„GOTUJEMY. Aktywnościowa książka o kuchni i gotowaniu” – recenzja

„GOTUJEMY. Aktywnościowa książka o kuchni i gotowaniu” Dominiki Czerniak-Chojnackiej Wydawnictwa Babaryba to pozycja godna polecenia nie tylko dla tych, którzy lubią czytać, ale i dla tych, którzy lubią jeść i samodzielnie przygotowywać jedzenie, a także dla tych, którzy lubią rysować, wymyślać i zgadywać. Z tą książką – co więcej – można robić to wszystko na raz!

Książki aktywnościowe już na dobre rozgościły się na półkach księgarskich i w naszych domach, choć mają zarówno rzesze zwolenników, jak i przeciwników. Ci ostatni nie pochwalają niszczenia cennych woluminów i wciąż traktują je niemal jak świętości. Z kolei ci pierwsi chętnie sięgają po rozrywkę, jakiej dostarczyć może wydawnictwo zwane aktywnościowym. Wszak po to zostało stworzone – by je w jakimś sensie zaktywować, czyli w efekcie właściwie zniszczyć… Brzmi to może brutalnie, ale nie oszukujmy się – jeśli mamy coś wycinać, wyrywać, wyklejać, domalowywać itd., to książka nie wyjdzie z tego cało. Jednak być może wyjdzie za to coś nowego, a na pewno oryginalnego i jedynego w swoim rodzaju. Do stworzenia takiego swoistego palimpsestu warto zachęcić dziecko, z którym wspólnie możemy spędzić wiele zabawnych i kreatywnych chwil, wypełniając wydawnictwo swoją twórczością i dopełniając tym samym dzieła.

Książka Dominiki Czerniak jak najbardziej się do tego nadaje – z wielu względów. Przede wszystkim jest wygodna, duża, ale jednocześnie poręczna, w formacie przypominająca brulion (A4) – można w nim swobodnie robić notatki, rysować, malować albo jedynie oglądać zamieszczone tam obrazki. Druga jej zaleta to stonowana kolorystyka – pozycja jest utrzymana w czarno-białej tonacji z żółtymi akcentami, co małemu artyście-kucharzowi nie przeszkadza w uzupełnianiu i doborze tak kolorów, jak i technik. Nie ma tu ograniczeń, zadania możemy wykonywać pisakami, kredkami, farbami, zależnie od tego, co dziecko lubi najbardziej. Proste, odręczne, czasem nieco kanciaste czy wręcz nieporęczne rysunki z jednej strony pomagają dziecku zorientować się w kuchennym wszechświecie (poznajemy podstawowe naczynia i przybory kuchenne, tj. durszlak, tarka, chochla, wałek itp., produkty typu makaron, mąka, ziemniaki itd.), a z drugiej – nie narzucają się i nie przytłaczają swoją formą, pozostawiając dziecku dużo przestrzeni do własnej twórczości.

To, co budzi moje wątpliwości, to uboga i sztampowa karta dań i produktów. Mamy tu rosół (potem wymienionych na jednej stronie kilka innych, tradycyjnych polskich zup), schabowe (trochę niesmaczny żart z kotletem w kształcie mapy Polski), ziemniaki (oczywiście gotowane z koperkiem), mizerię, babeczki, tort, lody, pierniczki, lizak, szarlotkę, naleśniki, pizzę, frytki, żurek. Z mniej tradycyjnych: spaghetti, hummus czy hamburger i kotlety sojowe (żeby wegetarianie nie byli pokrzywdzeni). Trochę, jak widać, proporcja deserów do dań głównych jest zachwiana, pomijając kwestię próby zachęcenia dzieciaków do zdrowszego odżywiania. W ogóle nie pojawiły się zdrowe produkty i dania z nich, np. kasze czy ryby. Smażone kotlety można było swobodnie zamienić na pieczone lub gotowane danie, mizerię na sałatkę z surowych warzyw, a rosół na zupę-krem z buraków czy batatów. Odrobina finezji kulinarnej dodałaby tej książce smaczku.

Szkoda, że od strony dietetycznej książka nie została przemyślana i dopracowana. Pojawiło się też kilka merytorycznych błędów, np. placki ziemniaczane uciera się na małych oczkach, a nie na dużych, makaron gotuje się kilka minut, a nie kilkanaście, itp. W takich miejscach wychodzi brak wiedzy autorki z zakresu podstaw kuchennych, do czego zresztą sama się przyznała w jednym z wywiadów. Razi też w niektórych miejscach niekonsekwencja, np. w nazwach makaronów zastosowane są nazwy polskie (kolanka, wstążki, kokardki itd.) i wśród nich zaplątało się jedno włoskie spaghetti (polskie nitki), zaś w alfabecie (fajnie wymyślona literowa przekąska) wymieniane są zawsze produkty spożywcze, poza literką D – tu pojawia się deska do krojenia, oraz U – jak „ups”, gdy zbije się talerz. Można było się jednak postarać o spójność w tym przypadku.

Książka mimo to daje pole do popisu i do świetnej zabawy. Możemy z dzieckiem uczyć się literek, pisać, liczyć i dzielić (jabłka na ćwierci), projektować (obrus i zastawę stołową), i zamieniać zwyczajne rzeczy w niezwykłe stworki lub nadzwyczajne przedmioty. I choć niektóre aktywności wydają się nam znane skądinąd (np. wstrząsanie czy przekręcanie książki znamy doskonale z innego autora Babaryby, czyli Hervé`a Tullet`a), to jednak można przymknąć na to oko i po prostu bawić się dobrze.

Magda Raczek

Gotujemy

GOTUJEMY. Aktywnościowa książka o kuchni i gotowaniu

Dominika Czerniak
wyd. Babaryba, 2017
wiek: 5+

Dodaj komentarz