„Byli sobie podróżnicy” – recenzja gry

Po grach planszowych „Było sobie życie” i „Był sobie człowiek” z radością przyjęłam informację, że pojawiła się także gra „Byli sobie podróżnicy”. Dwie pierwsze są jednymi z częściej wybieranych przez moje dzieci, gdy przychodzi np. deszczowa niedziela. Sama wiele się z nich dowiedziałam! Nie mogło być więc inaczej z najnowszą publikacją wydawnictwa Hippocampus.

Gra ma gigantyczną planszę, jakiej jeszcze nigdy wcześniej nie widziałam! (Potrzebny jest duży stół lub po prostu kawałek podłogi). Na niej wyobrażone są morze, wyspy i kawałki lądu na obrzeżach. Wśród nich rafy koralowe, ławice ryb, rekiny, dryfujące butelki w trzech kolorach i wraki statków. Są o tyle ważne, bo mogą albo spowolnić ruch, albo dać gratyfikację w postaci żetonów. To na morzu. Na lądach zaś są zaznaczone trasy, skrzynie ze skarbami, porty i różowe gwiazdki. Jest jeszcze „zaklęta busola” z ruchomą strzałką. Pola ruchu po wodzie wyznaczone są w formie sześciokątów.

Dużo frajdy jest z przygotowaniem gry po pierwszym otwarciu pudełka. A najwięcej ze składaniem statków. Otóż pionki w grze są dwojakie: jedne to maleńkie postacie (tutaj gracz może wybrać jedną z ośmiu) – kartonowe obrazki w plastikowych podstawkach – do poruszania się po lądzie oraz modele autentycznych statków z okresu od XII do XVII wieku (wszystkie są opisane), wykonane z cienkiej pianki, które należy sobie złożyć (bez użycia kleju). To z nich najbardziej ucieszył się mój syn, który uwielbia wszelkie prace konstruktorskie. Do elementów gry należą także: żetony „beczki z wodą”, żetony „ryby”, monety, karty z pytaniami obrazkowymi oraz tekstowymi (podobne znajdują się w pozostałych grach) – do nich dołączony jest „magiczny detektor odpowiedzi” – czerwona folia, dzięki której można odczytać właściwą odpowiedź, by sprawdzić poprawność własnej, karty „Bazar” – na których znajdują się „dodatkowe moce”, jakie można wykupić za odpowiednią liczbę monet; karty „Przygoda” – z zadaniami do wykonania lub wizerunkami Piratów i Mistrza – z pierwszym można atakować statki, z drugim – z ataku się wybronić; karty „Klucz” z wyrysowanymi znakami graficznymi, które przydadzą się w dalszej części rozgrywki. Oprócz tego są dwie kostki – jedna typowa z oczkami, wskazująca liczbę pól do przebycia na planszy i druga z symbolami, która decyduje o sposobie ruchu i działaniach zawodnika, jakie będzie musiał wykonać. Zdarza się, że kostka funkcyjna (z obrazkami) anuluje ruch z kostki liczbowej.

Byli sobie podróżnicy wnętrze

Już po samej zawartości pudełka można wnioskować, że gra nie należy do prostych, a każda rozgrywka trwa długo. Z góry więc trzeba przygotować się na poświęcenie jej odpowiedniej ilości czasu. Celem gry jest zdobycie skarbu, ale zanim do tego dojdzie… trzeba najpierw zrekonstruować mapę, a by to uczynić, należy zebrać trzy butelki w różnych kolorach – każda odpowiada fragmentowi mapy. Szczęśliwie map starczy dla każdego, więc nie ma obawy, że ktoś podbierze fragment i rekonstrukcja będzie niemożliwa. By je zdobyć, należy odpowiedzieć na jedno z pytań umieszczonych na kartach. Dotyczą one roślin, zwierząt, miejsc na świecie, dawnych urządzeń, funkcji na statkach etc. – można więc nauczyć się nieco z botaniki, zoologii, geografii i historii. (Ku naszej uciesze jest pytanie o miejsce znajdujące się kilka kilometrów od naszego domu! A więc świat w pytaniach może być bardzo odległy, jak i całkiem bliski…). O ile pytania obrazkowe są intuicyjne i można na nie odpowiedzieć tylko po przyjrzeniu się obrazkowi, o tyle do pytań tekstowych przyda się wiedza z obejrzanych filmów z serii „Byli sobie podróżnicy” (opisanych w osobnej recenzji). By było jeszcze ciekawiej – można utrudniać innym zawodnikom grę, dokonując abordażu poprzez wpłynięcie na to samo pole (gdy posiada się kartę „Pirat”, można atakować na odległość). Gra jest warta świeczki, gdyż można zdobyć aż 5 monet (lub stracić, niestety). Nieźle miesza zaklęta busola, która może zdecydować nie tylko o ruchu (przede wszystkim wynikającym z poleceń z kart „Przygoda”), ale także o wyniku ataku na inny statek.

Nie ukrywam – gra jest długotrwała i chwilami nużąca, gdyż ruch jednego zawodnika może się przeciągnąć w czasie – nie zapominajmy, że wykonuje on dwa działania jednocześnie, wynikające z rzutu dwiema kostkami. Do tego dochodzą zdobycze z planszy i działania związane z kartami. Ale jednocześnie gra jest emocjonująca, atrakcyjna i dostarcza sporo ciekawej wiedzy, jakiej próżno szukać w szkole. Pierwsza gra jest skomplikowana ze względu na dużą liczbę zasad do przyswojenia, potem… jest już z górki i gdy nie trzeba co chwilę zaglądać do instrukcji, to pozostaje czysta rozgrywka i… wielka podróż! Serdecznie polecam!

Agata Hołubowska

Ocena portalu Qlturka.pl 5

Byli sobie podróżnicy

Byli sobie podróżnicy – gra planszowa
Na podstawie filmów Alberta Barillé
Liczba graczy: 2-4
Wiek: 8+
Wyd. Hippocampus, Warszawa 2014

Dodano: 2015-05-15

Ten post ma jeden komentarz

  1. julia simińska

    czy u Pani w grze Byli sobie podróżnicy wszystkie skompletowane mapy do skarbów sa takie same?

Skomentuj julia simińska Anuluj pisanie odpowiedzi