O Rodzinnym Teatrze Lalek Pinokio – bajka całkiem prawdziwa

Chciałoby się napisać: Dawno, dawno temu, za górami za lasami królewicz znalazł swą królewnę, zamieszkali na zamku żyjąc długo i szczęśliwie w swej cudownej bajce. Należy jednak uściślić dane.

Nie tak dawno temu, czyli pod koniec lat 90., nie za górami i lasami, a za Zieloną Górą, a konkretniej w Nowogrodzie Bobrzańskim, królewicz, zwany dalej Andrzej Diaków – artysta plastyk (portrecista, malarz, rzeźbiarz, lalkarz) wraz ze swą królewną aka Renata Diaków – filolog polski, scenarzystka oraz, ogólnie nazywając, manager projektów własnego autorstwa, porzucili swe dotychczasowe prace na państwowych etatach i postanowili, owszem, żyć długo i szczęśliwie, bo robiąc to, co kochają, lecz na to szczęście i spełnienie pracują ciężko i bez wytchnienia. Bajek bowiem przyjemnie się słucha, często jednak nie zdajemy sobie sprawy, jakie trudności pojawiają się w momencie, gdy codziennie trzeba je samemu tworzyć. Rozmowa z panią Renatą Diaków będzie przewodnikiem po tej opowieści.

Teatr Pinokio_1
Renata i Andrzej Diaków, fot. archiwum Teatru

Posłuchajcie:

Jak już ustaliliśmy, w 1999 roku państwo Diaków zdecydowali się założyć Rodzinny Teatr Lalek „Pinokio”. Teatr rzeczywiście jest rodzinny – nastoletnie obecnie córki założycieli – Dominika i Diana – już dawno przyłączyły się, a może bardziej wdrożyły, w działalność rodziców i pomagają im, tworząc i animując lalki, a także komponując muzykę i piosenki do spektakli. Rodzina zatem wspólnie, w zrozumieniu, realizując wspólną pasję, podpartą wiarą, że się uda, krok po kroku budowała swą „utopię”.

Najtrudniejsze, jak to zwykle bywa, były początki.

„Pierwsze przedstawienia lalkowe miały mocno ograniczoną scenografię, ponieważ jeździliśmy wówczas „maluchem”. Poza tym większość zarobionych pieniędzy pochłaniały naprawy naszego „super auta”. Niezbyt przyjemne były czasem reakcje osób pracujących w szkołach lub przedszkolach, które jakość naszej pracy oceniały nie po technice czy warsztacie, ale po tym, jakim samochodem przyjechaliśmy” – wspomina Pani Renata.

W takich sytuacjach łatwo się poddać, lecz państwo Diaków uparcie szli dalej. Próbne spektakle grali na podwórku swego domostwa, za publiczność mając jedynie córki. Następnie zaczęli zataczać koło wokół Nowogrodu, województwa, a obecnie grają w całej Polsce „i nie tylko…” – jak skromnie dodaje pani Renata.

Zaczynali od małych lalek – pacynek, kukiełek, gdyż tylko takie mieściły się w „super aucie”. Obecnie do tego grona dołączyły trzy metrowe maszkarony, które stały się znakiem rozpoznawczym teatru i zachwycają dzieci, szczególnie podczas widowisk plenerowych – „Bazyliszek wśród czarownic”, „Pan Twardowski” czy „Legenda o Smoku Wawelskim”.

Kiedyś jako pracownia i salka teatralna służyła zaadaptowana do tych celów stodoła, dziś wokół gospodarstwa rozpościera się „Bajkowe Wzgórze” z małym amfiteatrem, ocieploną pracownią, a w zieleń wkomponowane zostały rzeźby/pomniki – owoc pracy warsztatowej dzieci.

Teatr Pinokio_2
Bajkowe Wzgórze, fot. archiwum Teatru

Z początku był tylko Teatr, dziś jest też Stowarzyszenie Kulturalno-Edukacyjne „Kurtyna”, którego pierwszym statutowym celem jest: „Ożywianie życia kulturalnego w środowiskach wiejskich, małomiasteczkowych i umożliwianie kontaktu z kulturą profesjonalną.”. Są też i programy unijne, i biznes plany, i wszystko to, co wydaje się być obce niszowej sztuce teatru.

Jak to się mogło stać?

Można usiąść i biadolić, że teatr instytucjonalny nie daje spełnienia, pełnego zrozumienia pracy twórczej, więc „(…) albo trzeba przygryzać wargi i znosić twórcze cierpienie, albo zaryzykować i wziąć los we własne ręce. Tak też zrobiliśmy” – mówi pani Renata.

Dalej można też usiąść i biadolić, że dzieci mając na co dzień telewizję, kino, komputery, że nie interesują się już teatrem, że przecież na kulturę wiecznie nie ma pieniędzy. Albo trzeba zakasać rękawy, ruszyć głowa i znaleźć czarodziejskie środki zwane mamoną oraz, co może ważniejsze, sposób na oderwanie najmłodszych od wszelakich odmian ekranów i podarować im alternatywne formy spędzenia wolnego czasu. Tak też zrobili.

