziejstw kultury i jej wieloletniego dorobku. Najbardziej „Brat” przypomnia mi fascynacje polskich romantyków bajką ludową i słowiańskimi korzeniami polskiej kultury. Te wszystkie gusła, rusałki, skrzaty, wodniki, „kiedy słońce było bogiem”… Choć trudno wskazać punkt na mapie, łatwo można skojarzyć, że akcja rozgrywa się w czasach, gdy większość kraju Słowian porastały gęste puszcze. Tak łatwo było się w nich ukryć…

Bo też i o ukrywaniu się jest w „Bracie” mowa. Oto rodzina: Derwan, jego żona Nawojka, ich synowie-bliźniacy Wir i Mir oraz ich niańka Dobiechna żyją w samotnej chacie w lesie. Wir, dręczony pytaniem o taki stan rzeczy i nieznający odpowiedzi ojca na pytanie o powód wygnania, postanawia ruszyć w świat. Nie uchodzi daleko, gdy już pierwszej nocy naraża się poważnie Leśnemu Duchowi. Trafia do zaklętego lasu, z którego nie ma wyjścia. W ślad za nim rusza Mir. (Nie bez przyczyny chłopcy mają takie imiona: Wir jest porywczy, w gorącej wodzie kąpany, Mir zaś spokojny, często studzi ognisty temperament brata). To, co się później wydarza, to splot zdarzeń i spotkań z postaciami fantastycznymi: piękną Rusałką, złowrogim Wodnikiem, Wiedźmą, która widzi przyszłość, Płanetnikiem rządzącym wiatrem i chmurami, jest wreszcie i małe Bożątko – skrzat domowy, który dba o szczęście swoich podopiecznych.

Tytuł „Brat” w moim odczuciu jest wieloznaczny. Raz, że wskazuje na brata jako najbliższą osobę, na miłość braterską i gotowość oddania życia za drugiego; dwa – bo oto Mir spotyka pustelnika, którym okazuje się… brat Derwana. To on przyczynia się do rozwiązania tajemnicy, która tak dręczyła Wira oraz do szczęśliwego zakończenia historii… Ale o tym… ani słowa więcej.

Emilia Kiereś za sprawą pięknego i nieco archaizującego języka doskonale oddała klimat baśni, mrocznego boru, podwodnych czeluści Czarnego Jeziora, magicznych miejsc, postaci i zdarzeń. Powieść wciąga już od pierwszej strony i trzyma w uścisku zaciekawienia aż do końca. Steruje napięciem czytelnika poprzez nagłe wstrzymywanie głównej akcji, odwracanie uwagi. Taki zabieg jeszcze bardziej nie pozwala na to, by przerwać czytanie. Świetnie nastrój oddają także ilustracje Bartłomieja Kieresia, choć żal, że jest ich stosunkowo niewiele. Stonowane barwy, słowiański klimat, czasami mrok, tajemnica, skupienie na głównych postaciach, bez zbędnych szczegółów, które mogłyby odciągać uwagę…

„Brat” to książka, jakiej jeszcze nie spotkałam we współczesnej literaturze dziecięcej. I choćby z tego względu warta jest uwagi. Drugim powodem jest jej jednoznaczny wymiar moralny: łatwo oddzielić dobre postacie od złych, ale też mocno podkreślony jest fakt wybaczania. Jest to niewątpliwie powieść, która pomoże zrozumieć dzieciom świat i siebie. Bruno Bettelheim miałby co tu robić…

Polecam zwiastun książki

Agata Hołubowska
Ocena: 5

Brat

Brat

Emilia Kiereś
il. Bartłomiej Kiereś
wyd. Akapit Press, 2011
wiek: 6+

Ten post ma jeden komentarz

Dodaj komentarz