Ćwierćwiecze filmowego Kleksa

Aż trudno uwierzyć, że w tym roku mija dwudziesta piąta rocznica premiery jednego z najbardziej kultowych filmów dla dzieci, nakręconego na podstawie książki Jana Brzechwy. Lata lecą, a „Akademia Pana Kleksa” wciąż wciąga i fascynuje.

Akademia Pana Kleksa napisana przez Jana Brzechwę w 1946 roku to książka, która mimo upływu 63 lat wpisuje się idealnie w kanon lektur literatury dziecięcej i młodzieżowej. Wszystko dzięki temu, że autor w rewelacyjny spór potrafił przekazać uniwersalne zasady rządzące światem dzieci, ich potrzebami, marzeniami i troskami. Chociaż żyjemy w zupełnie innym świecie niż ten, który był wtedy, gdy powstawała książka, dzieci nadal świetnie bawią się, czytając czy oglądając „Akademię Pana Kleksa”.

Historia opowiada o pewnym dwunastoletnim chłopcu o imieniu Adaś i niefortunnym nazwisku Niezgódka. Nie miał on zbyt wiele szczęścia, wszystko upuszczał, zawsze spóźniał się do szkoły i grymasił przy jedzeniu. Był po prostu niezgułą. Z tego też powodu trafił do wyjątkowej Akademii Ambrożego Kleksa, która mieściła się przy ulicy Czekoladowej. Do Akademii przyjmowani byli tylko i wyłącznie chłopcy o imieniu rozpoczynającym się na literę A. Dlatego też w Akademii jest czterech Adamów, pięciu Aleksandrów, trzech Andrzejów, trzech Alfredów, sześciu Antonich, jeden Artur, jeden Albert i jeden Anastazy.

Niezastąpionym pomocnikiem Pana Kleksa jest Szpak Mateusz, jedyna postać w Akademii, której imię nie zaczyna się na A. Co ciekawe, mimo wielu zdolności, jakie posiada ten wyjątkowy ptak, nie wymawia on całych wyrazów tylko ich końcówki.

Jeśli chodzi o wygląd samej Akademii, to z zewnątrz wydaje się zwyczajną szkołą otoczoną przez gładki mur, ale w środku prezentuje się to zupełnie inaczej. Z trzech stron muru, jedne obok drugich, stoją metalowe drzwi prowadzące do wszystkich bajek, z jakimi zaprzyjaźniony jest pan Kleks, a teren szkoły to nieograniczona przestrzeń z lasami, łąkami i wąwozami. Chłopcy spędzają tam swój wolny czas i niektóre lekcje.

Dzień w Akademii rozpoczyna się pobudką o bardzo wczesnej porze, prysznicem z dodatkiem soku, śniadaniem i apelem. Podczas apelu chłopcy oddają Panu Kleksowi lusterka ze swoimi snami. Najciekawszy z nich jest opowiadany przy różnych okazjach. Wszystko w Akademii jest jedyne w swoim rodzaju i niepowtarzalne. Lekcje także nie wyglądają tak jak w normalnej szkole. Przedmioty wykładane to między innymi przędzenie liter, kleksografia, leczenie chorych sprzętów czy gra w piłkę-globus w ramach nauki państw, miast i regionów, czyli szkolna geografia.

W 1983 roku na podstawie książki powstał film fabularny w reżyserii Krzysztofa Gradowskiego. Premiera odbyła się 30 stycznia 1984 roku i choć trudno w to uwierzyć, film kończy w tym roku 25 lat. Ćwierćwiecze to poważny jubileusz, dlatego z tej okazji chcemy przypomnieć te niezwykłe przygody, które w dzieciństwie oglądaliśmy z wypiekami na twarzy.

Pierwsza część filmu zatytułowana jest „Przygoda Szpaka Mateusza”, a druga „Tajemnica Golarza Filipa”. Historia zaczyna się podobnie jak w książce. Poznajemy Adasia, któremu dosłownie nic się nie udaje. Tracąc nadzieję, siedzi smutny na schodach, kiedy nagle przemawia do niego szpak i zaprasza do Akademii, do której wiedzie go ulubiona piosenka Pana Kleksa „Witajcie w Naszej Bajce”.

