Rodzina i humor – rozmowa z Pawłem Beręsewiczem

Ja jestem szefem od rowerów, natomiast wyprawy górskie w całości organizuje moja żona. Ja tylko niosę plecak i pytam czy w lewo, czy w prawo – mówi Paweł Beręsewicz w rozmowie z Agnieszką Sikorską-Celejewską.

Agnieszka Sikorska-Celejewska: Jak to się stało, że zaczął Pan pisać dla dzieci?

Paweł Beręsewicz: Nie był to efekt żadnej przemyślanej decyzji. Pomysł, żeby w ogóle zacząć pisać, siedział mi w głowie właściwie od zawsze. Dojrzał akurat wtedy, kiedy cała nasza rodzinna uwaga skupiona była na dzieciach. Dzieci więc w naturalny sposób stały się zarówno tematem, jak i odbiorcą mojego pisania. Możliwe też, że gdyby nie one, nigdy bym się do pisania nie zabrał.

Nauczyciel, tłumacz, pisarz. W której skórze czuje się Pan najlepiej?

W każdej z nich czułem się dobrze. Najbardziej cieszy mnie to, że tych „skór” jest kilka i kiedy zmęczy mnie jedna, zawsze można sięgnąć po inną. Na razie jednak większość czasu i energii poświęcam pisaniu i chciałbym, żeby tak jeszcze przez jakiś czas zostało.

Czy pisząc historie z życia Ciumków czerpie Pan z doświadczeń własnej rodziny?

Nie będę ukrywał, że rodzina Ciumków przypomina moją rodzinę. Każde z Ciumków ma odpowiedników w naszej gromadce, ale oczywiście są to postacie literacko przetworzone i podkoloryzowane, czasem trochę skarykaturyzowane. Historie opisane w dwóch pierwszych książkach o Ciumkach dość luźno związane są z rzeczywistością, ale już trzecia książka, „Wielka wyprawa Ciumków” jest właściwie reportażem z prawdziwej wyprawy rowerowej do Prowansji, którą odbyliśmy z żoną i dziećmi dwa lata temu.

Sprawia Pan wrażenie osoby, z którą nie strach pójść w góry, a Pana książki to pochwała aktywnego trybu życia. Na porządku dziennym są w nich wycieczki górskie i rowerowe. Zgaduję, że taka forma spędzania wolnego czasu jest dla Pana czymś ważnym.

Owszem staramy się z żoną spędzać wakacje aktywnie, co nie zawsze spotyka się ze zrozumieniem dzieci. Chociaż i one chyba już się przyzwyczaiły, że muszą się trochę pomęczyć. Od paru lat co roku na początku wakacji jeździmy na dwutygodniowe rowerowe wyprawy w różne miejsca Europy, a pod koniec sierpnia kawałek po kawałku zwiedzamy polskie góry.

Jest Pan autorem wierszy, powieści obyczajowych, opowiastek pełnych pysznego humoru, powieści kryminalnej i swoistego przewodnika po Warszawie. Który gatunek jest Panu najbliższy?

Myślę, że cechą wspólną wszystkiego, co dotychczas napisałem, jest humor. Tak że niezależnie od gatunku lubię pisać rzeczy wesołe. W moim pisaniu najczęściej też pojawia się motyw rodziny, bo to temat bardzo mi bliski. Co do formy, to każda z nich ma swoje zalety. Lubię wiersze, bo stanowią krótką zamkniętą całość, którą można napisać za jednym zamachem, w pojedynczym przypływie tak zwanego natchnienia i szybko cieszyć się efektem. Z powieścią z kolei bardziej się zżywam. Spędzam nad nią o wiele więcej czasu, dłużej noszę ją w głowie, zaprzyjaźniam się z bohaterami.

Czym się Pan kierował, dokonując wyboru szczytów górskich w książce „Żeby nóżki chciały iść”?

Na każdy ze szczytów opisanych w tej książeczce weszliśmy w czasie naszych rodzinnych górskich wędrówek. Wszystkie znajdują się w Karpatach, ale każdy w innym paśmie. Wybrałem albo te najbardziej znane, albo te, które nam się najbardziej podobały i mamy z nich szczególnie miłe wspomnienia.

