Dzieci nie da się oszukać – rozmowa z Tomaszem Cyzem

Robienie przedstawienia musi być świetną zabawą. Inaczej nie umiem. Mówi się, żeby zrobić komedię, trzeba pracować śmiertelnie poważnie, żeby zrobić tragedię – odwrotnie: trzeba się dobrze bawić. Przygotowanie bajki dla dzieci to roller coaster: nigdy nie przewidzisz reakcji publiczności – mówi Tomasz Cyz, reżyser.

Ewa Świerżewska: Która to już bajka, którą reżyseruje Pan na Imieniny Jana Kochanowskiego?

Tomasz Cyz: To trzecia bajka, którą przygotowuję dla Biblioteki Narodowej. Chociaż w zasadzie trzecia i pół. Cztery lata temu, przygotowując po raz pierwszy coś na Imieniny Jana Kochanowskiej, zdążyliśmy w krótkim czasie przygotować krótkie czytanie „Kupciuszka” Michała Rusinka – ze specjalnym udziałem Autora, który przeczytał partię Księcia. Ale ponieważ nie było to pełne przedstawienie, traktuję to właśnie jako „i pół”.

Lubi Pan reżyserować dla dzieci?

Bardzo. Taka praca wymaga uruchomienia innych pokładów wyobraźni, niż podczas przygotowań przedstawienia dla dorosłych. Musimy, jako twórcy, obudzić dziecko w sobie, nie bać się mocnych środków, przerysowań, lecz także tkliwości, czułości. I pamiętać o logice. Dzieci potrafią wyłapać każdą nieścisłość w świecie przedstawionym. Ich nie da się oszukać.

imieninyjana_3

Który ze spektakli imieninowych lubi Pan najbardziej, ma Pan do którego jakiś szczególny sentyment?

Każdy był na swój sposób ważny. Pierwszy (nie licząc „Kupciuszka” Michała Rusinka) – czyli „Chodź na słówko” Maliny Prześlugi – miał być rodzajem koncertu dla dzieci. Aktorki (cudowne!): Maria Maj, Olga Stokłosa, Magdalena Kuta, Aleksandra Justa, Joanna Osyda, siedziały przy pięciu pulpitach (pomysł scenografki Joanny Braun) i po części także czytały na role bajkę o tym, jak Kula chce być Kurą, a Brzydkie Słowo nie chce się podporządkować Językowi Polskiemu. Całość kończył film, który kręciliśmy z fantastycznym dokumentalistą, Piotrkiem Stasikiem, w Parku Krasińskich i piosenka autorstwa Janusza Stokłosy, która porwała dzieciaki do tańca. Drugim był „Św. Franciszek” – czyli adaptacja libretta opery Stefana Themersona, w tłumaczeniu wybitnej tłumaczki Magdaleny Heydel. Tekst jest bardzo poważny, bo opowiada o ucieczce Franciszka z domu i konszachtach z Wilkiem i Wilczycą. Bawiliśmy się setnie z grupą fantastycznych aktorów, m.in. z Teatru Narodowego (Anna Grycewicz, Małgorzata Mikołajczyk, Jowita Stępniak, Olga Stokłosa, Bartłomiej Bobrowski, Mirosław Konarowski, Paweł Pabisiak i kreujący tytułową postać Przemek Stippa), próbując tę opowieść rozjaśnić – ponownie do dźwięków Janusza Stokłosy, a także dzięki pomocy świetnego choreografa Jacka Przybyłowicza. I trzeci spektakl sprzed roku: „Urodziny prawie wszystkich” Toona Tellegena. Fantastyczna opowieść o zwierzętach, które próbują nawzajem obchodzić swoje urodziny, ale jak to z urodzinami – ktoś ich nie chce, ktoś chce je za bardzo, ktoś o nich zapomniał, ktoś życzy każdemu dobrze, co nie zawsze jest mile widziane także wśród ludzi. Cudowni aktorzy – Magdalena Kuta, Magdalena Różańska, Katarzyna Ucherska, Mirosław Konarowski, Kacper Matula, Mateusz Weber – w prostej, ale bardzo funkcjonalnej przestrzeni Julii Cybis, bezbłędnie trafiali w poczucie humoru dzieci, całość otaczały dźwięki płynące na żywo z cyi Adama Struga…

Rozumiem, że zaproszeni do pracy aktorzy nie są przypadkowi? Czy w tej pracy można mieć przyjaciół?

Trzeba. Teatr jest zawsze miejscem wspólnym, i dziełem wspólnym. Oczywiście, każdy ma przypisane role, ale teatr nie może powstać bez wspólnej zbiorowej energii, poczucia wspólnotowości. Do znudzenia często my, ludzie teatru czy filmu, powtarzamy zdanie wypowiedziane kiedyś przez Andrzeja Wajdę: „najważniejsze to dobrze obsadzić”. Czyli wybrać – albo dobrać – właściwych aktorów do konkretnych ról. W spektaklach dla dzieci to tak samo – a może jeszcze bardziej – ważne. Decydujące. Bo ktoś zawsze będzie się czuł lepiej w roli Morsa, ktoś bardziej pasuje do Czapli czy Pszczoły, a ktoś inny do Wilka czy Gila albo Smoka (choć w tym wypadku będzie to trójgłowa Smoczyca). Dlatego kiedy tylko mogę, dziękuję im – aktorom – za pracę. Jako reżyser wiem, że bez nich jestem bezradny. Nie istnieję.

imieninyjana_2

Czy wybór bajki, którą Pan przygotowuje, zależy od Pana, czy to Biblioteka Narodowa, organizator Imienin Jana Kochanowskiego, zwraca się do Pana: „Panie Tomku, teraz Ficowski”?

