Odkrywane na nowo – Orientalne baju, baju, baj…

Gdy któregoś pięknego wrześniowego popołudnia oglądałam przedmioty zgromadzone w galerii sztuki etnicznej w Kazimierzu nad Wisłą, nieoczekiwanie przypomniałam sobie o książce w miękkiej, już nieco podniszczonej niebieskiej okładce. Nic dziwnego, że właśnie w tym miejscu moja pamięć skierowała mnie do takiej lektury. Świeczniki z łupiny orzecha kokosowego, obrączki z tajlandzkiego srebra, bransoletki z Sumatry, wschodnie tkaniny przywoływały Orient i opowieści z tego kręgu kulturowego. W wypadku mojej osoby były to Klechdy sezamowe Bolesława Leśmiana (B. Leśmian, Klechdy sezamowe, il. J. Lenica, Warszawa 1978).

Klechdy Sezamowe

Baśnie, w których była mowa o pięknych czarnobrewych księżniczkach, sułtanie, wezyrze, świątyniach, potworach, czarownicach, poznałam jako siedmioletnia dziewczynka. Z niecierpliwością oczekiwałam na kolejną wieczorną porcję tych wschodnich narracji. Na pewno pociągająca była ich egzotyka. Postacie z owych historii mieszkały w krainach słonecznych, z bujną, kolorową roślinnością. Były tam wspaniałe ogrody, ptaki o barwnym upierzeniu, pałace o wielu komnatach i tarasach. Jednak, choć właściwie od zawsze wykazuję upodobanie do tzw. etnicznych klimatów, w Leśmianowskich baśniach ujęło mnie coś innego. Zachwyciłam się po prostu samym słowem i żywiołem opowiadania. Dziecko takiej fascynacji nie jest w stanie nazwać. Pojmuje ją intuicyjnie, w sposób naturalny. Już w pierwszej opowieści ze zbioru Leśmiana słyszy taki oto początek: Trzeba bardzo natężyć uwagę, aby od początku do końca wysłuchać baśni o zaklętym rumaku. Jest to bowiem baśń pełna zdarzeń niespodzianych i cudów niesłychanych.

Czytelnik i słuchacz nie może więc być tylko biernym odbiorcą orientalnej opowieści. Musi się na niej skoncentrować, by z różnych szczegółów stworzyć w swoim umyśle spójną, baśniową całość. Przy tym ulegnie na pewno nastrojowości historii opowiedzianych piórem wybitnego, oryginalnego poety. Np. w „Opowiadaniu króla wysp hebanowych” dziecko odnajdzie smutek z powodu niespełnionego uczucia, cierpienie władcy częściowo zaklętego w marmur, okrucieństwo Chryzeidy, która okazuje się czarownicą. Nie tylko o nich usłyszy czy przeczyta, lecz w istocie je odczuje. Stanie się tak za sprawą wspaniałego warsztatu literackiego Leśmiana. Jego doskonałą próbką jest następujący czterowiersz:

Zemsto, zemsto, czyń swój trud!
Niech się stanie wodny cud!
Niech się stanie rybny dziw
Wpośród miast i pól, i niw!

Zaklęcie wypowiedziane przez Chryzeidę bez wątpienia zrobi wrażenie na dziecku, któremu czytamy klechdę Leśmiana. Jest w nim rym, rytm i szaleństwo czarownicy, rozkochanej w potworze i ubóstwiającej go.

Baśnie ze zbioru „Klechdy sezamowe” należą do opowieści poświęconych bajecznej przeszłości. Odbiorca nie znajdzie w nich współczesnych rekwizytów, czyli np. komputera, telefonu lub superszybkiego auta. Są to baśnie tradycyjne, przypominające istotę sztuki opowiadania. Wyrazić coś w słowach to znaczy nadać mu sens. W ten sposób odsłaniane są także tajemnice. Dzięki rozmowie niewolnic i ich opowieści król dowiaduje się, że jego żona co noc ukradkiem opuszcza pałac i udaje się do ogrodu, w którym czeka na nią potwór. Niezwykłą historię poznaje również ubogi rybak, który wyławia z morza szkatułkę.

Lektura „Klechd sezamowych” wiąże się z odkryciem, że świat jest pełen opowieści. Są to historie magiczne, które czynią codzienność ciekawszą i barwniejszą. Przekona się zresztą o tym nie tylko dziecko, ale i człowiek dorosły, znający już przecież granice między fantazją a rzeczywistością.

Agnieszka Urbańska
(Dodano: 2009-11-17)

Dodaj komentarz