Wielcy ludzie obrastają w legendy – rozmowa z Anną Czerwińską-Rydel

Zaczynam od tego, że z każdym opisywanym człowiekiem muszę się zaprzyjaźnić. Z Chopinem zaprzyjaźniłam się do tego stopnia, że mojemu mężowi – pianiście powiedziałam w trakcie pracy nad książką, że gdybyśmy żyli w czasach Chopina, to miałby konkurencję. Bo rzeczywiście zobaczyłam w tym wielkim kompozytorze faceta z krwi i kości, naprawdę świetnego mężczyznę, ciekawą osobowość, człowieka, który mógł się podobać, w którym można się zakochać – mówi Anna Czerwińska-Rydel w rozmowie z Agnieszką Sikorską-Celejewską.

Agnieszka Sikorska-Celejewska: Wygląda na to, że w tej chwili jesteś specjalistką od biografii wielkich postaci, napisanych specjalnie z myślą o dzieciach.

Anna Czerwińska-Rydel: Nie czuję się specjalistką. Tak się po prostu zdarzyło, wynikło to z potrzeby czasu i rynku. Bardzo się z tego cieszę, dobrze czuję się w pisaniu takiej literatury. Zaczynam od tego, że z każdym opisywanym człowiekiem muszę się zaprzyjaźnić. Z Chopinem zaprzyjaźniłam się do tego stopnia, że mojemu mężowi – pianiście powiedziałam w trakcie pracy nad książką, że gdybyśmy żyli w czasach Chopina, to miałby konkurencję. Bo rzeczywiście zobaczyłam w tym wielkim kompozytorze faceta z krwi i kości, naprawdę wspaniałego mężczyznę, ciekawą osobowość, człowieka, który mógł się podobać, w którym można się zwyczajnie zakochać. To było dla mnie odkrycie, bo Chopin kojarzy się z takimi pojęciami jak: wielki kompozytor, gruźlica, problemy, emigracja, tęsknota, dramatyczne i smutne utwory. A ja nagle zobaczyłam, że to był mężczyzna naprawdę ciekawy, interesujący, dowcipny, taki który mógł porwać, mógł się podobać, mógł powodować różne emocje. Bardzo zaprzyjaźniłam się też z Marią Skłodowską-Curie. Pod jej wpływem zaczęłam się nawet uczyć francuskiego. Teraz mam problem, bo muszę zaprzyjaźnić się z Arturem Schopenhauerem, zebrałam już właśnie materiały i zaczynam je czytać, ale trudno mi się z nim zakolegować… Smutny to był człowiek, dziwny i nie lubił kobiet… Nie wiem, jak to zrobić, żeby go polubić. Jeszcze nie mam pomysłu.

ASC: Ale uważasz, że takie książki są ważne, potrzebne dzieciom?

ACZR: Jestem przekonana, że to jest ważne dla dzieci. Zazwyczaj, gdy piszę książki, to piszę je też dla siebie, dla Ani, która wciąż jest dzieckiem gdzieś tam w środku. I dla moich dzieci, oczywiście. Nasza wiedza o Skłodowskiej, o Chopinie, o Heweliuszu, czy o wielu innych tak zwanych „wielkich ludziach”, jest bardzo okrojona, niepełna, jednostronna. A ja chciałabym pokazać dzieciom i przy okazji sobie, i w ogóle nam wszystkim, nie tylko te wielkie rzeczy, ale również takie zupełnie zwyczajne, jak życie Marii Skłodowskiej-Curie, która była mamą, miała kłopoty, bo nie wiedziała, co zrobić z dziećmi, kiedy musiała pracować, borykała się z różnymi codziennymi sprawami, z jakimi my się dzisiaj borykamy. I to mi się wydaje ciekawe. Tak po prostu.

ASC: Powiedz, w jaki sposób przygotowujesz się do napisania takiej książki.

ACZR: Przygotowanie do napisania takiej książki biograficznej to jest rzeczywiście cały proces. Najpierw zbieram książki, materiały, wszystko, co zostało napisane, opublikowane i co jest dostępne we wszelkich możliwych miejscach na dany temat. Staram się docierać do najbardziej wiarygodnych źródeł. Kiedy pisałam „W poszukiwaniu światła”, spędziłam mnóstwo czasu w Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie i prowadziłam tam z panią dyrektor długie rozmowy, a ona pomagała mi zebrać najbardziej rzetelne materiały, udzielała wskazówek, informowała o tym, które źródła najbardziej trzymają się faktów, a które mogą być już przeinaczone. Bo wielcy ludzie obrastają w różne legendy, a ja zawsze chciałabym dotrzeć do prawdy. Dlatego też „Jaśnie Pan Pichon” powstał pod egidą i we współpracy z Narodowym Instytutem Chopina, „W poszukiwaniu światła” we współpracy z Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie, a „Wędrując po niebie z Janem Heweliuszem” we współpracy z miastem Gdańsk i pod patronatem Prezydenta Miasta Gdańska z pomocą Biblioteki Wojewódzkiej i Biblioteki PAN.

