Dziecko w Starym Kinie, część III – David W. Griffith, czyli kino sztuką filmowania

Po filmowych sukcesach Meliesa, o którego trickach jakby zapomniano, kinem zaczęła rządzić sztuka teatralna. Producentom zależało na bogatszej części publiczności, właśnie tej, która gardziła filmem, wybierając teatr. Kino musiało więc opuścić jarmarczne budy, zastępując je bardziej eleganckimi miejscami.

Tworząc pod teatralną publiczność, film zaczął operować teatralnymi środkami wyrazu, czyli specyficzną dla teatru grą aktorską (wymowna, przesadzona mimika twarzy, pełne ekspresji, gwałtowne gesty, widoczne dla widzów siedzących w odległej części sali teatralnej). Kamerę ustawiano nieruchomo; aktorów na filmie widać było w całości, czyli tak, jak w rzeczywistości oglądani są oni w teatrze (w celu przestrzegania tej zasady operator kładł na podłodze sznurek, wskazujący miejsce, do którego widać było całą postać aktora; aktor nie mógł przekroczyć tej magicznej linii, bo wtedy filmowano by go na przykład do kolan). Film upodobnił się w ten sposób do fotografii dokumentującej przedstawienie teatralne. Był jak karykatura teatru, przestał się rozwijać.

Aktorem, scenarzystą i wreszcie reżyserem, który zmienił ten stan rzeczy, był Amerykanin David W. Griffith. Nie wymyślił on w zasadzie niczego nowego, jednak w swych filmach w twórczy sposób wykorzystywał znane już techniki filmowania: zmiany planów (czyli wymiarów kadrów) i ustawień kamery, która dzięki temu stała się ruchoma, naprzemienność zbliżeń (widoczna jest tylko twarz aktora lub inny obiekt z bliska, bez pokazywania otoczenia) i planów ogólnych (aktor jest tylko jednym z wielu elementów otoczenia, często w plenerze), montaż równoległy. Aktorzy w filmach Griffitha grali w sposób bardziej powściągliwy, aniżeli ekspresyjni aktorzy teatralni. Postaci filmowane były w różnych planach (czyli w planie ogólnym, pełnym – postać widoczna jest od głowy po stopy wraz z otoczeniem, amerykańskim – aktor widoczny jest od głowy do kolan, bliskim, zbliżeniu i detalu – w olbrzymim powiększeniu pokazany jest jakiś element: twarzy, dekoracji lub rekwizytu). Zbliżenia pozwalały widzowi na dokładną obserwację mimiki twarzy, a aktorowi na oszczędną, bo dobrze widoczną grę. Tak narodził się nowy styl aktorstwa filmowego. Film stawał się sztuką operującą własnym językiem.


David W. Griffith, „Przygody Dollie” (The Adventures of Dollie, 1908)

Najsłynniejszym, bo często kopiowanym w kinematografii chwytem, stosowanym przez Griffitha w montażu było tzw. „ocalenie w ostatniej chwili”, realizowane w finale filmu za pomocą montażu równoległego (dwie filmowane sceny, które działy się w tym samym czasie, były pokazywane naprzemiennie w szybkim tempie, wzmacniającym napięcie dramatyczne u widza aż do spotkania dwóch postaci (lub sił) z obu scen, które prowadziło do rozwiązania konfliktu).

Filmami Griffitha, o których warto pamiętać są: „Narodziny narodu” (adaptacja powieści o dziejach dwóch rodzin ) oraz „Nietolerancja” (cztery równocześnie prowadzone opowiadania w czterech różnych epokach – zerwanie z teatralną jednością miejsca, czasu i akcji), która była najdroższym i najdłuższym (163 minuty) filmem swoich czasów.

Filmowe zajęcia praktyczne
1. Wybierzcie się z dzieckiem na przedstawienie teatralne. Zanim to zrobicie, poproście je, aby podczas spektaklu zwróciło uwagę na grę aktorską: mimikę twarzy, sposób mówienia, gestykulację. Po wizycie w teatrze obejrzyjcie jakiś film, zwracając znów uwagę na grę aktorską. Porównajcie ze sobą oba sposoby grania. Spróbujcie sami zagrać, odtwarzając kolejno obydwie metody w wymyślonej przez siebie inscenizacji – za pierwszym razem jak na teatralnych deskach, za drugim jak na planie filmowym.
2. Pobawcie się w tropienie w bajkach filmowych planów. Wskażcie dziecku, iż nieustannie się one zmieniają. Powiedzcie, że na początku istnienia kina plan filmowy był jeden, nie zmieniał się. Aktorzy na filmie oglądani byli tak jak w teatrze. Wymieńcie rodzaje filmowych planów, pomóżcie dziecku odnaleźć je i nazwać w oglądanym filmie lub bajce. Spróbujcie sami sfilmować (lub sfotografować) postaci w różnych planach. Ułóżcie z tego jakąś opowieść. Na koniec sfilmujcie tę sytuację tak, jak byłaby ona oglądana w teatrze, czyli za pomocą nieruchomo ustawionej kamery. Czy dziecko zauważa różnicę? Która realizacja wydaje się wam lepsza, ciekawsza? Może wyszło wam świetne przedstawienie teatralne, a film kiepski, a może stało się wręcz odwrotnie?
3. Wymyślcie i sfilmujcie za pomocą montażu równoległego jakąś fabułę opartą na „ocaleniu w ostatniej chwili” (opowieść musi być dramatyczna i odwoływać się do znanej dziecku rzeczywistości; pomocą może służyć dostępny w portalu film Griffitha – „Przygody Dollie” (The Adventures of Dollie, 1908)). Zróbcie „burzę mózgów”, tworząc różne konfliktowe sytuacje.

Kinga Jurgilewicz-Malek

(Dodano: 2009-08-24)

Dodaj komentarz