Na początku jest potrzeba… – wywiad z Natalią Luniak – właścicielką Kalimby

Kalimba to pomysł na bycie mamą, na sposób życia, na dobrą zabawę z bycia rodzicem. Nie tylko dzieci mają się bawić tymi zabawkami. Chodzi o to, aby rodzicom też chciało się nimi bawić – mówi Natka Luniak w rozmowie z Agatą Hołubowską.

Agata Hołubowska: Czym się zajmowałaś przed stworzeniem Kalimby?

Natka Luniak: To dość trudne pytanie… Właściwie niewiele zdążyłam zrobić, zanim powstała Kalimba. Byłam na trzecim roku studiów na Europejskiej Akademii Sztuk w Warszawie, gdy ją założyłam.

AH: Skąd tak wcześnie pomysł na Kalimbę? Miałaś już wtedy dzieci?

NL: Pierwsze zabawki zaczęłam robić dla mojej córki Heli, będąc jeszcze w ciąży. W 2001 roku, miałam 20 lat i byłam na pierwszym roku studiów, więc dość wcześnie… Zanim w 2004 roku powstała Kalimba, już robiłam zabawki i je sprzedawałam. Najpierw spodobały się mojemu profesorowi od sztuki użytkowej, który namówił mnie do tego, bym zaczęła je sprzedawać.

AH: W jaki sposób? Wśród znajomych, przez Internet? Czy wstawiałaś je do sklepów?

NL: Na początku do galerii wnętrzarskich – pierwszym miejscem było Red Onion. Wśród znajomych zaś rozdawałam, nie sprzedawałam. W sklepie Red Onion był bum – w dwa tygodnie sprzedało się wszystko. I wtedy, po mniej więcej dwóch miesiącach stwierdziłam, że założę firmę.

AH: Początkowo robiłaś ręcznie sama te zabawki?

NL: Tak. Pomagała mi moja przyszywana babcia. Teraz już mam różnych ludzi od różnych rzeczy. Moja starsza córka Hela, która ma 10 lat, i ja je projektujemy.

AH: Co na przykład zaprojektowała Hela?

NL: Ptaszora, serię Miasteczko Heli…

AH: Uczysz ją rysować?

NL: To ona mnie uczy. Jest mistrzynią! Cały czas coś rysuje i konstruuje. Jest bardzo zdolna i to nie jest tylko moja opinia.

AH: Czy dzięki temu dostaje większe kieszonkowe?

NL: Z kieszonkowym nam nie wyszło, bo próbowałyśmy, ale i ja, i ona zapominamy, więc umówiłyśmy się, że zarabia pieniądze za coś, co zrobi. Jak np. projektowałyśmy razem koszulki dla Muzeum Powstania Warszawskiego, to podzieliłyśmy się honorarium. Kupuję też od niej małe rysuneczki, które wklejam do specjalnego zeszytu, ale sama na ten pomysł nie wpadłam – moja babcia tak ze mną już robiła.

AH: Skąd bierzesz pomysły na postacie?

NL: Dużo pomysłów jest z tych zeszytów z mojego dzieciństwa. Te zeszyty przechowuje teraz moja mama w Warszawie.

AH: Przerabiasz swoje rysunki z dzieciństwa czy zostawiasz w oryginale?

NL: Natka Luniak: Z rysunków robię pluszaki. Takim przykładem jest Małpa – kropka w kropkę wzięta z rysunku. Też Fufur, ale on jest miksem rysunków i zabawki, którą miałam w dzieciństwie oraz psa Lulka, którym się opiekowałam.

AH: A co ze zwierzakami z gier?

NL: To są nowe rysunki.

AH: Skąd pomysły na nie?

NL: Też z dzieciństwa. Dobrze pamiętam, jak byłam dzieckiem, bo nigdy do końca nie przestalam nim być. Z dzieciaka zrobiłam się od razu mamą. Ale pomysły czerpię też od Heli, Frani (młodsza córka – 3 lata), z tego co widzę dookoła. Podsuwają mi je też dzieci znajomych i tak np. powstały dinozaury.

AH: A pomysły na fabuły gier?

NL: Dużo z nich to najprostsze pomysły. Gra w wojnę, w memory. „Ach te koty!” inspirowane są grą w drabiny, którą miałam w dzieciństwie. Puzzle literkowe powstały dla Heli, jak miała niecałe 2 lata, bo bardzo lubiła układać, ale nie umiała jeszcze dopasowywać takich skomplikowanych elementów, więc wymyśliłam, że proste paski będzie jej łatwiej układać, a przy okazji pozna literki i to zadziałało. „Plus−” też powstał z własnych potrzeb, kiedy Hela zaczęła uczyć się liczyć – trzeba było wymyślić jakąś zabawę do tego. Chwilowo jest przestój z wymyślaniem gier, ale mam nadzieję, że lada chwila Frania mnie na coś naprowadzi.

AH: Kalimba to nie tylko gry i pluszaki, ale też stroje, wnętrza, miejsca… Co jeszcze? Czy planujesz rozszerzać działalność?

NL: Kalimba to pomysł na bycie mamą, na sposób życia, na dobrą zabawę z bycia rodzicem. Nie tylko dzieci mają się bawić tymi zabawkami. Chodzi o to, aby rodzicom też chciało się nimi bawić. Razem ze mną Kalimbę Kofifi prowadzi moja mama. W naszej rodzinie są same mocne kobiety.

