Opowiadanie jak mecz – rozmowa z Jarosławem Kaczmarkiem

Książka jest największym przyjacielem współczesnego opowiadacza! Niezależnie od tematu, jakim się interesujemy, książki są dla nas najważniejszym źródłem opowieści – mówi Jarosław Kaczmarek – opowiadacz historii z Grupy Studni O., autor książki „Gole wszech czasów”.

Ewa Świerżewska: Uprawia Pan zawód, który nie jest powszechnie znany. Czym zajmują się opowiadacze historii?

Jarosław Kaczmarek: Często zadaje to pytanie dzieciom. Odpowiadają bez pudła: opowiadacz opowiada! Trochę bardziej skomplikowana jest odpowiedź na pytanie: co opowiada? Oczywiście baśnie, legendy, mity, ale nie tylko, bo każdy, kto zajmuje się tą sztuką, nosi ze sobą swoją niepowtarzalną szkatułkę z opowieściami. A w niej mogą być także opowieści z życia wzięte, z książek, wymyślone – i dla dzieci, i dla dorosłych. Opowiadacze często wzbogacają swoje opowieści muzyką, często sami grają i śpiewają, zapraszają do współpracy muzyków, grających na instrumentach z całego świata.

Sztuka opowiadania nie ma swoich stałych scen, jak teatr czy muzyka. Opowiadaczy można spotkać w domach kultury, teatrach, szkołach, bibliotekach, muzeach czy kawiarniach. Ale żeby uczynić z opowiadania zawód, muszą oni przyjąć rolę animatorów kultury, czyli nauczyć się samemu wymyślać i organizować swoją przestrzeń do opowiadania. Wraz z przyjaciółmi z Grupy Studnia O. już od jedenastu lat organizujemy w Warszawie Międzynarodowy Festiwal Sztuki Opowiadania, który jednoczy i inspiruje środowisko ludzi zainteresowanych opowiadaniem historii.

Czy na świecie jest to bardziej popularne zajęcie, niż w Polsce?

To zależy, o jakiej części świata mówimy. Trzeba także odróżnić opowiadanie w formie tradycyjnej i tej współczesnej, miejskiej. Niestety, tradycyjni opowiadacze, którzy opowiadają w sposób, w jaki robiono to przez setkami, a nawet tysiącami lat, odchodzą w przeszłość. Na naszym Festiwalu gościliśmy wspaniałych mistrzów: Slobodana Markovicia, jednego z ostatnich na Bałkanach wykonawcę tradycyjnych pieśni, ballad i eposów i Şerefa Taşlıova – meddaha i aszyka, czyli tureckiego opowiadacza i pieśniarza. To smutne, ale obaj już nie żyją. Ostatnich tradycyjnych opowiadaczy można dziś jeszcze spotkać w Afryce i Azji.

Współczesna sztuka opowiadania, którą po angielsku nazywa się storytellingiem, jest najbardziej popularna we Francji (opowiadacze maja tam nawet swój związek zawodowy!) i Wielkiej Brytanii, a także w Skandynawii, Niemczech, we Włoszech, a poza Europą w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Opowiadaczy można także usłyszeć w Meksyku i innych krajach obu Ameryk. Polska jest największym ośrodkiem sztuki opowiadania w Europie Wschodniej.

Skąd pomysł, by przez chwilę z opowiadacza przeistoczyć się w pisarza, czyli przelać historię z opowieści na papier?

Książka jest największym przyjacielem współczesnego opowiadacza! Niezależnie od tematu, jakim się interesujemy, książki są dla nas najważniejszym źródłem opowieści. To ciekawe, że przez setki lat spisywano i zamykano w książkach historie wędrujące po świecie w formie opowieści przekazywanych z ust do ust, a dziś, w czasach Internetu, grupa ludzi zajmuje się przekładaniem literatury na język mówiony. Opowiadacze i słuchacze czerpią wielka radość z uwolnienia opowieści z książkowych ram i w ten sposób nadania im nowego życia. To trochę jak uwalnianie ptaków z klatki. Zapisane historie są niezmienne i nieruchome, a opowiadane żywym językiem zyskują nowe barwy i odcienie, rytm i muzykę, a nawet zapach!

W pewnej chwili rodzi się jednak potrzeba, żeby te fruwające ptaki-opowieści znów zatrzymać, ogarnąć i złapać w klatkę książkowej okładki. Zatrzymać w czasie w najpiękniejszej formie! Ustne opowiadanie bardzo mi pomaga w pisaniu. Uczy dyscypliny, kompozycji i rytmu. Kiedy opowiada się na żywo, od razu się czuje, kiedy opowieść traci energię. Po prostu widzi się to na twarzach słuchaczy! Mam nadzieję, że gdy piszę, udaje mi się zachować moc żywej opowieści.

Łatwiej się pisze czy opowiada?

