O autorze tej książki niewiele potrafię powiedzieć. A to dlatego, że autor życzy sobie, by wiele o nim nie mówić. Jan Karp to jego pseudonim. Urodził się w 1969 roku, a zadebiutował w 2003 trzytomową historią o Julku Karpie (wydawnictwo Nasza Księgarnia). Nie mieszka w Polsce, a pisanie nie jest jego głównym zajęciem. I to by było na tyle.
Za to o jego najnowszej książce pod tytułem „Piosenka dla Karla” można napisać znacznie więcej. Pierwsza opinia, jaka się ciśnie na usta to: nieźle zakręcona! Bo też intryga w niej jest tak uknuta, że ani na chwilę nie można stracić koncentracji, by nic nie umknęło ze… zdarzeń kondensacji. Natłok wydarzeń, wartkość akcji i żwawe dialogi wpływają na to, iż odnosi się wrażenie, że w tej książce nie ma nic zbędnego; nie ma nic, bez czego opowieść mogłaby się obejść. Stąd i oderwać się od niej trudno. Można by pomyśleć, że jeśli odłożymy tę książkę na bok, to zdarzy się coś ciekawego bez naszego czytelniczego udziału, a tego byśmy przecież nie chcieli, prawda?
Ale do rzeczy, czyli do fabuły. Pewnego dnia (może nie takiego byle jakiego, bo burzowego w środku lata) pewien Karl, lat 10, zaginął nagle w pewnym niewielkim miasteczku. Rodzina, dość liczna, nie od razu zauważyła jego zniknięcie. Lecz gdy tylko to się stało, natychmiast dała ogłoszenie do gazety. Bez odzewu. Zaginięciem chłopca zainteresowano się w całym kraju dopiero w momencie, gdy pojawiła się w prasie informacja o nagrodzie wysokości miliona (Jakiej waluty? Tego autor nie podaje, tak samo jak nazwy kraju, w którym rzecz się dzieje).
A co takiego zrobił chłopiec? Po prostu wsiadł do pierwszego lepszego pociągu i ruszył w siną dal. Ukrył się w skrytce na korytarzu. Szybko jednak został odkryty, jednak nie przez konduktora, jak można by pomyśleć, a przez innych uciekinierów: królewicza Karla XII, jego guwernantkę i nadwornego błazna. Dlaczego królewicz musiał się ukrywać? Ponieważ został wypędzony z królestwa przez siostrę bliźniaczkę Karlę, która tymczasowo objęła rządy. Zaś król Karl XI z żoną wyjechali na roczny urlop. Gdy rewizor pociągu zorientował się, kogo wiezie, postanowił porwać pociąg. Uff, robi się gęsto, a to jeszcze nie koniec! Pewien policjant, zdecydowany pożegnać się z zawodem, postanawia przyłączyć się do grupy uciekinierów, a grupa opryszków, na co dzień dająca wcale niezłe koncerty, również zapragnęła zdobyć nagrodę o wartości miliona. Ha, któżby nie chciał? Gdzieś są jeszcze rodzice Karla wraz z sapiącą babcią i narzekającą ciotką z Bełc oraz komendant policji i komendantowa Barbara. Na koniec zjawia się także królewska para.
Wszystko dobrze się kończy, znajduje się również milion, który tak naprawdę był błędem w druku poczynionym przez dowcipnych drukarzy. Jednak jak do tego doszło… trzeba samemu przeczytać!
Książka jest bardzo starannie wydana: na kremowym, przyjemnym dla oka papierze, w twardej oprawie, wzbogacona czarno-białymi ilustracjami Piotra Rychla. Jest ich sporo i dostarczają dużo rozrywki. Są zabawne, lekkie, pomysłowe i zawadiackie. Chwilami takie trochę z innych czasów. Groźne spojrzenia, szelmowskie uśmiechy, strach, znudzenie i przerażenie… Wszystkie emocje odmalowane są na twarzach bohaterów. Warto patrzeć, warto czytać. Gwarantuję, że ta książka będzie świetną rozrywką dla całej rodziny!
Agata Hołubowska
nasza ocena: 5
Piosenka dla Karla
Jan Karp
il. Piotr Rychel
wyd. Bajka 2010
wiek: 8+
(Dodano: 2011-02-18)