W ostatnim czasie wpadło mi w ręce kilka książek dla młodzieży, których bohaterowie (a właściwie bohaterki) wychowują się w niepełnych rodzinach. Najczęściej z mamami oczywiście. Dzieci muszą sobie radzić nie tylko z pewnym brakiem, jakim może być niewątpliwie zachwiane bezpieczeństwo i zbyt odległy (jeśli w ogóle) ojciec, ale także z nadmiarem, jakim jest na przykład nowa rodzina taty czy narzeczony mamy. I co ciekawe, w tych książkach obraz ten jest niejednokrotnie pozytywny! Jednak nigdzie nie jest on aż tak optymistyczny jak w książce Barbary Gawryluk „Zuzanka z pistacjowego domu”.
(więcej…)
Każdemu, kto chciałby podjąć się zliczenia najróżniejszych wydań, adaptacji i przeróbek klasycznych baśni i bajek, życzę powodzenia. Osobiście jednak radzę oszczędzić sobie trudu i sięgnąć po najnowszą książkę Roksany Jędrzejewskiej-Wróbel. I choć nie zaliczyłabym „Siedmiu Wspaniałych” do którejkolwiek z wyżej wymienionych grup, to nawiązania do tradycyjnych utworów są tu wyraźnie obecne.
(więcej…)
O tej książce mogłabym napisać tylko „Ach!”, a potem długo milczeć z nieśmiałym uśmiechem na ustach. Bo ta książka taka jest: do zachwycania się i zadumy. Jest piękna, subtelna i zjawiskowa. Może dlatego, że jej bohaterami są Czupieńki – maleńkie istoty mieszkające w domkach na drzewach, których nie mieliśmy okazji jeszcze poznać?
(więcej…)
Gdyby Smok Wawelski jeszcze żył, byliby sąsiadami. I na pewno doskonale by się dogadywali, bo takich jak oni w Polsce nie jest wielu, a jak stare porzekadło rzecze: „Swój do swego ciągnie”. O kim mowa? O smokach oczywiście, tylko trochę młodszych, mniejszych i nie tak krwiożerczych.
(więcej…)
Nietrudno zauważyć, że umiejętność poprawnego pisania zanika. Wystarczy zajrzeć do Internetu. Roi się w nim od „odwarznych menszczyzn szukajoncych mocnyh wrarzeń” i „blądynek obużonych obłódom żeczywistosici”. Nie, żebym miała coś przeciwko blondynkom. Pod warunkiem oczywiście, że pisane są przez „on”. Nie da się bowiem ukryć, że poziom znajomości języka polskiego oraz zasad poprawnej pisowni dramatycznie spada.
(więcej…)
Przed wielu, wielu laty, kiedy zaczynałam dopiero swoją przygodę z czytaniem, wpadła mi w ręce książka o dziewczynce Leli i zaczarowanym dębie, który spełniał jej życzenia. Była bardzo ciekawa, lecz niestety, kończyła się szybko tym, że w drzewo rąbnął piorun i Lela musiała stać się z powrotem normalną dziewczynką. Byłam tym zakończeniem fatalnie rozczarowana i zachodziłam w głowę, co się mogło dziać dalej. Czy to możliwe, żeby czary umarły razem z drzewem? Przecież, jeśli są naprawdę czarodziejskie, to powinny żyć wiecznie!
(więcej…)
„Mam zadarty nos, za duże stopy, ogólnie jestem brzydka i nikt mnie nie chce… Co z tego, że państwo Milewscy chcą mnie zaadoptować. Pewnie tylko mnie wypożyczą, a potem znowu oddadzą do domu dziecka. Już tyle lat w nim mieszkam…” Taki, mniej więcej, sposób myślenia charakteryzuje Martę – bohaterkę książki Ireny Landau o tytule „Witaj, córeczko!”
(więcej…)
Czy powiastki, których znaczna część powstała ponad sto lat temu, mogą zainteresować współczesne dzieci? Czy spodoba im się ich angielski (można by nawet rzec: wiktoriański) humor? Czy polubią ich bohaterów?
(więcej…)
Może to dziwne, ale nigdy nie tęsknię za czasem, gdy byłam dzieckiem. Nie dlatego, że miałam nieudane dzieciństwo, raczej dlatego, że bardzo cenię sobie dorosłe prawo dokonywania wyboru. Fakt, że mogę o sobie decydować, daje mi poczucie siły i stabilizacji. Dziś, gdy sama jestem mamą, czasem zapominam, że jako dziecko musiałam o to prawo walczyć. Dlaczego mam włożyć zieloną bluzkę, skoro mam dziś nastrój na pomarańczową? Dlaczego muszę jechać z ojcem na wycieczkę rowerową, skoro wolałabym poczytać książkę? Na obiad schabowy? Mam ochotę na naleśniki z polewą czekoladową! Podejmujemy za nasze dzieci tak wiele decyzji, że czasem zapominamy o tych, które mogłyby podjąć same.
(więcej…)
Śmiem twierdzić, że ta książka stanie się bestsellerem. Być może znajdzie się również ktoś, kto na jej podstawie zechce nakręcić film (czego, oczywiście, autorowi życzę). Scenarzysta nie miałby wiele do zrobienia, gdyż w książce znaleźć można bardzo szczegółowe opisy świata przedstawionego, dynamiczne dialogi, wartką akcję i sporo ciekawych przygód głównego bohatera, dwunastoletniego Łukasza. To jakby gotowy scenariusz młodzieżowego filmu przygodowego z elementami science-fiction. A o czym mowa? O najnowszej książce Marcina Szczygielskiego – „Za niebieskimi drzwiami”. Ten, uhonorowany już kilkoma poważnymi nagrodami, autor ma szansę na kolejną. Myślę, że wielbicieli jego twórczości nie muszę do tego specjalnie przekonywać.
(więcej…)