Ja tego nie rozdzielam! Opowiadam, by w pewnym momencie zapisać swoje ulubione historie. A zapisuję je, żeby znów opowiadać! Mam nadzieję, że taki proces sprawi, że moje opowieści będą coraz mocniej poruszać wyobraźnię.

Natomiast dosyć trudne jest samo przejście od pisania do opowiadania i odwrotnie. Pisanie jest zanurzeniem się we własnym świecie, trochę jak wyprawa podwodną łodzią pod powierzchnię oceanu codziennej rzeczywistości. Z kolei opowiadanie na żywo można porównać do meczu, w którym trzeba być w pełni uważnym i obecnym tu i teraz, bo inaczej piłka trafi nas w głowę i zgubimy wątek i uwagę słuchaczy.

Nie można więc zbyt gwałtownie wyskakiwać prosto z samotnej podwodnej podróży na stadion pełen kibiców!

Nie czuł się Pan nieco ograniczony wyznaczoną objętością i pewnymi określonymi zasadami, do których trzeba się zastosować, pisząc książkę?

Nie, ponieważ pisząc „Gole wszech czasów” przenosiłem na papier swoją gotową już wizję. Miałem ten komfort, że Wydawnictwo Egmont dało mi w tym względzie wolna rękę. Pisząc książkę, kierowałem się tymi samymi zasadami, jakie obowiązują w opowiadaniu na żywo. Dobra historia powinna mieć poruszającego wyobraźnię bohatera, wyrazisty początek, rytm, punkty kulminacyjne i ciekawe zakończenie.

Od pisania trudniejsze było zderzenie mojej wizji graficznej książki z realiami wydawniczymi. Ale po długich dyskusjach, a czasem twórczych sporach z grafikami, ilustratorami i wydawcą, udało się nam wypracować formę, z której jesteśmy wszyscy zadowoleni. Jestem dumny z rozkładówek z pięknymi infografikami goli, wokół których rozwijają się opowieści. Na Targach Książki w Krakowie z wielka radością obserwowałem, jak chłopiec długi czas wpatrywał się w jedną z ilustracji. Najwyraźniej wciągnęła go do środka na mecz!

Od dawna interesuje się Pan piłka nożną? Co takiego ma w sobie ten sport, że postanowił Pan poświęcić mu książkę?

Oczywiście piłka nożna jest bardzo popularna. Można powiedzieć, że jest współczesnym odpowiednikiem mitologii. Najlepsi piłkarze są globalnymi bohaterami, herosami naszych czasów. Ich boiskowe popisy, gesty radości i rozpaczy zapisują się w zbiorowej pamięci i są komentowane bez końca przez media. Wokół futbolu rozkręciła się generująca niewyobrażalne pieniądze gigantyczna marketingowa machina. Można więc pomyśleć, że pisanie książki o piłce nożnej jest przede wszystkim komercyjnym przedsięwzięciem. W moim przypadku wybór tego tematu był jednak podyktowany… rozczarowaniem. Moim zdaniem w tym multimedialnym zalewie informacji, newsów i obrazów związanych z futbolem, gubi się to, co z mojej perspektywy kibica i pasjonata jest najważniejsze: emocje i opowieści. Pisząc „Gole wszech czasów” chciałem, powiem może zbyt górnolotnie, przywrócić opowieść futbolowi, a może futbol opowieści. Legendarne gole i piłkarzy z dawnych i obecnych czasów potraktowałem jak bohaterów baśni. Tak, baśniowego czaru opowieści brakuje mi we współczesnym futbolu. I nie tylko w futbolu.

Gdzie szukał Pan informacji o piłkarzach, meczach, wydarzenia z boiska i nie tylko, które przelał Pan na papier?
Aby dobrze opowiadać, trzeba „widzieć” swoją historię, nosić ją w sobie. Opisane gole, mecze i losy piłkarzy noszę w sobie od dzieciństwa. Od zawsze sport poruszał moją wyobraźnię. Należę do tych, którzy mierzą czas swojego życia cyklem kolejnych mundiali…

Dziś mamy wszyscy dostęp do niemal nieograniczonego zbioru informacji w Internecie. Nie wierzę jednak, że można dobrze pisać, czerpiąc wiedzę tylko stamtąd. Futbol musi być dla autora książek przeżyciem, żywym doświadczeniem. Tylko wtedy można zaczarować czytelnika i zabrać go na mecz. Oceńcie sami, czy mi się to udało!

Jestem pod wrażeniem sposobu, w jaki udało się Panu skonstruować dymki z wypowiedziami komentatorów. Czytając je, mimowolnie przyjmuje się ton charakterystyczny dla komentatorów. Czuć tu duże doświadczenie opowiadacza. W jaki sposób osiągnął Pan ten efekt?

