Wyższa półka, czyli o książkach dla młodzieży

Młodzieżowa literatura to nie jest do końca mój „target”. Dzieci mam młodsze, a sama zaczynam już zapominać swoje dorastanie. Jednak jest to temat, który wraca, krąży i kusi. Szczególnie, gdy masz córki… Mam na półce kilka takich książek, o które często pyta moja Bogna. Sama się zastanawiam, czy dać jej coś z tego do przeczytania, czy jeszcze poczekać. Dziś piszę o dwóch takich książkach, których ona jeszcze nie czytała – a ja szczególnie z jedną miałam nie lada problem!

„Rok Szczura” Clare Furniss , Wydawnictwo Dwie Siostry, Warszawa 2016.

rok-szczura

Do tej książki podchodziłam chyba trzy razy… Jest wzruszająca, piękna, ale nade wszystko przeraźliwie smutna. Oto piętnastoletnia Pearl pewnego dnia wybiera się z przyjaciółką do kina. Kiedy na swoim telefonie, po wyjściu z seansu, widzi kilkanaście nieodebranych połączeń od taty, nie spodziewa się, że będzie aż tak źle… Tego dnia kończy się świat. Tego dnia umiera jej mama. Co prawda czuła się nie najlepiej i źle znosiła ciążę, ale nikt, a już na pewno nie Perl, nie spodziewał się, że Ona umrze. Tak, jej mama była w ciąży, a lekarzom udaje się uratować jej maleńką córeczkę. Tego Maleństwa jednak Pearl nie umie pokochać, przynajmniej nie od razu. Jest dla niej tylko różowym, pomarszczonym szczurem, który odebrał jej matkę, a teraz również i ojca (ojczyma po prawdzie – do ojca dopiero dojdziemy). Z Perl i jej rodziną zostaniemy cały rok – będziemy dotykali jej rany dzień po dniu, tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu. Poznamy babcię, której nie znosiła jej matka; poznamy też biologicznego ojca i jego nową rodzinę; przyjaciółkę z nowym chłopakiem i miłą panią z sąsiedztwa wraz z wnukiem. Poznamy Pearl i wraz z nią przeżyjemy żałobę po matce – najtrudniejszą żałobę z możliwych.

W tę opowieść wkrada się jeszcze narracja niczym z filmu „Uwierz w ducha”, ale i to nie będzie zbytnio pomocne. Spotykana po śmierci matka, przychodzi do Pearl tak naprawdę po to, by powiedzieć, że nawet znając zagrożenie i tak urodziłaby Rose. Ta wiedza zdaje się być czymś nadto okrutnym, ale nie pozwala nam przerwać czytania nawet na chwilę. Nie zdradzę, jak się kończą w książce losy Pearl, powiem tylko, że gdy zaczynałam ją czytać, sama byłam w ciąży. Nie była to dla mnie łatwa lektura, bo i ciąża nie była łatwa. Najpierw ukrywałam łzy, potem odkładałam książkę, a na końcu oczyszczająco płakałam, tuląc moją młodszą i starszą córeczkę w ramionach. Myślę, że to lektura nie tylko dla nastolatek, ale i dla rodziców nastolatków. Ich problemy – te prawdziwie wielkie, jak w przypadku Pearl – i te wyolbrzymione, codzienne, stare jak świat, to w danej chwili największe problemy, z jakimi się borykają, dlatego warto się nad nimi pochylić i warto wspomóc tak piękną książką.

„Spójrz mi w oczy, Audrey” Sophie Kinsella, Wydawnictwo Media Rodzina, Poznań 2016.

spojrz-mi-w-oczy-audrey

Na pozór lekka i dowcipna. Pierwsza książka dla młodych czytelników autorki bestsellerowych „Wyznań zakupoholiczki”. Nic bardziej mylnego. Owszem, książka jest napisana lekko, dowcipnie i ze swadą, ale jej tematyka jest poważna. Poznajemy bowiem dziewczynę – rok młodszą od Pearl, która cierpi na zaburzenia lękowe, a dokładniej fobię społeczną z epizodami depresyjnymi. To Audrey, ma czternaście lat i traumatyczne doświadczenia bycia dręczoną w szkole. Audrey prawie nie wychodzi z domu (chodzi właściwie tylko na terapię), unika kontaktu wzrokowego, nosi ciemne okulary i całymi dniami kryje się w swojej kanciapie. Dziewczynę poznajemy powoli, wcześniej – dzięki fantastycznemu pomysłowi jej terapeutki – poznajemy jej rodzinę, rodzeństwo i przyjaciół rodzeństwa. I właśnie ta ostatnia kategoria będzie tu kluczowa! Oto Linus, kolega jej brata. Grają razem w komputerową grę o nazwie „Ziemia zdobywców”, doprowadzając (tym notorycznym siedzeniem przed monitorem) matkę Audrey do szewskiej pasji i napadów skumulowanego gniewu. Linus okaże się być „lekiem na całe zło” i choć wcale nie będzie to prostym rozwiązaniem, pomoże wyjść dziewczynie do świata. Zacznie od niespiesznie pisanych liścików, by skończyć na kawie w Starbucksie i czymś o wiele ważniejszym… O filmowej narracji w tej lekturze, sposobie na rozliczenie się z jedną z oprawczyń dziewczyny, po wychodzenie z choroby – o tym wszystkim jest ta książka. No, może jeszcze o totalnie szalonej rodzinie – wspaniałej, ale szalonej. Jeśli w napadzie gniewu na krnąbrne, nieposłuszne, niepoprawne dziecko, nigdy nie wyrzuciłaś mu nic za okno (komputera, niesprzątniętych ubrań, porozwalanych zabawek czy książek), stwierdzisz, że jesteś łagodna, spokojna i w ogóle wyluzowana – nie to, co mama Audrey! Ale i tak nie sposób jej nie lubić. Bardzo polecam tę książkę do czytania wspólnego – w domu, szkole, świetlicy terapeutycznej i gabinecie psychologa szkolnego. By stała się przyczynkiem do rozmowy o przemocy w szkole. By dodała odwagi dziecku, rodzicom, wychowawcom. Nawet z najtrudniejszej sytuacji znajdzie się wyjście, tyle, że potrzebna jest albo intuicja, jaką miał Linus, albo wiedza, jaką mamy my, po lekturze tej książki.

Kalina Cyz

Dodaj komentarz


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.