Czy ma Pan wpływ na to, jaką oprawę graficzną uzyskają Pana książki?

Przyznam, że jest to dla mnie problem. Nie mam plastycznej wyobraźni. Pisząc książkę, nie mam żadnej gotowej wizji, jak chciałbym, żeby taka książka wyglądała. Jestem tutaj całkowicie zdany na łaskę i niełaskę specjalistów. Czasem wychodzę na tym tak sobie, a czasem jestem zachwycony, jak na przykład w przypadku mojej ostatniej książki – „Tajemnica człowieka z blizną”.

W Pana książkach panuje tradycyjny podział ról. Mężczyźni planują wyprawy i im przewodniczą, imponują wiedzą, organizują obozowiska, a kobiety mogą co najwyżej ugotować pieczarkową. Marzy mi się, żeby tata Ciumko złapał czasem za patelnię, a mama została kierownikiem jednej z wypraw!

Nie po raz pierwszy spotykam się z zarzutem „tatocentryzmu”. Coś w tym pewnie jest. Mama Ciumko faktycznie pozostaje trochę w cieniu taty. Broń Boże nie wynika to z lekceważenia roli mamy. Po prostu na „tatowaniu” znam się najlepiej. Robię to z pasją od kilkunastu lat i z taką samą pasją o tym piszę. To moja odpowiedź na współczesny „kryzys ojcostwa”. Właśnie przed chwilą nerwowo przekartkowałem moje książki w poszukiwaniu przykładów równouprawnienia w rodzinie Ciumków. Raz tata nawet posprzątał całe mieszkanie!
Jeżeli chodzi o nasze rodzinne wyprawy, to ja jestem szefem od rowerów, natomiast wyprawy górskie w całości organizuje moja żona. Ja tylko niosę plecak i pytam czy w lewo, czy w prawo.

Jest Pan autorem zbeletryzowanego przewodnika po Warszawie. Efekt zamówienia czy miłości do tego miasta?

I tego, i tego. Pomysł podsunęło mi wydawnictwo Skrzat, które wydało już wcześniej podobne książki o Krakowie i Zakopanem. Nigdy nie porwałbym się jednak na to zamierzenie, gdyby to nie było moje miasto i gdybym go nie lubił. Chciałem, żeby to była książka pozbawiona takiego sztywnego stołecznego zadęcia, które chyba bywa irytujące dla mieszkańców innych stron Polski. To opowieść o mieście, które miejscami jest ładne, miejscami mniej, które ma fascynującą historię, w którym mieszkali i mieszkają zwyczajni i niezwyczajni ludzie, w którym są miejsca sławne na cały kraj i takie, o których mało kto wie. Warszawa potraktowana jest z przyjacielską poufałością, na którą może sobie pozwolić tylko rodowity Warszawiak. Przy okazji książka może również spełniać rolę przewodnika z solidną porcją informacji i gotowymi pomysłami na spacery z dziećmi.

Jakie niespodzianki szykuje Pan teraz dla swoich czytelników?

Będą Ciumkowie w następnej podróży. Dla podpowiedzi – chodzi o kraj, w którym niektórzy mężczyźni chodzą w spódniczkach, a w jednym z jezior mieszka słynny potwór. Właśnie sobie uświadomiłem, że tata Ciumko znowu nie ugotuje ani jednego obiadu.
Oprócz tego jest jeszcze jedna niespodzianka, ale na razie nie puszczę na jej temat pary z ust.

Z Pawłem Beręsewiczem rozmawiała Agnieszka Sikorska-Celejewska

Pawel Beresewicz

Paweł Beręsewicz – autor opowiadań, powieści i wierszy dla dzieci, a także tłumacz i leksykograf. Laureat wielu nagród i wyróżnień w konkursach literackich. Napisał m.in. serię książek o rodzinie Ciumków, opowiastki wzmacniające na górskie szlaki: „Żeby nóżki chciały iść”, detektywistyczną powieść „Tajemnica człowieka z blizną”, „Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek” oraz „Pana Mamutko i zwierzęta”. Dał się poznać również jako autor zbeletryzowanego przewodnika po stolicy: „Warszawa. Spacery z Ciumkami”.

(Dodano: 2010-05-24)

Dodaj komentarz