„Głowa do góry, Matyldo!” – recenzja książki

W tej książce jest wszystkiego za dużo. Trudno pozbyć się wrażenia, że autorka chciała na 200 stronach zmieścić wszystko, co wydało jej się ważne. Cierpi na tym jednak fabuła, która z każdym kolejnym rozdziałem wydaje się coraz bardziej nieprawdopodobna oraz warstwa językowa, w której nie brakuje urwanych, domagających się rozwinięcia dialogów.

Oto poznajemy Matyldę, zdolną, mądrą dziewczynę, która mimo wszystkich swoich zalet i talentów nie cieszy się sympatią koleżanek i kolegów. Wszyscy śmieją się z jej nazwiska, a także za faktu, że dziewczynka ma jedną nogę krótszą od drugiej. Nieszczęśliwą szkolną rzeczywistość rekompensowało Matyldzie życie rodzinne. Jej rodzice bardzo ją kochali, troszczyli się o nią i dbali o to, żeby córce niczego nie brakowało. Chcąc wspierać rozwój talentu dziewczynki, zapisali ją na lekcje gry na fortepianie. I właśnie podczas jednej z lekcji, w rodzinie dziewczynki wydarzyła się tragedia. Tata zginął w wypadku samochodowym, kiedy jechał odebrać córkę z zajęć.

Świat Matyldy i jej mamy się zawalił, wszystko się zmieniło, a dziewczynka przestała grać, bo wydawało jej się, że to instrument jest winny śmierci jej taty. Wkrótce w ich życiu nastąpiła kolejna zmiana, bo otrzymały niespodziewany spadek. Ciotka Wanda, którą Matylda pamięta tylko z jednego rodzinnego spotkania, zapisała im swój dom. Mama nie waha się długo, Matylda również nie ma nic przeciwko zmianie miejsca zamieszkania i wkrótce pojawiają się w Czarnym Stawie. Dom ciotki Wandy wymaga remontu i odświeżenia, ale zmysł estetyczny mamy Matyldy i nieoceniona pomoc sąsiada sprawiają, że szybko udaje im się poczuć w nowym miejscu jak w domu. Dziewczynka rozpoczyna naukę w tamtejszej szkole, jednak i tam staje się obiektem drwin ze strony koleżanek i kolegów. W pokonywaniu codziennych trudności pomaga jej nowa przyjaciółka, Dorotka, którą poznała podczas spaceru oraz Marian, który dołączył do jej klasy. Marian staje się obiektem westchnień dziewczynki, a on zdaje się to uczucie odwzajemniać. Matylda zaprzyjaźnia się także z Eustachym, szczurem mieszkającym w ich domu, który wiele razy ratuje dziewczynkę z kłopotów, w które zdarza jej się wpakować. To dzięki jego zachętom Matylda zaczyna znowu grać na fortepianie. Pierwszy, po długiej przerwie, publiczny koncert, daje w swojej szkole, w czasie imprezy charytatywnej, której celem była zbiórka pieniędzy na operację nóg dziewczynki.

To jednak jeszcze nie wszystkie wątki, które pojawiły się w tej książce. Jest też tajemnica przeszłości cioci Wandy, okazuje się bowiem, że ciocia w czasie II wojny światowej ukrywała w swoim domu młodego Żyda. Autorka kilka razy wspomina o tej historii, ale wątek nie zostaje wystarczająco rozwinięty.

Czytając tę książkę, miałam bardzo mieszane uczucia, bo nie można zaprzeczyć, że Anna Stryjewska poruszyła wiele ważnych kwestii. Napisała między innymi o stracie rodzica, o tolerancji, odmienności, pierwszej miłości, braku akceptacji ze strony rówieśników. Pojawił się również wątek układania sobie życia na nowo przez mamę dziewczynki i niechęci córki do jednego z przyjaciół matki. Wątków jest naprawdę wiele, aż czasem trudno uwierzyć, że jedną osobę może spotkać aż tyle smutnych, wesołych i niesamowitych wydarzeń.

Po lekturze czuje się jednocześnie przesyt i niedosyt, bo gdyby z tego jednego tomu stworzyć kilka, byłoby to wszystko bardziej uporządkowane, przejrzyste i wiarygodne.

Magdalena Kwiatkowska-Gadzińska
ocena 4

glowa-do-gory-matyldo

Głowa do góry, Matyldo!
Anna Stryjewska
ilustracje Izabela Madeja
wyd. Jedność, 2016
wiek: 10+

Dodaj komentarz