Język komentarza sportowego, jego ekspresja i dynamika wspaniale sprawdzają się w sytuacji opowiadania na żywo. Używam go nie tylko w opowieściach futbolowych, ale także wplatam w sceny z baśni opisujące sceny walki czy pościgów. W swoim pisaniu inspirowałem się dawnymi (czy tak bardzo już dawnymi?) czasami, w których transmisji z wielkich wydarzeń sportowych słuchano z wypiekami na twarzach przed radiowymi odbiornikami. To była magia! Tamten klimat chciałem przywołać w swojej książce. Fragmenty z komentarzami komentatorów sprawdzą się w czytaniu na żywo najmłodszym czytelnikom. Zachęcam do takiej zabawy! Ale wcześniej trzeba trochę poćwiczyć, bo to nie jest wcale takie łatwe!
Ja nauczyłem się posługiwać językiem komentatorów sportowych w dzieciństwie, grając w kapsle! W trakcie zabawy komentowałem przebieg kapslowych meczów: Proszę państwa, Diego Maradona wpada w pole karne! Czy będzie strzelał? Nie! Drybluje dalej! Wpada z piką do bramki! Gooooooooooooooool! Co za akcja!

Kogo w szczególności zachęciłby Pan do przeczytania „Goli wszech czasów”?

Opowiadacze najbardziej lubią takie sytuacje, w których są słuchani zarówno przez dzieci, jak i dorosłych. W repertuarze Grupy Studnia O. mamy wiele opowieści, które są świetnie odbierane i przez młodszych i przez starszych. Myślę, że dzieciom i dorosłym brakuje takich okazji do wspólnego uczestnictwa i przeżywania, nie tylko literatury. „Gole wszech czasów” pisałem, mając przed oczami właśnie takie rodzinne, międzypokoleniowe spotkanie. Będę spełniony jako pisarz, jeśli książka będzie miała taki właśnie odbiór.

Myślę, że młodsi i starsi fani futbolu sięgną po „Gole…” z radością, ale w szczególności chciałbym zaprosić do lektury tych, którzy powtarzają, że nie cierpią piłki nożnej! Mam nadzieje, że opowieści o czarodziejskich butach, indiańskim dryblingu i niewidzialnym golu wciągną ich tak intensywnie, że zapomną o swoim uprzedzeniu! Chciałbym też przekonać nauczycieli, że opowieści futbolowe mogą być ciekawym tematem lekcji polskiego czy historii, że mogą być pretekstem do wprowadzania ważnych tematów wykraczających poza sam sport.

Chyba jednak już za długo opowiadamy o opowiadaniu! Zapraszam zarówno do lektury, jak i posłuchania opowieści na żywo. W dowolnej kolejności!

I zapraszamy też na bloga Opowieści futbolowe!

SAMSUNG CAMERA PICTURES

Jarosław Kaczmarek – polonista, opowiadacz, autor piosenek, animator kultury. Zajmuje się przede wszystkim problematyką miejskiej kultury współczesnej – stąd spektakle takie jak „Opowieści bluesowe” (o narodzinach bluesa, ale też o Warszawie), „Garrincha. Samba i śmierć”, „Brzydka Afrodyta”. Autor oryginalnej warszawskiej gry narracyjnej „Powrót Bazyliszka”. (informacja ze strony Stowarzyszenia Grupa Studnia O.)

jarekkaczmarek_gole_rgb-1

A już 19 listopada wydarzenie:

Opowieści na podstawie książki Gole wszech czasów Jarka Kaczmarka, który po raz pierwszy zaprezentuje je w wersji opowiadania na żywo.

Kiedy pada gol w wielkim meczu gesty radości zwycięzców i rozpaczy pokonanych na zawsze zapisują się w futbolowym czasie, który natychmiast staje się opowieścią.

Posłuchajcie historii o niesamowitych golach i legendarnych bohaterach. O golu Wielkiej Ciszy, o Indiańskim dryblingu, o Cudownych butach i Śnie o Złotej Nike! Przeżyjmy razem jeszcze raz nieśmiertelne zagrania Garrinchy i Pelégo, Maradony i Messiego, Wilimowskiego i Lewandowskiego.

Zapraszamy tych, którzy wierzą i tych, którzy nie wierzą w to, że opowieści futbolowe mogą mieć moc najpiękniejszych baśni – bawić i poruszać wyobraźnię, ale także dotykać spraw ważnych dla nas wszystkich.

Zapraszamy dzieci i dorosłych.

Wydarzenie w ramach 11. Miedzynarodowego Festiwalu Sztuki Opowiadania, który odbywa się dzięki wsparciu Miasta Stołecznego Warszawy oraz Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego Organizator: Stowarzyszenie Grupa Studnia O.

Bilety do nabycia w Instytucie Teatralnym od 14 listopada. Rezerwacje: bilety.mfso@gmail.com

https://www.facebook.com/events/281336945593968/?__mref=message_bubble

Dodaj komentarz