„Czerwonobrody Czarodziej. Baśnie celtyckie” – recenzja książki

Jeśli kogoś nie interesuje historia – nie ma po co sięgać po tę książkę, ale jeżeli ktoś lubi mądre opowieści, z których płynie morał, jeśli ceni sobie dawne czasy i tajemniczość, która je spowija – nie będzie zawiedziony.

Podobno w każdej baśni jest ziarenko prawdy. Dawniej przekazywano je z ust do ust, z biegiem lat były pieczołowicie zbierane i spisywane przez fascynatów, którzy mieli świadomość, że wiedza w nich ukryta jest ulotna i, by przetrwać, musi być utrwalona poza ludzką pamięcią. To utwory, w których świat realny miesza się z nadprzyrodzonym, a jeden bez drugiego nie może istnieć. Niegdyś ludzie wierzyli, że nie da się oddzielić magii od codzienności. Żyli blisko natury, od której mogli się wiele nauczyć. W zamian za to, otaczali ją szacunkiem i czcią. Opisany w baśniach świat jest uporządkowany, rządzą nim jasne reguły: za dobre uczynki można otrzymać nagrodę, a za niegodziwe – sowitą karę.

Nie inaczej jest w baśniach celtyckich, których zbiór pod tytułem „Czerwonobrody Czarodziej” ukazał się w tym roku nakładem wydawnictwa Media Rodzina. Książka przenosi nas na odległą, smaganą wiatrem i falami wyspę, do czasów starożytności i średniowiecza, w czasy, kiedy wędrowcy pokonywali duże odległości pieszo lub konno, kiedy bezkresnych równin nie zakłócał żaden wytwór ludzkich rąk, a na wysokich wzgórzach górowały zamki należące do mądrych i dzielnych władców. Długie zimowe wieczory ludzie spędzali na opowiadaniu sobie różnych historii i mądrości ludowych.

Śledząc celtyckie legendy, podążamy za opowieściami starego rybaka Seana. Są w nich okrutni czarodzieje, ale tacy, którzy potrafią docenić spryt i inteligencję; są piękne księżniczki, często kryjące się pod innymi postaciami; są skrzaty, płatające figle; zwierzęta, które mówią ludzkim głosem i pomagają ludziom, którzy ich nie krzywdzą. W tych historiach odnaleźć można mądrość, przez wieki dojrzewającą w umysłach tych, którzy w zawoalowany sposób potrafili przekazywać prawdę o odległym świecie i godnym życiu.

Bohaterów i opowieści w tej książce jest wiele. Tworzą gruby, kilkusetstronicowy tom oprawiony w twardą oprawę. Pomiędzy okładkami zaś, oprócz mnogości (czasem archaicznych) słów, wypowiadanych przez irlandzkiego bajarza, znajdziemy także ilustracje wykonane wprawną dłonią Renáty Fučíkovej. Jej talentem została naznaczona każda strona. Możemy podziwiać detale: naczynia, instrumenty, miecze lub wzory celtyckie… Artystka w swoich rysunkach wiernie odwzorowała celtyckie wzornictwo, uzbrojenie, szaty i architekturę. Dodała od siebie lekcję historii, nie narzucając jednocześnie jej interpretacji. Dzięki oszczędności kolorów, a nawet artystycznemu ich „przekłamaniu” stworzyła małe dzieła sztuki. Wykreowała świat, w którym drzewa nie muszą być zielone, a niebo błękitne, jednak ufa się tym akwarelowym obrazom. Wierzę jej, gdy na końcu książki wspomina, że ta praca „pochłonęła ją bez reszty przez wiele tygodni”. Jednocześnie zazdroszczę, bo myślę, że musiała być to praca bardzo ciekawa i twórcza. Cieszę się, że mamy w Polsce możliwość oglądać jej efekty.

Agata Hołubowska

nasza ocena: 5

baśnie
Czerwonobrody Czarodziej. Baśnie celtyckie
Claude Clément
przeł. Krystyna Kowalczyk
il. Renata Fucikova
wyd. Media Rodzina, 2010
wiek: 5+

(Dodano: 2010-10-08)

Dodaj komentarz