To wypadkowa dwóch spraw. Imieniny co roku mają swojego bohatera. Dwa lata temu byli nim Franciszka i Stefan Themersonowie – stąd wybór „Św. Franciszka”. Opowieść o urodzinach nasunęła się także dlatego, że bohater zeszłorocznych imienin – Boy-Żeleński – nijak nie łączył się z dziećmi, a urodziny z imieninami już tak. Drugą sprawą – choć dla mnie zawsze pierwszą – jest to, co chcę opowiedzieć, z którymi aktorami mogę pracować, kogo zaproszę do robienia scenografii czy muzyki. Zawsze szukam tekstu, który uruchomi grupę ludzi do stworzenia arcyciekawej, zajmującej, śmiesznej i czasem smutnej godzinnej opowieści.

Czy podczas przygotowywania tych bajek zdarzyło się Panu coś śmiesznego, były jakieś teatralne chochliki?

Robienie przedstawienia musi być świetną zabawą. Inaczej nie umiem. Mówi się, żeby zrobić komedię, trzeba pracować śmiertelnie poważnie, żeby zrobić tragedię – odwrotnie: trzeba się dobrze bawić. Przygotowanie bajki dla dzieci to roller coaster: nigdy nie przewidzisz reakcji publiczności. A przecież chcemy przez około godzinę utrzymać dzieciaki w ryzach, zająć ich uwagę. Mogę opowiedzieć nie tyle, co działo się w trakcie przygotowań, tylko co stało się w trakcie przedstawienia. Rok temu aktorzy w natłoku działań nie zdążyli zrzucić ze sceny kolegi kreującego rolę Trzmiela, który w tym momencie na chwilę – Trzmiel oczywiście, nie aktor – miał stracić przytomność i paść jak długi na podeście. Padł, akcja potoczyła się dalej, a dzieci obległy Trzmiela i przez około 1,5 minuty próbowały go obudzić: gmerały mu w nosie, w uszach, gilgały pod pachami, szczypały gdzie popadnie. To były najprawdopodobniej najdłuższe półtorej minuty w życiu Kacpra Matuli, ale nie poddał się i nie dał się wybudzić. Także rok temu dzieciaki, już po skończonym przedstawieniu, postanowiły rozmontować elementy scenografii: czyli pudełka na prezenty. Rozpakowały wszystkie pakunki i szukały tego, co zwykle kryje się w środku. A kiedy okazało się, że w pudełkach nie ma nic, zaczęły jeść elementy tortów, tylko że za bezę służył… styropian. Ale po ich minach wyglądało, że i tak są najszczęśliwsze na świecie.

Proszę opowiedzieć coś więcej o „Baśniach Cygańskich” Jerzego Ficowskiego, bo właśnie tę bajkę obejrzymy w tym roku.

Mam nadzieję, że dzięki współpracy z Teatrem Polskim w Warszawie wysiłek aktorów (fantastyczni: Marta Alaborska, Ewa Domańska, Anna-Maria Jarosik, Adrianna Kućmierz, Adam Biedrzycki, Dominik Łoś, Antoni Ostrouch) oraz zaproszonych przeze mnie twórców: scenografii (Natalia Kitamikado), muzyki (piękne pieśni Maniuchy Bikont) oraz świateł (Ewa Garniec, pracująca ze mną przy Imieninach już po raz trzeci) nie skończy się na jednorazowym pokazie. Pomoc Fundacji im. Jerzego Ficowskiego także jest bezcenna. A teraz: dlaczego Ficowski? W tym roku bohaterem imienin jest Joseph Conrad – znów nie bardzo mogłem znaleźć jakieś linki do wyobraźni dzieci związane z jego twórczością. I przypomniał mi się cudowny świat baśni Ficowskiego. Przecież cygańskość to wieczna wędrówka, być może bez końca. I kolor, rytm, radość, zabawa. A treści, które zawarł w baśniach Ficowski, są uniwersalne – i są w stanie budować świat wewnętrzny dziecka w piękny sposób. Dlatego z taką radością i żarliwością chcemy im, dzieciom, opowiedzieć o przyjaźni, miłości, tęsknocie, pragnieniu, strachu, odwadze, utracie. O tym, co na pewno spotka je w dorosłym życiu. A dzięki baśniom – tego uczył Bruno Bettelheim, jeden z najważniejszych dla mnie objaśniaczy baśniowej i dziecięcej psychologii – mogą temu sprostać ze znacznie większą wewnętrzną siłą.

Z Tomaszem Cyzem rozmawiała Ewa Świerżewska

fot. z poprzednich spektakli, Biblioteka Narodowa

 

ImieninyJanaKochanowskiego_plakat

Na Imieninach Jana Kochanowskiego, jak co roku, specjalny program przygotowano z myślą o dzieciach, zarówno tych najmłodszych, jak i nieco starszych. Podczas odbywającego się w sobotę 1 lipca w warszawskim Ogrodzie Krasińskich pikniku literackiego Biblioteki Narodowej pojawią się dziecięcy pisarze, ilustratorzy, twórcy komiksów, a także najciekawsze polskie wydawnictwa dziecięce (z książkami w „imieninowych” cenach). W programie nie zabraknie czytania bajek (Jolanta Fraszyńska!), warsztatów plastycznych i gry terenowej. Na zakończenie odbędzie się Wieczorynka – spektakl na podstawie Baśni cygańskich Jerzego Ficowskiego.

Dodaj komentarz