„Strata. Gdy świat się kończy” – recenzja książki

„Wszyscy mamy blizny. W środku i na zewnątrz. Dzięki nim jesteśmy tym, kim jesteśmy”. Poważnie brzmi, jak na książkę dla odbiorcy 12+, prawda? Bo też i o bardzo poważnym temacie traktuje opowieść Eve Ainswrth pt. „Strata. Gdy świat się kończy”.

Po śmierci mamy Alfiemu rozsypał się świat, jak domek z klocków z dzieciństwa naszego bohatera, runęło wszystko: rodzina, plany, marzenia, poczucie bezpieczeństwa. Chłopiec nie potrafi się z tym pogodzić, nie potrafi żyć dalej, nie dogaduje się z równie obolałym ojcem, śmierć najbliższej osoby dzieli. Bohater przestaje uprawiać ukochany sport, który przynosił mu radość i sukcesy, odtrąca przyjaciół. Ojciec zawodzi, nie potrafi rozmawiać, całymi dniami przebywa poza domem, uciekając od wspomnień. Koledzy tęsknią za dawnym Alfim. A on? Szuka wspomnień, klucząc wokół miejsc, które pachną mamą i przypominają radosne chwile.

Pewnego dnia, rozmawiając nad morzem z ptakami, spotyka dziewczynę, równie pokaleczoną przez życie jak on, jednak w zdecydowanie inny sposób. Cała Alice jest inna. Jej energia bywa zaraźliwa, ale początkowo szalone pomysły bohaterki zaczynają mieć niedobry wpływ na chłopca, który wagaruje, kradnie w sklepie batoniki, jest opryskliwy w stosunku do ojca. Bohaterowie prowadzą pokiereszowane życie, tylko że każdy w inny sposób. Alfie po bolesnej stracie matki. Alice w niepełnej rodzinie, z matką i licznym rodzeństwem uciekającymi przed ojczymem-oprawcą. Każde z nich ma coś, czego nie docenia, a o czym marzy drugie, i odwrotnie. Każde w jakiś sposób myśli o umieraniu i chciałoby przestać cierpieć. Przedwcześnie dojrzali, choć przecież powinni wieść beztroskie życie nastolatków.

Opowieść o stracie, o budowaniu na nowo relacji, gdy brakuje najważniejszego ogniwa w rodzinie, o uczeniu się życia z bliznami, wreszcie opowieść o uświadomieniu sobie, jak kruche i cenne jest ludzkie życie.

Książka z gatunku tych, które na długo zapadają w pamięć, pozostają w sercu, wywołują refleksje. Zaskakuje niezwykły kunszt autorki w kreowaniu postaci. Są realne, bez upiększeń, prawdziwe do bólu. Według blurba na okładce, to książka przeznaczona dla młodzieży, jednak nic bardziej mylącego. Dorośli w „Stracie” udowadniają, że czasem są dużo mniej dojrzali niż ich dzieci. Więc to również świetna i pouczająca lektura dla dorosłych. Przecież, nieważne, dorosły czy dziecko, nikt nie potrafi doskonale i bez bólu radzić sobie ze stratą bliskiej osoby.

Uwagę zwraca specyficzna budowa książki: rozdziały o życiu po śmierci przeplatają się ze wspomnieniami z czasów, gdy mama była częścią rodziny Alfiego. Rozdziały i wspomnienia zabarwione są różnorodnymi emocjami, ale przede wszystkim wielką miłością i równie wielkim smutkiem. Opowieść czyta się niezwykle szybko. Trzyma w napięciu do tego stopnia, że chce się już skończyć jeden rozdział, by wiedzieć co będzie w kolejnym. Czy Alfi poradzi sobie z utratą mamy? Czy Alice znów się przeprowadzi? Jak odnajdą się ojciec z synem?

Wydawniczą matką książki jest Zielona Sowa, która wyborem tematów często trafia w moje czytelnicze gusta. Skromna graficznie okładka, projektem integruje się z treścią. Rozdziały są bardzo krótkie, zaznaczone odmienną czcionką. Temat podany z niesamowitą dawką emocji powoduje, że to godna polecenia propozycja, którą koniecznie trzeba mieć na swojej półce lektur obowiązkowych. Dlatego polecam serdecznie!

Iwona Pietrucha
ocena 5

Strata

Strata. Gdy świat się kończy

Eve Ainsworth
przeł. Ewa Kleszcz
wyd. Zielona Sowa, 2020
wiek: 12+

Dodaj komentarz