Piosenka zamiast kroplówki – rozmowa z Tomaszem Jankiewiczem

Z Tomaszem Jankiewiczem, „wesołym sanitariuszem” z Fundacji Pogotowie Teatralne ze Szczecina, laureatem Orderu Uśmiechu i innych nagród i wyróżnień przyznawanych nie tylko przez dzieci, rozmawia Ewa Świerżewska.

Dlaczego „Pogotowie”, a niezwykły teatr?

Graliśmy na początku przede wszystkim w szpitalach, dla dzieci chorych. Nazwaliśmy się Pogotowiem Teatralnym, bo wspomagamy proces leczenia teatrem i uśmiechem. Zamiast zastrzyku – dowcip, zamiast kroplówki – piosenka. Jest w naszym pogotowiu dużo bajek, kolorów, muzyki, humoru. Nastaliśmy zanim napłynęły do Polski podobne wynalazki z innych krajów. O powstaniu Pogotowia Teatralnego zadecydował przypadek. Chciałem zaprowadzić moją18-sto miesięczną córkę do teatru, a stworzyłem dla niej jesienią 1997 roku Teatr Domowy, który rósł wraz z nią. 21 marca 1998 roku z Teatru Domowego zrodziło się Pogotowie Teatralne. Największe zapotrzebowanie na bajki w szpitalach, domach dziecka było w okolicach 1 czerwca i 6 grudnia. Teatry odbierały masę telefonów. I kogo wysłać? To miał być taki teatr na telefon i szybką interwencję. Miał być! W lipcu chciano nas zaprosić na grudzień do Trójmiasta, ale do końca roku brak wolnych terminów. Przez lata wypracowaliśmy sobie bardzo dobrą markę, którą niektórzy nieuczciwi ludzie starają się podrobić, podszyć pod nas. O tym, kto współpracuje z legalnym PT można przeczytać na naszej stronie http://www.pogotowie-teatralne.org.

Czym Pogotowie różni się od innych teatrów objazdowych?

Myślę, że przede wszystkim podejściem do widzów. Nie wmawiamy dzieciom, że nie słychać nas, czy nie można nas zrozumieć, bo w sali jest zła akustyka. Krążą po kraju grupy chałturników, którzy wmawiają, że nie potrzeba dekoracji, bo dziecko ma wyobraźnię. Bez przygotowania zawodowego, bez scenografii, kostiumów, oświetlenia, odpowiedniego nagłośnienia, w wymiętych kostiumach, z wymiętym i po nocnych przeżyciach twarzami, z oddechem odoru siarki „z paszczy smoka” udają, że tworzą teatr. Pogotowie jest także odpowiedzią na niską jakość artystyczną, czyli chałturę. 100, 200, 300 osób na sali dla takich grup nie ma żadnego znaczenia. Że nie słychać, nie widać, ale kasa się zgadza.

Czy zdarza się Wam „jeździć na sygnale”?

Zdarzyło się kilka razy w Szczecinie i trzeba było pędzić do Goleniowa. Zawiedli aktorzy, którzy mieli odwiedzić dzieci w przedszkolach. Czekały też smutne dzieci w szpitalu, a dzień był szary, deszczowy i trzeba było zadziałać natychmiast.

Co jest najtrudniejsze w pracy PT?

Brak czasu, brak terminów i spotkania z bardzo chorymi dziećmi, nieuleczalnie chorymi. Trudno było bardzo przygotować się, przede wszystkim psychicznie, do przeczytania baśni nad grobem niespełna pięcioletniego Maciusia. To było Jego marzenie, żebym przeczytał nad urną z prochami baśń Andersena „Anioł”. Proszę przeczytać. Jest piękna i bardzo wzruszająca.

Jak ludzie reagowali na początku na tak nietypowe przedsięwzięcie?

Tomek zwariował, gra po domach, szpitalach… Teraz praca w Pogotowiu Teatralnym nobilituje. Cieszę się, że możemy liczyć na pomoc nie tylko środowiska teatralnego.

Jakie macie plany na przyszłość?

W tym roku chcemy wydać drugą płytę z naszymi piosenkami i zagadkami znanymi z audycji „Zagadkowa niedziela” w radiowej „Trójce”. Prawdopodobnie w listopadzie kolejna premiera dla Okruszków „Kuchnia od kuchni”. Myślę, że na początku przyszłego roku wydamy na płycie bajeczkę dla dzieci „Przygody kangurka Jurka”. Po latach chcemy wznowić spektakl dla dzieci w wieku od 5 lat „Od Lecha do Lecha, czyli historia Polski z odnośnikami do współczesności”. 7 lat temu był to przebój, a jak będzie teraz? Zajmujemy się edukacją kulturalną dzieci z obszarów wiejskich na terenie Województwa Zachodniopomorskiego dofinansowaną w ramach Funduszu Inicjatyw Obywatelskich. Wspólnie z Ministerstwem Rozwoju Regionalnego przygotowujemy 10 wielkich pikników rodzinnych pod nazwą „Rusz fundusze!”- piknik rodzinny z Unią. Poprzez dzieci będziemy starali się dotrzeć do rodziców i wskazać możliwości i miejsca, w których można starać się o fundusze unijne. A jest tych środków sporo.

Jakie są Wasze niezrealizowane marzenia?

Szukamy funduszy na wystawienie spektaklu o przemijaniu „Droga do gwiazd”. Mamy bardzo piękny i mądry scenariusz dla dzieci w wieku od 7, a może już 6 lat napisany dla potrzeb naszego teatru przez panią Marię Piasecką. To ciężki temat, ale przecież śmierć to część życia i trzeba o niej rozmawiać z dziećmi.
Marzy nam się mały domek z Teatrem Rodzinnym i sceną w zielonym ogrodzie. Wciąż jest nas też za mało.

A największe zrealizowane marzenie?

Cieszymy się chwilą. Uśmiechem chorego dziecka, jego rodzica. Każdym spotkaniem z dzieciakami, nie tylko w szpitalach, ale i na wsi. Także tym, a może przede wszystkim, że możemy na siebie liczyć.

Najważniejszy moment w historii Pogotowia.

Tych momentów było wiele. Powołanie Fundacji i każdy dzień, w którym przystaje do nas kolejny aktor. I dzień, kiedy dowiadujemy się, że przeszczep się przyjął i kolejny z naszych małych przyjaciół jest zdrowy. Każda nagroda od dzieci i od osób czy instytucji bardzo ważnych. Spotkania z ludźmi, którzy bezinteresownie nas wspomagają, znani i nieznani: Tadeusz Woźniak, Andrzej Strzelecki… Nawiązanie współpracy z radiową „Trójką”.

Czego Wam brakuje?

Czasu na odwiedzenie wszystkich czekających na nasz teatr dzieci. Paliwo dostajemy od firmy Shell, od lat bezinteresownie. Przydałby się większy magazyn kostiumów i dekoracji, większa sala prób. Oczywiście potrzebne są także środki finansowe, ale nie można mieć wszystkiego, niestety. Ale najważniejsze… ŻEBYŚMY ZDROWI BYLI!

Dziękuję za rozmowę.

Serdecznie zapraszamy do odwiedzenia bloga prowadzonego przez „wesołego sanitariusza” – tam na bieżąco można śledzić wszystkie działania Pogotowia.

Tomasz Jankiewicz

(Dodano: 2008-10-21)

Dodaj komentarz