Baśnie dalekie i bliskie

Jak przybliżyć dziecku klasykę baśniową? Jak uchronić od zapomnienia polską tradycję i kulturę, a zarazem przełamać barierę kulturową innych cywilizacji? W moich doświadczeniach pracy bibliotecznej taką rolę spełnia opowiadanie baśni. Prowadzimy tę formę pracy od wielu lat i w tym czasie poczyniłam wiele obserwacji, z których wysunęłam pewne wnioski.

Należę do tego szczęśliwego pokolenia, którego dzieci często słuchały baśni, stąd wiem, jakim jest to przeżyciem. Wiem także, że współczesna psychologia uznaje baśnie za ważny element wychowania, który pozwala rozładować stresy i emocje, a także opanować różne lęki.

Chcąc opowiadać baśnie, szczególnie większej grupie dzieci, należy zadbać o pewne spra¬wy organizacyjne, aby kłopoty z siadaniem, zapowiadaniem itp. nie przesłoniły nam celu głównego i nie odebrały przyjemności, jaka płynie z kontaktu z dziećmi.

Baśnie

Jest rzeczą istotną, aby miejsce, w którym opowiada się baśnie, było stałe, ot, taki „baśniowy kącik”. Warto, aby było ono choć trochę izolowane od reszty sali, aby żywiołowe nieraz reakcje małych słuchaczy nie przeszkadzały otoczeniu. Wspomniane już stałe miejsce opowiadania będzie jednym z elementów, jakie tworzą baśniową tradycję biblioteki, domu kultury, klubu. Następnym, równie ważnym, jest stała godzina i termin, w jakim te spotkania się odbywają. Nigdy, pod żadnym pozorem nie należy tych spotkań odwoływać, zwłaszcza z powodu niskiej frekwencji. Warto bowiem opowiedzieć baśń nawet dla dwojga dzieci, które poczują się docenione, niż w analogicznej sytuacji odwołać zajęcia. Doceniona i uszanowana dwójka małych słuchaczy z pewnością przyprowadzi koleżanki lub rodzeństwo, a odtrącona – nie pojawi się już więcej. Mało tego, rozżalona mama powie ,”z tymi bajkami to w ogóle nie wiadomo, raz są, a raz nie”. Dlatego w razie nieobecności bajarki (np. z powodu choroby) warto mieć w zanadrzu jakieś zastępcze formy zajęć, choćby rysowanie lub gry literackie. Jak wspomniałam wyżej, systematyczność spotkań baśniowych jest jednym ze źródeł sukcesu bajarzy. Ma to ogromne znaczenie psychologiczne dla dzieci, których życie niejednokrotnie pełne jest niepewności i niespodzianek. Wprowadźmy w ich życie element ładu – stały wieczór baśni i kogoś, kto w tym dniu zawsze na nich czeka.

Na koniec tego teoretycznego wstępu kilka słów na temat osobowości bajarki lub bajarza. Musi to być ktoś, kto łatwo nawiązuje kontakt z dziećmi i jest przez nie akceptowany. Często w ludziach drzemią nieodkryte talenty bajarskie, które tylko czekają, by je wykorzystać.

Jakie baśnie opowiadać?

Myślę, że takie, które sarni najbardziej lubimy. Nie łudźmy się – nie uda nam się baśń, którą opowiadamy wbrew sobie. Sama tego doświadczyłam, ponosząc klęskę przy baśniach duńskich i malajskich, skądinąd znakomicie zaadaptowanych i tłumaczonych przez Roberta Stillera. Jeżeli lepiej się czujemy w polskiej klasyce baśniowej – nie wstydźmy się tego i nie bójmy! Na nic wielkie nazwiska i potęga autorytetów, gdy brak serca do działania.

Co lepiej opowiadać – wiersz czy prozę?

Tu każdy musi sam znaleźć odpowiedź na to pytanie, bowiem i jedno, i drugie warte jest naszej uwagi. Wiersz opowiada się lepiej, bardziej wartko, podobnie jak rymowana proza. Wymaga jednak dobrego opanowania tekstu i tu nie pomogą żadne improwizacje. Jeśli zaś chodzi o prozę, wystarczy opanować pewne ramy konstrukcyjne opowieści, a reszta ułoży się sama!

Czy i jak stosować rekwizyty?

Doświadczenia moje i innych osób opowiadających baśnie nawołują do ostrożności w tym zakresie. Wieczór baśni to nie to samo co teatr, tu powinna działać magia samego słowa, ewentualnie gestu. Niemniej rekwizyt, w porę użyty, może przyczynić się do wzmocnienia efektu i stanowić znakomitą pointę. Ważne jest jednak, aby nie „przedobrzyć”, gdyż nadmiar tych technicznych środków wyrazu raczej rozprasza uwagę słuchaczy.

