Tak jakoś wyszło – z Wojciechem Widłakiem rozmawiają dzieci z przedszkola Ciuchcia Puch Puch

W życiu różne rzeczy, a w pewnym momencie zacząłem pisać opowiadania. Akurat dla dzieci, bo pracowałem w piśmie dla rodziców małych dzieci – mówi Wojciech Widłak w rozmowie z dziećmi z przedszkola Ciuchcia Puch Puch.

Dzieci: Skąd wziął się pomysł na postać Pana Kuleczki?

Wojciech Widłak: Pana Kuleczkę przedstawiła mi pani Ela Wasiuczyńska, ilustratorka. Przysłała mi jego malutki portret i tak się zaczęło…

Dz: Która postać z książek o Panu Kuleczce jest Panu najbliższa?

WW: Lubię je wszystkie, podobnie zresztą jak i bohaterów innych moich opowiadań. To trochę tak jak z dziećmi. Każde jest inne, ale każde jest bliskie.

Dz: Czy myśli Pan, że w którejś z opowieści pojawi się Pani Katastrofa?

WW: Pewnie Pani Kuleczkowa? Chyba że chodzi o to, czy Katastrofa stanie się dorosła i zmieni się w Panią Katastrofę? Katastrofie to raczej nie grozi, bo moi bohaterowie jakoś nie rosną. Chociaż może gdzieś po świecie chodzą różne Panie Katastrofy. A Pani Kuleczkowa nie pojawiła się dotąd, więc pewnie się już nie pojawi.

Dz: Dlaczego Pan pisze książki dla dzieci?

WW: Sam chciałbym to wiedzieć. Robiłem w życiu różne rzeczy, a w pewnym momencie zacząłem pisać opowiadania. Akurat dla dzieci, bo pracowałem w piśmie dla rodziców małych dzieci. Opowiadania złożyły się na książkę, potem na następną. Tak to jakoś wyszło.

Dz: Czy to Pan tworzy rysunki do książek?

WW: O, nie! Ale mam wielu bardzo zdolnych przyjaciół, którzy pięknie malują i rysują. Ilustracje do moich książek tworzą panie: Ela Wasiuczyńska, Agnieszka Żelewska, Joanna Rusinek oraz pan Paweł Pawlak.

Dz: Kiedy możemy spodziewać się następnych przygód Pana Kuleczki? Czy ma Pan już pomysł na kolejną książkę o Panu Kuleczce?

WW: Powoli powstają nowe opowiadania. Myślę, że w przyszłym roku uda się przygotować następną, szóstą książkę o Panu Kuleczce, kaczce Katastrofie, psu Pypciu i muszce Bzyk-Bzyk. Choć z książkami, jak z pszczołami – nigdy nic nie wiadomo.

Dz: Czy ma Pan już wnuki i czy czyta im Pan opowieści Pana Kuleczki?

WW: Tak, mam wnuki. Na razie pięcioro. Tym starszym czytam swoje opowiadania, ale póki co raczej o Wesołym Ryjku niż o Panu Kuleczce. Mówią, że lubią, ale może chcą tylko sprawić mi przyjemność…

Dz: Czy lubi Pan czytać książki innych pisarzy, jakich?

WW: Bardzo lubię czytać, jeśli tylko mam czas. Raczej nie czytam książek dla dzieci – myślę, że będę czytał je wnukom, gdy trochę urosną. Mnie samemu szczególnie podobają się grube książki z wieloma bohaterami. Pewnie dlatego, że sam nie umiem takich pisać.

Dz: Czy pamięta Pan swoja ulubioną książkę lub bajkę z dzieciństwa?

WW: Oczywiście. Najważniejsza to „Kubuś Puchatek”. Dzięki niej nauczyłem się czytać, a poza tym na każdym mostku bawiłem się w misie-patysie. Inne to „Pamiętnik Czarnego Noska” i „Rogaś z Doliny Roztoki”, z których co prawda pamiętam tylko piękne ilustracje, „Kichuś majstra Lepigliny”, „Porwanie Baltazara Gąbki”, „O szczęśliwym chłopcu”. Może to dziwne, ale jako dorosły nie przeczytałem ponownie żadnej z nich, poza „Puchatkiem”. Pozostały książkami mojego dzieciństwa.

Wojciech Widłak_1

Z Wojciechem Widłakiem rozmawiały dzieci z Przedszkola Puch Puch

***   ***   ***

Niepubliczne Przedszkole Ciuchcia Puch Puch, to przedszkole z wieloletnią tradycją. Jego historia zaczęła się już w 1995, gdy powstały Zielone Domy – pierwsze w Polsce miejsca zajęć adaptacyjnych dla najmłodszych. Zaraz potem przyszedł czas na Przedszkola Zielonej Ciuchci, najpierw na Bielanach, a w kolejnych latach na Bemowie, Zaciszu, w Wilanowie, na Ursynowie, we Włochach, w Jabłonnie i w Wawrze.
W roku 2011, po reorganizacji spółki nadszedł czas Ciuchci Puch Puch, a wraz z nim realizacji wymarzonego projektu uruchomienia szkoły podstawowej.

(Dodano: 2011-10-10)

Dodaj komentarz