Zamaszystość wielkoformatowych marzeń – W lusterku myśli, część V

Marzenia są lustrem nie tyle myśli, co stanów nieokreślonej tęsknoty za nieznanym, tajemniczym obszarem, do którego nie ma się częstego dostępu. Są wyrazem duchowości unurzanej w pyle codziennych dni. Dobrze jest czasem przypomnieć sobie o wartości ich istnienia. W marzeniach odbija się – jak w lustrze – ważna część naszej istoty, pokazująca, że jesteśmy nie tylko zwykłymi „zjadaczami chleba”, ale, że, potencjalnie, można nas, jak pisał Słowacki, „w anioły przerobić” (swoją drogą smutne jest, że coraz częściej trzeba się tłumaczyć ze wszystkich aluzji literackich, nawet tych, zdawałoby się, najbardziej oczywistych…).

Marzenia, te lusterka duchowości, są w literaturze dziecięcej obecne od dawna. Słynna marzycielka, Ania Shirley (zresztą następczyni innych postaci, oddających się marzeniom), wciąż jest ulubioną bohaterką kolejnych pokoleń czytelniczek i (nie przyznających się do tego głośno) czytelników. Marzenia są zazwyczaj domeną ludzi, czasem – od epoki E.T. A. Hoffmana – zabawek, a zatem przedmiotów zrobionych przez człowieka (najczęściej dużego) dla innego człowieka (najczęściej małego). Wtedy, za sprawą ożywionych i marzących zabawek, strumień duchowości przepływa pomiędzy światem dorosłych a światem dzieci. Przestają to być światy równoległe, to jest takie, pomiędzy którymi istnieje dystans, nie ma łączności, pozwalającej na lepsze wzajemne odczuwanie i rozumienie.

Rzadko jednak bywa, że marzenie przydarza się wiaduktowi, prysznicowi, makaronowi. Jeszcze rzadziej marzą – komin, drapacz chmur, ogień, koliber, konik morski, tasiemiec, czy też… jętka. Okazuje się jednak, że i to jest możliwe. Pod jednym warunkiem. Konieczne wydaje się widzenie świata jako spójnej całości. Wtedy niemal wszystko staje się dostępne. Ograniczenia znikają. Taki właśnie jest świat wyłaniający się z książek, o których, krótko, będzie tu mowa.

„O wiadukcie kolejowym, który chciał zostać mostem nad rzeką i inne bajki” Tiny Oziewicz, z ilustracjami Bogny Pniewskiej (wyd. Dwie Siostry, 2007) i „Wielkie marzenia” Przemysława Wechterowicza (tekst) i Marty Ignerskiej (ilustracje) (wyd. Znak 2008) to książki, które pokazują spójność, niewykluczającą niesłychanego bogactwa i różnorodności świata. Pozwalają obcującym z nimi czytelnikom odkryć nieprzeczuwalne dotąd powiązania i możliwości. W dodatku nie czynią tego ze śmiertelną powagą, lecz ze swobodą, rozmachem i naturalnością, która wiąże się raczej ze światem dziecka niż dorosłego. O tym ostatnim myślimy zwykle jako o przestrzeni ograniczonej trudnymi do przezwyciężenia schematami, koniecznościami i konwenansami. Schematów, konieczności i konwenansów nie ma ani w „O wiadukcie…”, ani w „Wielkich marzeniach”. Wszystko jest tutaj połączone, również tekst z formą graficzną (bo nie wystarczy w tym przypadku mówić tylko o ilustracjach). Nie można rozdzielić „formy” od „treści”. To bardzo nowoczesne. Książka dla dziecka staje się przedmiotem estetycznym, małym dziełem sztuki. Wszystko jest tu ważne i wszystko się ze sobą wiąże. Analiza literacka tekstu nie wystarcza do uchwycenia wagi idei, które się w tych dziełkach pojawiają.

Tekst bywa zresztą bardzo krótki. Tak się dzieje w „Wielkich marzeniach”, gdzie ogranicza się on do pojedynczych krótkich wypowiedzeń; na każdej rozkładówce zaledwie jedno. Jednak są one istotne – przez sam fakt, że się w ogóle pojawiły i mogły wyjść z „ust” bociana, węgorza, ognia, dywanu, jętki… W „O wiadukcie…” mamy nieco dłuższe opowiastki, pokazujące świat, w którym ważne są wiadukt, łyżeczka, prysznic, makaron, mała żabka, liść kasztanowca, muchomor czy ziarnko piasku. Właściwie wszystko jest warte uwagi, zastanowienia i wzruszenia. W świecie codzienności wiele spraw czeka na odkrycie (na przykład wartość muchomora, sądzącego dotąd, że jest najgorszym, bo niejadalnym, grzybem w lesie). Nie istnieją szarość, czy monotonia, przeciwnie: królują różnorodność i dynamizm.

Obie książki wywołują radość, zaskakują (a, jak wiadomo, bez początkowego stanu zdziwienia, nie jest możliwe późniejsze myślenie), wzruszają i zachwycają – pomysłowością, odwagą skojarzeń i zamaszystością (oraz – w przypadku „Wielkich marzeń” – wielkoformatowością; mniej więcej A3…) przedstawionych w nich marzeń, w których – jak w lusterku – odbija się ludzka tęsknota za Tajemnicą.

Hanna Diduszko

(Dodano: 2009-05-06)

Dodaj komentarz