Bardzo dobrym pomysłem organizacyjnym jest powiązanie baśni w cykle tematyczne lub stylistyczne. Oto kilka przykładów takich cykli i baśni, jakie im towarzyszą:

Bajeczki-smuteczki. Cechą tych baśni jest brak tradycyjnego, szczęśliwego zakończenia. W ramach tego cyklu opowiadałam dzieciom liczne baśnie Andersena, w szczególności Małą syrenkę, Dzielnego ołowianego żołnierzyka, Słowika i Królową Śniegu. Nie ukrywam, że na dzieciach ogromne wrażenie zrobiła agonia cesarza, któremu było coraz zimniej, drętwiały mu nogi, a przy łóżku stały jego grzechy i pytały ,,Pamiętasz?”. Do tego cyklu warto też dołączyć Kwiat paproci/Józefa l. Kraszewskiego, a także O księciu Gotfrydzie, rycerzu gwiazdy wigilijnej Haliny Górskiej. Ten ostatni tekst można też opowiadać w ramach drugiego cyklu:

Czarowne seriale czyli baśnie dla wytrwałych. Jest wiele baśni, które są tak długie, że należy je opowiadać w odcinkach. Należą do nich, między innymi Księga papugi Markowskiej i Milskiej, opowieść O królewiczu La-Fi-Czaniu Iłłakowiczówny i wiele innych. Warto pomyśleć o drobnych nagrodach dla wytrwałych słuchaczy!

Bajarzom lubiącym i umiejącym śpiewać (większość umie, tylko trzeba spróbować) spodoba się cyklBajki śpiewanki. Możliwości repertuarowych mamy tu najwięcej. W każdej baśni jest bowiem jakieś zaklęcie, do którego można „dorobić” łatwą melodię, najlepiej ludową, często też bohater baśni podśpiewuje sobie dla dodania animuszu. Szczególnie polecam tu twórczość Janiny Porazińskiej, którą warto właśnie dzięki baśniom „ocalić od zapomnienia”.

Czy dzieci lubią się trochę bać? Moim zdaniem tak, i dla nich właśnie warto opowiadać Bajdy-strachajdy. Tu także repertuar jest bogaty dzięki smokom, czarownicom i potworom. Polecam szczególnie Klechdy sezamowe Bolesława Leśmiana, a także nieco już zapomnianą baśń SinobrodyCharlesa Perraulta. Do dziś pamiętam, gdy podczas poprzedzonego dramatyczną pauzą okrzyku „To była krew!” – jedno z dzieci weszło pod stół. Potem jednak opowiadało ten fragment swojej mamie, zupełnie już rozluźnione i szczęśliwe.

Można oczywiście opowiadać też cykle autorskie, np. baśnie Andersena czy Braci Grimm, można wędrować z baśnią po Polsce, po świecie lub własnym regionie.

Ważne jest jednak, aby po zakończeniu spotkania zapowiedzieć dzieciom, co będzie opowiadane następnym razem. Ponowne odwiedziny będą połączone z radosnym oczekiwaniem! Zważywszy jednak, że grono naszych słuchaczy jest zróżnicowane, dobrze jest mieć przygotowane dwa warianty baśni – dla starszych i ewentualnie młodszych dzieci. Radujmy się też, ilekroć naszych baśni słuchają dorośli – rodzice, dziadkowie lub starsze rodzeństwo. Nie pozwólmy, aby ogarnęła nas nieuzasadniona nieśmiałość, że niby jesteśmy „na cenzurowanym”. To oni, starsi słuchacze będą naszymi ambasadorami w szkołach i przedszkolach, to dzięki nim powstają lobby biblioteczne, tak ważne w wielu krajach.

Życzę wszystkim, którzy chcieliby urozmaicić swoją pracę z dziećmi, aby sięgnęli do baśni, a z pewnością przeżyją wiele radosnych i pełnych wzruszenia chwil.

Maria Kulik

(nieco obszerniejsza wersja tekstu była publikowana w kwartalniku „Guliwer” 1998/1)

O autorce:
Maria Kulik z wykształcenia jest geografem, z zawodu bibliotekarką. Od 1984 roku kieruje biblioteką dla dzieci na warszawskiej Saskiej Kępie. Obecnie pełni funkcję Prezesa Stowarzyszenia Przyjaciół Książki dla Młodych Polskiej Sekcji IBBY.

Autorka o sobie:
Książka była obecna w moim domu, jak daleko pamięcią sięgam. Mieliśmy bogatą domową bibliotekę, dostawałam też dużo książek w prezencie. Wcześnie nauczyłam się czytać samodzielnie i byłam prawdziwym molem książkowym. Stało się to źródłem znaczących sukcesów w szkole. Byłam ulubienicą szkolnej bibliotekarki, mam też wiele pięknych wspomnień z biblioteki publicznej przy ul. Świętojańskiej. Warto wspomnieć, że okres mojego największego rozczytania przypadł na „złote lata” literatury dziecięcej, czyli lata 60-te. Jedną z pierwszych samodzielnie przeczytanych książek były Klechdy sezamowe Leśmiana; wracam do nich jeszcze dziś, czytając je dzieciom w bibliotece, gdzie pracuję. Wielkie wrażenie zrobiło na mnie Serce Amicisa, pięknie pokazujące dziecięcy patriotyzm, lojalność, koleżeństwo. Ten obcy Ireny Jurgielewiczowej otworzył mi oczy na skomplikowane relacje między dorosłymi i dziećmi.

Dzięki tym pozytywnym doświadczeniom stałam się osobą oczytaną i mogłam osiągnąć sukces w pracy w bibliotece dla dzieci. Nadal czytam dużo, najchętniej przed snem. Mówiąc przewrotnie, każda zakupiona książka przechodzi przez moje łóżko. Ogromnie lubię też rozmawiać z dziećmi o przeczytanych książkach, lubię im doradzać, a także odradzać.

(Dodano: 2008-11-28)

Dodaj komentarz