ASC: Ciekawi mnie, czy takie wydarzenia, jak na przykład sen Heweliusza o zmarłej żonie Katarzynie, która podaje mu swoją suknię ślubną mówiąc, że jest już jej niepotrzebna i tym samym dając swoją zgodę na jego kolejne małżeństwo, pochodzą z materiałów źródłowych czy z Twojej wyobraźni?

ACZR: O Heweliuszu było naprawdę niewiele informacji nadających się do powieści. I na potrzeby powieści dla dzieci wiele rzeczy musiałam wymyślić. Bo dzieci lubią, aby fabuła wyglądała jak film, aby składały się na nią wyraziste sceny, historyjki, obrazy. Ale to, co wymyślam, zawsze jest oparte na źródłach. Opowiem o tym na przykładzie sceny narodzin Heweliusza. Materiały źródłowe podają, że Jan Heweliusz urodził się 28 stycznia 1611 roku, ale nigdzie nie ma opisu, jak to wyglądało, kto pomagał przy tym porodzie, co wtedy robił jego ojciec, co mama, więc musiałam to wszystko wymyślić. I kiedy to wymyślałam, przy okazji przeczytałam, jak wyglądała w tym czasie w Gdańsku medycyna, kto odbierał porody, gdzie je odbierano, jak wyglądał nocny strój mężczyzny, co założyła na siebie pomocnica medyka, czyli poznawałam również modę panującą w tamtym czasie w Gdańsku. W przypadku wszystkich postaci było tak samo, ale przy Heweliuszu chyba najtrudniej, bo on żył czterysta lat temu i tych informacji i materiałów jest jednak znacznie mniej.

ASC: Drugi nurt Twojej twórczości to książki o muzyce. Jakiś czas temu wyszły „Tajemnicze dźwięki”, ostatnio premierę miała książka „Wszystko gra”…

ACZR: Nie ma za wiele książek o muzyce dla dzieci. Zaczynają się dopiero pojawiać, wydawcy chyba zauważyli sens i potrzebę publikowania tego typu pozycji. Wydaje mi się, że to jest temat ciekawy i znowu taki trochę nieodkryty, dziewiczy. Tymczasem można na ten temat bardzo dużo mówić dzieciom w bardzo różny sposób. I bardziej edukacyjny i bardziej literacki. Ja jestem muzykiem z wykształcenia i przez siedemnaście lat uczyłam się muzyki, więc trudno, żebym tego wątku nie podejmowała. To jest jakby najważniejszy, pierwszy mój wątek, który mam wrażenie, że zawsze się w mojej twórczości gdzieś pojawia. Jestem przekonana o tym głęboko i bardzo osobiście, że dzieci powinny być wprowadzane w ciekawy, niebanalny sposób w świat muzyki, bo to jest wyjątkowy świat.

ASC: Rozpoczęłaś współpracę ze znakomitymi ilustratorami, takimi jak Józef Wilkoń, Dorota Łoskot-Cichocka, Agata Dudek czy Marta Ignerska. Zastanawiam się, jak ważne jest dla Ciebie opracowanie graficzne Twoich książek?

ACZR: Ma to dla mnie duże znaczenie, bardzo się cieszę, że udało mi się współpracować z takim artystami.

ASC: Czy sama zabiegałaś o współpracę z tymi ilustratorami, czy też była to decyzja wydawców?

ACZR: Różnie to było, zazwyczaj była to decyzja wydawców, bo wydawca stawia tę kropkę nad i decyduje się na taki, a nie inny układ z różnych względów. Natomiast ja się oczywiście z tego cieszę, bo dzięki temu te książki żyją też od strony graficznej, są ciekawe i każda jest inna. Wizja artysty, który ma swoją oryginalną formę graficznego wypowiadania się, jest dla mnie fascynująca. Oglądanie ilustracji Wilkonia do książki o Chopinie, to było dla mnie naprawdę poruszające przeżycie. Uwielbiam współpracować z Dorotą Łoskot-Cichocką, ona doskonale wyczuwa to, co ja chcę powiedzieć i dodaje do tego swoją własną, ciepłą, mądrą wizję. Agata Dudek ciągle mnie zaskakuje swoimi pomysłami, ostatnio powaliły mnie jej ilustracje do książki o Fahrenheicie. Totalnie mnie zaskoczyła również Marta Ignerska, pomimo tego, że znam różne jej książki i wiem w jakim stylu ona tworzy. W książce „Wszystko gra” wyraźnie widać, że Marta skończyła szkołę muzyczną. Rewelacyjny jest sposób, w jaki przedstawiła strojące się przed koncertem instrumenty w orkiestrze i – zaznaczony różowym, fluorescencyjnym kolorem – dźwięk „a” podawany przez kolejne instrumenty, do którego się wszyscy dostrajają. Dzięki temu dzieci będą mogły sobie świetnie wizualizować ten proces strojenia się orkiestry.