AH: Czy masz ulubionego bohatera swoich zabawek/gier?

NL: To dość trudne, bo z każdym wiąże się jakaś historia. Tak naprawdę wszyscy są mi bliscy, ale do takich najważniejszych zaliczam Kochajki, których cała seria powstała na gwiazdkę kilka dobrych lat temu dla wszystkich członków mojej rodziny. Nie wszystkie weszły do produkcji, było ich więcej. One mają za zadanie przypominać o tych, których kochasz i którzy ciebie kochają.

AH: Czy myślałaś o tym, by otwierać filie Kalimby w innych miastach?

NL: Była taka próba w Katowicach, ale nieudana. Trudno jest znaleźć odpowiednią osobę do prowadzenia takiego miejsca, bo jest to zbyt osobisty projekt. Otworzyłam drugi sklep w Warszawie, być może za jakiś czas będzie tam też kawiarnia.

AH: W twojej działalności bardziej chodzi o miejsca czy zabawki?

NL: Punktem wyjścia są zabawki, a reszta sama się dzieje…

AH: Czy myślałaś o szerokiej dystrybucji zabawek?

NL: Z tą dystrybucją to jest tak, że mogłaby wypalić, ale ja nie mam żadnego przygotowania w tej materii, więc czekam, aż któregoś dnia poznam jakiegoś miłego biznesmena, który zobaczy w Kalimbie potencjał i wymyśli, jak to zrobić, a ja będę sobie dalej spokojnie w domu projektować zabawki…:) Czasem ktoś się zgłasza z zagranicy i zamawia zabawki. Ale ja nic nie planuję, bo mój plan to brak planu. Ważna jest intuicja i zauważanie okazji, inspiracji i możliwości. Trzeba mieć oczy i uszy szeroko otwarte.

AH: Jaki jest proces produkcji zabawek?

NL: Jeśli chodzi o pluszaki, to rysuję coś i idę do moich pań szwaczek. Rozmawiamy o tym, co narysowałam i jak sobie wyobrażam, że to ma wyglądać. Teraz już dość dobrze mnie znają, więc na ogół szyją tak, jak sobie to wyobrażałam. A jak nie, robimy poprawki i szyją aż do skutku.

AH: A gry?

NL: Gry muszę najpierw narysować, potem złożyć na komputerze, przygotować do druku i wysłać do mojej zaprzyjaźnionej drukarni. Pudełka robi ręcznie pan Zenon – introligator. To człowiek z innej epoki…

AH: A stroje, torebki, meble?

NL: Torebka powstała na własne potrzeby. Okrągłej używam stale i moje przyjaciółki także. Meble też początkowo zaprojektowałam dla siebie, ale co jakiś czas ktoś o nie pytał. Są ręcznie robione przez mojego tatę, stolarza i przeze mnie.

AH: Jeszcze chciałam spytać o zajęcia w Kalimbie. Skąd bierzesz (lub Twoja mama) do nich ludzi i pomysły?

NL: Zaczęło się od tego, że dawno temu robiłam zajęcia w domu w mojej mamy dla mojej córeczki Heli, bo w mieście nie było nic ciekawego. Urządzałam zajęcia ceramiczne i teatralne. Obecnie szukam tego, co chciałabym robić z dziećmi i znajduję do tego osoby. Ceramikę prowadzi moja koleżanka, Rozrabiajki powstały, gdy Frania podrosła i potrzebowała kontaktu z innymi dziećmi. Kalimbus zrodził się z mojego marzenia o tym, jak powinny wyglądać lekcje geografii w szkole podstawowej. I znalazłam osobę, która była w stanie je poprowadzić. Niedzielne Kino Kalimba pojawiło się dzięki temu, że zaczęłam zbierać bajki na slajdach i pokazywałam je Heli. Teraz mam kolekcję liczącą 150 sztuk!

AH: Co najczęściej słyszysz od dzieci i dorosłych na temat zabawek, miejsc i zajęć?

NL: Dzieci mówią, że zabawki są słodkie, cudne i magiczne i że choć są już duże, i tak chciałyby je mieć, a rodzice zachwycają się miejscem – że nareszcie jest jakieś miejsce, gdzie i dorośli, i dzieci mogą być zadowoleni. Czasami mówią, że w Kalimbie czują się tak, jakby znów byli dziećmi. Ale wielu dorosłych nie chce być dziećmi i często nic nie pamiętają z dzieciństwa. To smutne. Więc wizyta w Kalimbie jest dla nich jakby czymś nowym. Na nowo są dziećmi i z dziećmi.

AH: Dziękuję za rozmowę.

Z Natką Luniak rozmawiała Agata Hołubowska.

Kalimba Natka Luniak

Natalia Luniak – rocznik 1981, mama Heli i Frani. Stworzyła Kalimbę – miejsce dla dzieci i rodziców oraz fabrykę zabawek. Projektuje gry, maskotki, stroje, torebki, meble, kolorowanki i wiele innych rzeczy.

Facebook
http://www.facebook.com/pages/Kalimba-Kofifi/173893056825

KALIMBA Kofifi
sklepo-kawiarnia
ul. Mierosławskiego 19
Warszawa Żoliborz
tel. 22 839 75 60

KALIMBA
sklep z zabawkami i księgarnia
ul. Narbutta 27a
Warszawa Mokotów
tel. 22 848 45 49

(Dodano: 2011-12-01)

Dodaj komentarz