Państwo Diaków nieustannie szukają nowych możliwości, odpowiednich programów, konkursów. Powstanie „Bajkowego Wzgórza” zawdzięczają Fundacji Wspomagania Wsi, realizacja projektu zajęć pozalekcyjnych możliwa była dzięki dotacji z Europejskiego Funduszu Społecznego, a środki na lepszy sprzęt i nowy samochód (terenowy opel) zdobyli, otrzymując wyróżnienie w konkursie „Pomysł na firmę” organizowanym przez „Gazetę Wyborczą” i Raiffeisen Bank Polska – bagatela pięćdziesiąt tysięcy złotych.

Tak więc rodzina Diaków całkowicie samowystarczalnie realizuje spektakle teatralne, za które dostają prestiżowe nagrody na festiwalach i przeglądach. Piszą scenariusz i muzykę, robią lalki, scenografię, kostiumy i rekwizyty, wykorzystując do tego wszelkie materiały wtórne, wspomniawszy chociażby słynną gąbkę ze starego mebla podarowanego przez sąsiada, o której opowiadał pan Andrzej w reportażu dla TVP.

Teatr Pinokio_3
Pani Renata w „pracowni krawieckiej”, fot. archiwum Teatru

Zajmują się również aktywizacją środowiska lokalnego. Prowadzą zajęcia pozalekcyjne w szkołach, domach kultury, wdrażają techniki teatralne do nauki języków. Na „Bajkowym Wzgórzu” organizują warsztaty plastyczne, muzyczne, teatralne oraz akcje wakacyjne, jak chociażby „Zimowa przygoda z teatrem”, a na przykład w bibliotece w Kożuchowie przeprowadzili projekt, którego efektem jest inscenizacja przedstawienia nawiązującego do miejskiej legendy o szczurołapie. Ich działalność przerodziła się właściwie w dobrze prosperującą firmę, z tą jednak różnicą, że tu misja jest prawdziwa, nie zaś wymyślona na PR-owskie potrzeby.

Czy trudności zostały więc pokonane jak zły smok?

Oczywiście, że nie. Problemy finansowe, może już nie tak dokuczliwe jak kiedyś, ale jak były, tak zawsze będą. I choć: „Jest na szczęście wielu ludzi życzliwie usposobionych, a nasze działania wchłonęły się już do lokalnego krwiobiegu”, to nie wszyscy są przychylnie nastawieni do działalności Teatru i Stowarzyszenia: „Nie będę piekła lukrowanej babki i powiem szczerze: sąsiedzi zza firanek i zacierają ręce, gdy coś nam się nie powiedzie” – przyznaje Pani Renata. Zdarza się też zwątpienie we własne siły, jak stwierdza pani Diaków: „Zachwiania, roztargnienie, melancholia, zniechęcenie dopadają nas dość często. Niestety tak jest urządzony świat, w którym teatr, mimo że istnieje tak długo jak sama ludzkość, wciąż musi walczyć o przetrwanie. My też jesteśmy ludźmi. Nasza praca to wiele tygodni, a nawet miesięcy spędzonych w izolacji od świata, bo do tworzenia potrzebny jest spokój, ale później musi nastąpić konfrontacja z rzeczywistością, a ta, jak wiadomo, bywa niekiedy bolesna”.

Po co to, na co to w takim razie?

Na szczęście w końcu nadchodzą chwile, które wszystko wynagradzają: „Najwspanialsze są same procesy tworzenia. Miło jest przeżywać kolejny raz narodziny nowych lalek, nowej bajki… Wspaniałym doświadczeniem jest także kontakt z publicznością, za każdym razem reagującą inaczej, choć gra się pozornie to samo przedstawienie”. A, jak twierdzi pani Renata, dzieci mimo wszystko się nie zmieniają, ich pragnienia zostają takie same, problem leży w nas, czy potrafimy im to dać: „Dzieci są wciąż takie same, bo tak samo pragną opowieści o smokach, czarownicach, wróżkach. Pragną przenosić się do wyimaginowanych światów. Żal tylko, że za szybko przestają być dziećmi, bo w wielu domach, przedszkolach, szkołach nie mieszkają już elfy, krasnoludki czy psotne chochliki; bo jest zbyt czysto, zbyt sterylnie, zbyt jałowo; bo ważniejsza się stała panelowa podłoga, niebieska ściana, drewniane biurko. Bo w końcu górę nad wszystkim bierze czas, a dorośli mu na to pozwalają. Myślę, że jednym z niewielu miejsc, gdzie wciąż mamy moc oszukiwania czasu, jest właśnie teatr”.

A przyszłość, czy będzie szczęśliwe zakończenie tej bajki?

„Chcemy dalej tworzyć i pokazywać publiczności naszą twórczość. Chcemy przedłużyć widzom życie, powodując naszymi spektaklami chwilowe zatrzymanie się w czasie i powrót do cudownych lat dzieciństwa. To wszystko.”

Natalia Dolata

Rodzinny Teatr Lalek Pinokio
ul. Kościuszki 35
66-010 Nowogród Biebrzański

Dodaj komentarz