„Megamocny” – recenzja filmu

Mój syn widział ten film dwukrotnie. I wciąż męczy go jedna wątpliwość – czy główny bohater jest zły, czy dobry. Bo że jest brzydki, widać na pierwszy rzut oka.

Historia jest rzeczywiście przewrotna. Megamocny, gdy był dzieckiem, wcale nie planował kariery super-złoczyńcy. Przypadek sprawił, że kiedy rodzice, chcąc ratować go przed katastrofą planety, wysłali go na Ziemię, jego kapsuła wylądowała (dosłownie) w więzieniu. Jak można się spodziewać, nie miał tam wielu pozytywnych wzorców zachowania.

Próby wykazania się w szkole też spełzły na niczym – ponosił porażkę za porażką, często za sprawą swego pobratymca z obcej planety – Metro Mana, który wyjątkowo wcześnie rozpoczął życie popularnej gwiazdy. Megamocny uznał wtedy, że skoro zupełnie nie wychodzi mu czynienie dobra, a wszyscy widzą w nim jedynie „złego chłopca” o niezbyt przyjemnej aparycji (wielki niebieski łeb i wątłe ciało chudzielca), to proszę bardzo – jak dorośnie, zostanie anty-bohaterem walczącym o władzę nad mieszkańcami Metro City z wielbionym przez tłumy super-bohaterem (atletyczny i błyszczący uśmiechem atleta Metro Man z odporną nawet na lekki podmuch wiatru grzywą).

Gdy jednak, niezgodnie z regułami gatunku, Megamocny unicestwia swego przeciwnika, anty-bohater pozbawiony przeciwwagi dla swych potwornych czynów, zaczyna się nudzić. No bo jaki jest sens czynienia zła, gdy nikt mu się nie sprzeciwia?! Postanawia więc stworzyć kolejnego super-bohatera, by móc się z nim mierzyć w walce o miasto. Pech jednak chciał, że zamiast przeciwnika o złotym sercu i pancernym ciele, tworzy głupiego, małostkowego i zawistnego kolosa, z którym owszem, zmierzy się, ale w obronie dobra.

W filmie mamy oczywiście wszystkie klasyczne motywy współczesnego kina – skrytą miłość do zadziornej reporterki zauroczonej Metro Manem, dobro zwyciężające nad złem (proces odbywa się w osobowości Megamocnego), zwierzęcego przyjaciela o błyskotliwym, choć mrocznym umyśle (kosmiczna ryba Minion umieszczona w potężnym robo-akwarium). No i efektowna animacja.

Obejrzeliśmy film w wersji 3D, co poza bólem głowy u dorosłych widzów, ma swoje zalety – architektura Metro City będąca scenerią walk super i anty bohaterów w wersji trójwymiarowej robi spore wrażenie.

Jedyna rzecz, która powoduje, że nie oceniam tego filmu na pięć, to wrażenie, że to już było. Kilka tygodni wcześniej obejrzeliśmy film „Jak ukraść księżyc”, więc motyw złego-dobrego-brzydkiego bohatera wydaje mi się wtórny. Gdy wyszliśmy z tamtego filmu, usłyszałam to samo pytanie – czy ten pan jest zły, czy dobry. Bo że brzydki, było widać na pierwszy rzut oka.

Zuzanna Matyjek

nasza ocena: 4

Megamocny

Megamocny
reżyseria: Tom McGrath
scenariusz: Alan J. Schoolcraft,Brent Simons
prod. PDI/DreamWorks
muzyka: Hans Zimmer, Lorne Balfe
dystrybucja: United International Pictures Sp z o.o.
sugerowany wiek: 5+

(Dodano: 2011-02-05)

Dodaj komentarz