Joseph i Lucile, czyli Żożo i Lulu to rodzeństwo rodowitych paryżan. Choć mieszkają niedaleko Wieży Eiffla, to nigdy jeszcze na niej nie byli. Nie wiedzą nawet, że pod konstrukcją znajdują się podziemia udostępnione zwiedzającym. Zresztą, wielu rzeczy nie wiedzą o swoim mieście, a to dlatego, że większość wolnego czasu spędzają przed ekranem komputera lub telewizora. Zupełnie nas to nie dziwi, prawda?
Mali ignoranci w ciągu jednego dnia zmieniają stosunek nie tylko do własnego miasta, ale także do historii i nauki jako takiej. A to za sprawą szalonego wujka Charles’a, który niespodziewanie ich odwiedza i oprowadza po nieznanych dotąd zakątkach ogromnej stolicy Francji. Nie dość, że świetnie orientuje się w topografii miasta, to jeszcze zna wiele anegdot nie tylko z zamierzchłych czasów, ale także tych bliższych współczesności, jak choćby o tym, w jaki sposób poznali się rodzice Żożo i Lulu.
Wujek Charles jest niezwykle barwną postacią. Jeździ starym, ledwo zipiącym samochodem, nosi kapelusz, ma wąsy, jeździ na karuzeli, potrafi zawiązać but… cukierkiem, wciąż coś opowiada, a do tego zna wiele ważnych osób z Paryża, dzięki czemu wszędzie jest mile witany i wpuszczany wejściami dla wtajemniczonych. W dzieciach początkowa wzgarda dla wujka przeradza się w niekłamany podziw i szacunek. Dzięki niemu zwyczajne dotąd miasto staje się magiczne, tajemnicze i bardzo pociągające.
Tak intrygujące, że i samego czytelnika wciągną opowiadane przez wujka historie. Aż chciałoby się tam być i razem z bohaterami książki Elizabeth Dudy wędrować po mieście: podziwiać widok z góry Montmartre, spacerować po drewnianym moście Pont des Arts, wejść do podziemi Luwru, odkryć tajemnice ulicy Visconti, zejść do paryskich katakumb, by tam przekonać się o znikomości istnienia… Te i wiele innych miejsc chce nam pokazać autorka książki „Żożo i Lulu”.
To wszystko bardzo piękne, ale… Niestety, kilka takich „ale” psuje odbiór książki. Przede wszystkim, jak dla mnie – zapalonej podróżniczki, która w Paryżu jeszcze nie była – wiele z przedstawionych miejsc jest potraktowanych zbyt skrótowo.
Po drugie, większości nazw oraz niektórym wyrażeniom pozostawiono oryginalny zapis. Jest to ciekawy zabieg, jednakże korzystanie ze słowniczka zamieszczonego na końcu książki jest czynnością bardzo utrudniającą lekturę i płynność przekazu. O ileż łatwiej by się czytało, gdyby ten słownik był umieszczony w formie przypisów na dole każdej strony! Dodać także trzeba, że kilka nazw aż prosi o, choćby krótkie, wyjaśnienie. Odnoszę także wrażenie, że język powieści jest zbyt oschły, reporterski niemalże. Chciałoby się poczuć magię opisywanych miejsc, a nie można przy nich nawet na chwilę przystanąć, bo cała ta podróż jest tak samo szalona jak wujek Charles…
Książkę zilustrowała, znana już zapewne czytelnikom Qlturki, Agata Dudek. Zrobiła to w nader oryginalny i autorski sposób. Stonowane kolory (czarny, biały i niebieski) oraz zastosowana technika kolażu, pozwalająca na użycie zdjęć i map Paryża, sprawia, iż ilustracje pięknie współgrają z tekstem, dopowiadając obrazem to, co trudno jest wyczytać, gdyż pisarka nie skupia się na opisywaniu detali architektonicznych. Do tego te tak bardzo charakterystyczne postacie Agaty Dudek z oczami umieszczonymi obok siebie, bez względu na pozycję, czy pokazane są en face czy profilem. Dobór zaś ilustracji często zaskakuje, a to dlatego, że artystka obrazuje nie zawsze, wydawałoby się, najbardziej oczywiste sceny. I za to (oraz za okładkę!) ma u mnie duży plus. A drugi plus otrzymuje pani Małgorzata Frąckiewicz za opracowanie graficzne książki, gdyż jest bardzo interesujące i przemyślane. Żałuję bardzo, że zabrakło tej powieści nieco dopracowania edytorskiego. Co nie zmienia faktu, iż książka pozostaje pozycją ciekawą i wartą uwagi.
Agata Hołubowska
nasza ocena: 4
Żożo i Lulu
Elizabeth Duda
il. Agata Dudek
wyd. Dookoła Świata, Kutno 2010
wiek: 7+
(Dodano: 2011-02-07)