„Linnea w ogrodzie Moneta” – recenzja książki

Kiedy ta nowość wydawnictwa Zakamarki wpadła w moje ręce, miałam podejrzenie, że była już kiedyś wydana w Polsce, ale dopiero podczas przeprowadzki odkryłam, że posiadam ją w swojej obszernej bibliotece. Nie wiem, jak mogła mi umknąć – mnie, wielkiej fance książek, które w sposób nie encyklopedyczny, ciekawy i przystępny przybliżają najmłodszym życie i twórczość wielkich artystów tego świata. A „Linnea w ogrodzie Moneta” dokładnie to robi. Mały czytelnik wyrusza wraz z kilkuletnią dziewczynką i jej sąsiadem, emerytowanym ogrodnikiem, w podróż do Francji, by odkrywać ślady jednego z największych impresjonistów. A skąd pomysł, by udać się nad Sekwanę? Linnea uwielbia kwiaty – podobnie jak jej sąsiad, pan Blomkvist, a także malarz – Claude Monet, który często uwieczniał je na swych obrazach. Odwiedzając sąsiada, dziewczynka za każdym razem ogląda książkę przedstawiającą twórczość i życie Moneta – widziała ją już ze sto razy. W pewnym momencie zaczęło się jej nawet wydawać, że zna dobrze całą rodzinę artysty i różowy dom w przepięknym ogrodzie. Z tym większą radością udaje się z panem Blomkvistem do Francji, by na własne oczy zobaczyć to, co tyle razy widziała na kartach książki. Wędrówkę śladami Moneta rozpoczynają w paryskim muzeum Marmottan, gdzie prócz prac artysty zobaczyć można dzieła innych impresjonistów (Pissarra, Renoira, Sisley’a). Kolejnego dnia udają się do Giverny, by sprawdzić, czy w ogrodzie wciąż znajduje się staw, a na nim łódka, którą podziwiali na obrazie w muzeum Marmottan. Nie rozczarowują się – wszystko wokoło wygląda niemal tak, jak artysta przedstawiał w swoich dziełach, które podróżnicy mają okazję oglądać trochę później, w kolejnym paryskim muzeum – Orsay. Jednak chyba największym przeżyciem dla żądnej estetycznych doznań dziewczynki jest spotkanie z Jean-Marie Toulgouatem – przyrodnim prawnukiem Moneta.

Linnea zabiera nas nie tylko w malowniczy świat dzieł Moneta, ale także do współczesnej Francji, gdzie w przytulnej piekarni kupić można bagietkę, a w sklepie kozi ser i (…) małą butelkę wina, dla pana Blomkvista, ma się rozumieć. Młody czytelnik, nie dość, że zdobywa sporą porcję wiedzy z dziedziny malarstwa, to jeszcze poznaje ciekawostki Paryża, otrzymuje szczegółowe dane dotyczące życia Moneta, a do tego uczy się wymowy pojawiających się w tekście francuskich słów.

Każda taka „perełka” wydawnicza podbudowuje mnie i wciąż nie tracę nadziei, że już za jakiś czas dzieci będą poznawać życiorysy i twórczość wszystkich wielkich artystów w ten właśnie sposób.

Ewa Świerżewska (tekst w nieco okrojonej wersji ukazał się w Piśmie Miesięcznym Ilustrowanym dla Kobiet „Bluszcz” nr 11)

linnea

Linnea w ogrodzie Moneta
Christina Björk
il. Lena Anderson
przeł. Agnieszka Stróżyk
wyd. Zakamarki, 2009
wiek: 5+

(Data publikacji: 2009-08-16)

Dodaj komentarz