Większość rodziców pragnie, by w przyszłości ich pociechy miały tak zwany dobry gust. Dorośli marzą, że gdy ich maluchy dorosną, to nie powieszą w salonie obrazu z cyklu „jeleń na rykowisku”, będą dobierać kolor serwetek do serwowanych dań, dbać o estetykę…
Przykłady można mnożyć, będą się zmieniać w zależności od tego, na czym najbardziej zależy mamie czy tacie – jeżeli są małżeństwem architektów, będą mieli cichą nadzieję, że ich dziecko nie zamieszka w domu przypominającym pudełko do butów; jeżeli dużo podróżują, chcieliby, by ich syn lub córka mieli krytyczny stosunek do tak zwanych pamiątek z podróży (po co ciupaga lub enty kubek z nazwą miejscowości).
Jeżeli zależy nam na tym, by maluch wyrósł na wrażliwego na piękno młodego człowieka, to już teraz pobiegnijmy do pokoju dziecka, zerknijmy na książki, które stoją w małej biblioteczce.
Dlaczego? Ano, dlatego, że ilustracje w książkach, które pokazujemy naszym dzieciom, są pierwszym krokiem do kształtowania ich wrażliwości na piękno. Maluchy poznają świat dzięki temu, co same widzą, dlatego tak ważne jest wychodzenie na spacery, odwiedzanie ciekawych miejsc. Drugi sposób uczenia się rzeczywistości (często tej bardziej odległej) to właśnie przyglądanie się ilustracjom.
I co znaleźliśmy w biblioteczce? Mniejszą lub większą liczbę książeczek, których ilustracje są, delikatnie mówiąc, dalekie od artyzmu? Są to zapewne książeczki z tych kupionych dla świętego spokoju, supermarketowe zakupy – wydamy 3 złote więcej, a nasz maluch będzie siedział grzecznie w koszyku i „czytał” książeczkę. Inne pozycje to te, które nasz syn czy córka dostali od cioci albo wujka. Nie wszyscy muszą podzielać nasze gusta, ale to rodzice podejmują decyzję, co „czytają” ich pociechy. Rodzina pewno już wie, że pożądanym prezentem jest książka, tym sposobem w ręce dziecka trafiają książeczki, w których kaczątko z ilustracji mogłoby wystąpić w filmie grozy, a świnka straszyć w czasie Halloween!
Co zatem zrobić z książeczkami, które, mówiąc oględnie, straszą ilustracjami? Wyrzucić? Oddać? Schować? Jeżeli chcemy, by nasze dziecko szanowało książki, to zapakowanie lektur do worka na śmieci i wyrzucenie nie jest dobrym pomysłem. Warto zacząć od rozmowy, nawet z najmłodszym czytelnikiem, być może właśnie te upiorne „Trzy Świnki” są ulubioną książeczką szkraba. Nie podejmujmy decyzji zbyt pochopnie, gdyż może to spowodować więcej krzywdy niż pożytku. Najlepiej by było, w porozumieniu z dzieckiem, zapakować książki do pudła po to, by albo w czasie coraz bardziej popularnych wymian przedmiotów wymienić je na coś innego, lub też przekazać potrzebującym.
Najpiekniejsze baśnie babuni, wyd. SBM
Lepszym rozwiązaniem jest wspólne czytanie z dzieckiem kilku książeczek, wydanych przez dobre, renomowane wydawnictwa, niż posiadanie obszernej biblioteki, w której znajdują się złe tłumaczenia, obrzydliwe ilustracje itp.
Psychologowie podkreślają, że pierwsze lata życia są najważniejsze dla kształtowania się umysłu dziecka. Nie róbmy maluchowi krzywdy! Nie kupujmy książek dla świętego spokoju, wybierajmy lektury starannie! Z pewnością przyniesie to efekty! Maluszek dorastający w otoczeniu pięknych przedmiotów, oglądający ilustracje na wysokim artystycznie poziomie wyrośnie na człowieka, dla którego piękno będzie miało znaczenie. Nawet gdy powiesi w salonie „jelenia na rykowisku”, zrobi to z przekory, a nie z przekonania, że jest to piękny obraz; gdy zamieszka w pudełkowym domu, z pewnością zapragnie ciekawie go zaaranżować; z kolekcji śnieżnych kul przywiezionych z różnych miasteczek zrobi ciekawą wystawę itd.
Dajmy szansę dziecku! Pamiętajmy, że jeszcze przez kilka lat to my proponujemy lektury! Zanim wpływ grupy rówieśniczej będzie zbyt silny, a zdanie mamy zestawione z opinią kolegi straci znaczenie… kupujmy piękne książki!
Dota Szymborska
(Dodano: 2010-05-31)