Książkowe przedwiośnie – po co sięgnąć

Nie lubię mrozów. Za śniegiem też nie przepadam. W okolicy lutego zima daje mi już tak w kość, że obsesyjnie myślę o wiośnie. Kupuję sukienki, lżejsze buty i wyszukuję w sieci miejsca na wiosenne wycieczki. Sporo też czytam – jakby trochę na zapas, przed wiosennym wyrwaniem się z fotela. Dziś zatem o książkach, które pomagają dotrwać do pierwszych przebiśniegów, krokusów i spacerów bez czapki!

Na początek coś dla maluszka (i niejednego tatusia!)

Pierwszy raz z książką Hervé Tullet’a spotkałam się wiele lat temu, gdy któraś z moich przyjaciółek przywiozła z Paryża jedną z pierwszych jego publikacji. Zazdrości innych zaprzyjaźnionych rodziców nie było końca! Ja też wtedy pierwszy raz spotkałam się z takim formatem, kształtem, konceptem, wykonaniem, graficzną dezynwolturą, autorską wolnością, nieograniczoną wyobraźnią i… zainteresowaniem ze strony dziecka. Dziś taką samą interakcję widzę u młodszej pociechy, gdy tylko w ręce bierzemy trzy nowsze książki autora, mianowicie: „Graj w piłkę”, „Paluszkowa olimpiada” i „Gra cieni”, Wydawnictwo Insignis Media, Kraków 2017.

Zacznijmy od „Gry cieni”. Czytelnicza przygoda, która przy odrobinie skupionego światła latarki zmienia kartki książeczki w prawdziwy teatrzyk cieni. „Hałasy w ogrodzie? Sprawdźmy, co to!”. Czy to ptak, czy inne leśne zwierzątko? A może tajemnicze stwory? Albo wilk? Cudowna podróż do krainy wyobraźni. Do częstego stosowania – najlepiej przed snem!

Gra cieni

Absolutnie na czasie, czyli „Paluszkowa olimpiada”. Wystarczy na paluszku maluszka narysować buzię robaczka, by mieć zawodnika do sportowych zawodów. W odpowiednie otworki wsadzamy paluszkowych zawodników i stajemy w olimpijskie szranki. Dyscypliny? Skok wzwyż, podnoszenie ciężarów, boks, trampolina, wyścigi, skoki do wody i skoki na podium! Prosta, wspaniała zabawa nie tylko dla wysportowanych.

Paluszkowa olimpiada

A gdyby sportowych emocji było wam mało, polecam „Graj w piłkę”. Podobna zasada zabawnych otworków, które pomagają eksplorować dyscypliny sportowe, w których gra się piłką. Jest koszykówka, piłka ręczna, piłka nożna, tenis i golf. Wystarczy mała piłeczka, albo zwykła kulka z papieru, by mieć mnóstwo frajdy. Książka ma postać harmonijki, więc po rozłożeniu wykorzystujemy obie strony. Tullet tak zaprojektował ten tytuł, by wykorzystując drugą stronę, mieć otworki do trenowania celności rzutów – na punkty, rzecz jasna.

Graj w piłkę

Fenomenalna zabawa, a pomyśleć, że to tylko trzy z wielu nowości, które na polski rynek wprowadza krakowskie wydawnictwo Insignis Media. Gorąco polecam!

Dla starszaka

Równie kreatywne, inspirujące i wciągające do zabawy są „Zwierzoły” Victora Escandella, Wydawnictwo Dwie Siostry, Warszawa 2017.

Zwierzoły

Świat zwierząt na wesoło, czyli 120 stron zoologicznych rysunków, malunków, gryzmołków i bazgrołków. Można trzymać się poleceń lub dać się ponieść własnej intuicji i wyobraźni. Jest trochę dziecięcego absurdu i wielu przedstawicieli fauny, których poznajemy nawet z… imienia! Duży plus za atlas i całkiem sporo wiedzy na tematy zwierzęce, która to wiedza jest „przemycana” po mistrzowsku. Jeśli chcecie się dowiedzieć, jakiej muzyki słucha świerszcz Pepo, dokąd wyruszy rodzina jaskółek i gdzie mieszka świnia Henryka, to musicie koniecznie zdobyć tę aktywnościową książkę – szczególnie że odpowiedź na te i inne pytania zależy tak naprawdę od Was.
Absolutny rarytas!

