Trudno jest umierać, niezależnie od wieku. Tak jak trudno jest pogodzić się z odejściem bliskiej osoby. Cywilizacja demonizowała śmierć krok po kroku, wyprowadzając ją z domu. Dawno przestała być częścią życia… Nikt już w ostatnią drogę nie wychodzi z ciepłego rodzinnego domu, lśniący samochód wiezie nas z zimnej kostnicy. Jak można więc myśleć, że droga ta prowadzi ku czemuś dobremu? Literatura i psychologia podają nam recepty na godzenie się ze śmiercią starca – wpadają jednak w panikę w przypadku dzieci. Jakby nie działo się tak od wieków. Terapeuci myślą przede wszystkim o tych, którzy zostają.
Michel Déon podjął próbę przeprowadzenia na drugą stronę małego chłopca. Nic w tym z odkrywania Ameryki, zachłysnęliśmy się już przecież Oskarem w Polsce, więc „Tomek i nieskończoność” traci (przez zwłokę – pierwsze wydanie europejskie 1975, polskie 2010)… Chyba jednak nie o wyścigi chodzi. Wyrobiony czytelnik marszczy brwi na kilka niepotrzebnych zabiegów. Zarówno „wykład – wstęp” profesora Leszczyńskiego, jak i posłowie tłumaczki (choć zgoda co do ich treści) – to kwiatek do kożucha. „Wychowany na wielkiej tradycji baśniowej młodziutki czytelnik Michaela Déona bez trudu zrozumie jej symboliczny poetycki język, jej przesłanie i problematykę”. To tekst właśnie z wykładu przed. Tak trafny, iż nie ma potrzeby pisania o tym, że książka jest świetna i dlaczego, i o czym…
Sam „Tomek i nieskończoność” w poetyce trochę za bardzo pachnie Saint Exuperym. Choć Déon w swoim pisarstwie jako twórca dezynwoltury tak bardzo chce być po przeciwnym biegunie niż egzystencjaliści. Widać odchodzenie i śmierć są ponad prądami…
Zostawiając sympatie i antypatie literaturoznawcze, jest to książka warta Kanonu Książek dla Dzieci i Młodzieży. Wydaje się, że trochę mało w niej rodziców chorego chłopca, ale może to już tak jest, że nikt z żywych nie pomoże przejść przez tunel?… Dobry zabieg z Maurycym – (zjawą nie z tego, nie z tamtego świata) przewodnikiem. Maurycy mimo swej inności jest jednak w jakiś sposób ludzki, tak jak rodzice nie odpowiada na ważne dla Tomka pytanie: czym jest nieskończoność? I postać kobiety, która zna odpowiedź i śpiew…
Nie udało się rodzicom Tomka ani Maurycemu. Innym także. A przecież czuł, że nadeszła pora gruntownego wyjaśnienia. Będzie to chwila decydująca. W głębi pieczary panowało poruszenie. Jakiś kobiecy głos zawołał: – Jest tutaj pani, która twierdzi, że potrafi odpowiedzieć na to pytanie. – Niech mówi! – rzekł Maurycy. – Ona nie chce tego tłumaczyć publicznie.
Dziecięca ufność pozwala, kiedy nie przeszkadzają dorośli, podejść do wydarzeń ostatecznych jak do czegoś naturalnego. Może też jest w tym godzeniu się na nowe – nawet „ostateczne” coś z mądrości – nie da się zmienić tego, co nieuchronne, o czym zapominają dorośli. Interpretacja „Tomka i nieskończoności” jest zbędna – przecież wszystko mimo poetyckości jest jasne. I nieważne czy Maurycy stał się pierwowzorem „pani Róży” – bo nie mogło być odwrotnie (wystarczy porównać daty pierwszych wydań)… Obok „Ogrodu” – Georga Maaga zdecydowanie jedna z ważniejszych baśni współczesnych, bo nie patrząc na stronę formalną gatunku, to przecież „ludowość wielkomiejska” wyrzuciła śmierć za drzwi.
Wydaje się, że tłumaczenie Mileny Kuleszy znalazło się na granicy, której udało się nie przekroczyć, poetyka została zachowana. Niewątpliwie, by traktować kompletnie książkę, trzeba wspomnieć o ilustracjach Étienne Delessert – niesamowicie podkreślają zwłaszcza sny-jawy Tomka o pięknej wyspie z danielami, lwem i liliami afrykańskimi… Miejscami chciałoby się, by te mniejsze rysunki jakoś inaczej wciąć w tekst przy łamaniu, de facto nie ma to jednak znaczenia – tak czy owak edytorsko dobra robota.
Jarek Mixer Mikołajczyk
Tomek i nieskończoność
Michel Déon
il. Étienne Delessert
przeł. Milena Kusztelska
wyd. Oficyna Wydawnicza G&P, 2010
wiek: 10+
(Data publikacji: 2010-05-05)