Film robił i robi takie wrażenie, gdyż twórcom udało się, mimo niewielkich jeszcze wtedy możliwości technologicznych, odwzorować baśniowość i magię książki Jana Brzechwy. Jednocześnie był to ogromny sukces frekwencyjny jak na tamte czasy.

W filmie magia obecna jest niemal bez przerwy – towarzyszy gotowaniu i smakowaniu kolorów farb, odpowiadających przeróżnym smakom; użyciu pompki powiększającej; zbieraniu snów z lusterek; naprawianiu chorych sprzętów; lataniu Pana Kleksa za motylami; wysyłaniu trzeciego oka w kosmos. Kto, oglądając tę niezwykłą bajkę, nie nie patrzył z zaciekawieniem i niedowierzaniem na lekcję kleksografii, na której po naszych ekranach latały dzik, żubr, lis, małpy czy miś, zrodzone z jednego rzuconego kleksa. W innej scenie oglądamy głównego bohatera Adasia, który, unosząc się nad ziemią, trafia do Psiego Raju, gdzie spotyka swojego ukochanego psa Reksa. Wszystkie te sceny, choć przed ćwierćwieczem absolutnie niezwykłe, stanowiące wielkie osiągnięcie i szczyt możliwości, oglądane dziś, w czasach, gdy filmowcy mogą zrobić dokładnie wszystko, nie robią już takiego wrażenia.

W filmie, stworzonym na motywach opisanej wcześniej książki, świetnie udało się oddać klimat i atmosferę panującą w dziele Brzechwy. Za swoją pracę reżyser, który jednocześnie był scenarzystą filmu, otrzymał w 1984 roku Nagrodę „Złoty Talar” na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. W tym samym roku został również uhonorowany Nagrodą Prezesa Rady Ministrów za twórczość dla dzieci i nagrodą jury na Festiwalu Filmów dla Dzieci.

Ogromną popularność zyskała muzyka stworzona przez Andrzeja Korzyńskiego. Nie znam osoby w moim wieku, która nie umiałaby zanucić „Witajcie w naszej bajce”, „Kaczki Dziwaczki”, „Na wyspach Bergamutach”, czy „Lenia”. Co ciekawe całość oprawy muzycznej powstała wcześniej niż film, a mimo to jest świetnie wpasowana i stała się integralną częścią historii. Nikt z pewnością nie wyobraża sobie „Akademii Pana Kleksa” bez tych piosenek. Reżyser po ich usłyszeniu stwierdził, że połowę sukcesu ma już w kieszeni. Tak więc muzyka bez wątpienia wpłynęła na ogromną popularność tego filmu. Oczywiście nie można zapomnieć o rewelacyjnej kreacji Piotra Fronczewskiego w roli ekscentrycznego właściciela Akademii. Za rolę tę, w moim przekonaniu, aktor winien otrzymać pomnik.

Mimo że znaleźli się także przeciwnicy filmu, a niektórzy insynuują, że szerzy on niezdrowe idee, to bajka i film same się bronią, i także teraz, po tylu latach mają ogromne rzesze miłośników. Z jednej strony posiadają walor edukacyjny, z drugiej zaś tryskają radością i optymizmem.

Co ważne, reżyserowi udało się uniknąć sztuczności i naciągania, często towarzyszących filmowym adaptacjom utworów literackich. Wszystko jest tu wyważone, zbalansowane i podane w bardzo lekkiej, swobodnej formie.

Może zabrzmi to dość pompatycznie, ale za każdym razem, gdy zdarzy mi się obejrzeć „Pana Kleksa”, odczuwam tęsknotę za latami dzieciństwa i nieokiełznaną chęć znalezienia się w Akademii.

Kamila Solecka

(Dodano: 2009-01-12)

Dodaj komentarz