I jeszcze jedna pozycja dla nieco starszych dzieci: tym razem zaproszenie do świata flory (i fauny zresztą też!). Oto bowiem jesteśmy w lesie. Jest zielono. Gdy zamkniemy oczy, to tę leśną zieleń – w różnych postaciach i odcieniach – widzimy jak na dłoni. Wszystko tętni życiem, ptaki ćwierkają, a leniwiec kołysze się wśród liści. Idylla. Do czasu… Do czasu, gdy w lesie pojawiają się ciężkie maszyny i drzewo po drzewie zaczynają wycinać, niszczyć, dewastować, równać z ziemią. Uciekają ludzie, zwierzęta, nawet leniwiec. Nie ma już nic. Do czasu… Do czasu, gdy pojawi się człowiek, któremu zabraknie tej zieleni, tych ptaków, leniwca. Zasadzi ziarenka, a wszystko powoli ożyje. Znów będzie las, tlen, pokarm, życie. Krótka to historyjka, nie pierwsza taka. Ale co sprawia, że tak absolutnie wyjątkowa? Otóż „W lesie” Anouck Boisrobert i Louis Rigaud, Wydawnictwo Dwie Siostry, Warszawa 2017, to książka przestrzenna (pop-up).

W lesie

Każda ze stron otwiera przed nami obraz niczym scenografię leśnego krajobrazu. Wspaniałe szczegóły, zachęcające do wnikliwego i uważnego czytania i oglądania. Wspaniały papier i przyjazne dla środowiska farby sojowe, których użyto w drukarni – wszystko to tworzy ten ekologiczny niezbędnik dla każdego dziecka. Dodam tylko, że moja młodsza córka bardzo się tej książki boi… I chyba nic dziwnego, bo sposób, w jaki dziś podnosimy rękę na przyrodę, intuicyjnie nawet budzi strach.

Mimo wszystko, a może właśnie dlatego, zachęcam do kupienia tej mądrej i przepięknej książki.

Dla nastolatka

Tu winna jestem wytłumaczenie. Polecam bowiem teraz książkę z gatunku, za którym nie przepadam. No cóż, literatura fantasy to nie jest coś, co leży w centrum moich czytelniczych zainteresowań. Zupełnie inaczej jednak rzecz ma się z moją starszą córką Bogną. Ona uwielbia fantastyczne sagi – najbardziej pióra Brandona Mulla. Cenię jej wybory i uwielbiam tę zachłanność zaczytywania się w przygodach Kendry i Setha. Nie mogłam więc nie dostrzec, że „Baśniobór” powrócił!

Oto bowiem nakładem warszawskiej Wilgi ukazała się (jeszcze w 2017 roku) „Smocza Straż” Brandona Mulla, książka inaugurująca nowe przygody w Baśnioborze.

Smocza straż

„Wiadomo było, że oni wrócą!” – powiedziała Bogna, gdy dostała nasz recenzencki egzemplarz do ręki. Radości nie było końca. Choć „Smocza Straż” jest tak napisana, że można ją czytać nie znając wcześniejszych tomów, to ja po jej lekturze zaczęłam czytać sagę od początku. Nie wszystkie wątki były dla mnie jasne, ale też – co tu dużo mówić – wciągnęłam się!

Czas uchylić nieco rąbka tajemnicy: wiemy już, że tytułowe smoki powracają. Od pierwszych stron książki czujemy – tak jak Kendra – że tajemniczy gość dziadka zwiastuje nowe kłopoty. Nie mylimy się. W smoczych azylach zawrzało i jest to odwieczny bunt przeciw temu, co układa świat zgodnie z zasadami dobra. Rodzeństwo Sorensonów znów zmierzy się z magią i niezwykłymi istotami. O tym, ale także i o relacjach między rodzeństwem, ich kuzynami, przyjaciółmi – także smoczymi przyjaciółmi i o odwadze, która w przypadku tych dwojga czasem zdaje się nie mieć końca – jest ta książka. Zarówno niezliczone przygody, barwne postaci i wybory, jakie przed bohaterami stawia autor, składają się na sukces tej powieści. Ciekawe, czy będzie to książka 2017 roku? Trzymam kciuki!

Kalina Cyz

Dodaj komentarz