ASC: Jest jeszcze ostatni nurt Twojej twórczości, czyli beletrystyka, bo właściwie od tego zaczynałaś, prawda?

ACZR: Tak, zaczynałam od Matyldy.

ASC: I co się z nią dzieje teraz? Wiem, że ta seria ma swoich czytelników.

ACzR: Tak, bardzo się cieszę z tych czytelników. W czasie imprezy „Z książką na walizkach”, kiedy dzieci śpiewały piosenki o każdym z zaproszonych autorów, w piosence o mnie śpiewały na temat Matyldy, więc myślę, że jest ona dla nich ważna. Ma powstać czwarta część, mam nadzieję, że do tego dojdzie, że podołam. Na razie napisałam pierwsze zdanie… Mogę zdradzić tylko tyle, że w czwartej części mama Matyldy urodzi bliźniaki. Powiem szczerze, że chciałam Matyldzie zrobić przerwę w graniu, chciałam żeby zrezygnowała ze skrzypiec, przynajmniej na jakiś czas, natomiast na targach w Krakowie, kiedy przychodziły dzieci i pytały, co będzie w czwartej części Matyldy i napomknęłam, że zastanawiam się, czy nie oderwać jej od skrzypiec, usłyszałam stanowcze „Nie!”. Być może więc będę się starała dogodzić czytelnikom i zostawię Matyldę przy skrzypcach. Natomiast pojawią się różne kłopoty związane z bliźniakami.

ASC: No tak, ja nie wiem, kiedy Ty to wszystko piszesz, biorąc pod uwagę, że część Twych książek wymaga badań źródłowych…

ACZR: Tak, bo to nie jest tak, że ja sobie siadam i wymyślam, jak na przykład w przypadku Matyldy, co też ma oczywiście swoje trudności, co jest i łatwiejsze i trudniejsze zarazem. Łatwiejsze o tyle, że ja jestem sterem, żeglarzem i okrętem, ja prowadzę tę narrację w jakim chcę kierunku. Ja mogę Matyldę uśmiercić, ja mogę wydać za mąż, mogę wszystko, prawda? Trudniejsze natomiast w tym, że tworzenie czegoś z niczego jest w ogóle trudne. Natomiast w przypadku Skłodowskiej, Chopina czy Heweliusza muszę opierać się cały czas na faktach. To jest bardzo trudne i czasem uciążliwe. Dobrze, że każda z tych książek przechodzi później redakcję merytoryczną, na której zresztą bardzo mi zależy i o którą sama zabiegam.

ASC: Znalazłam wywiad z Tobą, z 2008 roku, w którym mówisz: „Tymczasem uważam się za początkującą autorkę, która może kiedyś stanie się prawdziwą pisarką (to moje marzenie)”. Aniu, czy w końcu uważasz, że jesteś prawdziwą pisarką?

ACZR: Tak. Myślę, że osoba, która wydała 13 książek i pisze następne, może uważać się już za pisarkę. Moje marzenie się spełniło.

ASC: Dziękuję za rozmowę.

Z Anną Czerwińską-Rydel rozmawiała Agnieszka Sikorska-Celejewska (www.sikorska-celejewska.pl).

Anna Czerwińska-Rydel

Anna Czerwińska-Rydel – z wykształcenia muzyk i pedagog. Autorka książek dla dzieci o tematyce obyczajowej, muzycznej i biograficznej (m.in. „W poszukiwaniu światła. Opowieść o Marii Skłodowskiej-Curie”, il. Dorota Łoskot-Cichocka, „Jaśnie Pan Pichon. Rzecz o Fryderyku Chopinie” il. Józef Wilkoń, „Wędrując po niebie z Janem Heweliuszem. Trylogia Gdańska”, il. Agata Dudek, „Tajemnicze dźwięki” il. Zuzanna Orlińska, „Wszystko gra” opr. graf. Marta Ignerska).

(Dodano: 2011-11-25)

Dodaj komentarz