„Dziennik łowcy przygód. Extremalne Borneo” – recenzja książki

Jedni uważają, że z dzieckiem podróżować nie warto, bo nie można niczego w spokoju obejrzeć, trzeba uwzględnić porę drzemki, skrócić wędrówkę, żeby nie męczyć małych nóżek. Druga grupa wyjeżdża chętnie, ale wybiera hotele z basenem, salą zabaw i animacjami dla dzieci, więc niemal z nich nie wychodzą, żeby zwiedzać okolicę. Jest jeszcze trzecia grupa, która stawia przede wszystkim na przygodę. Ci wsiadają na rower i objeżdżają Polskę albo chodzą z dziećmi po górach. Niektórzy wyjeżdżają jeszcze dalej. Do tej ostatniej grupy należy bohater i autor „Dziennika łowcy przygód”.

Nie słyszałam wcześniej o Szymonie Radzimierskim, który mimo młodego wieku (ma dziesięć lat) zwiedził już całkiem sporą część świata. Dlatego z dużą przyjemnością wyruszyłam z nim w daleką podróż. Emocji nie zabrakło. Każdy wpis z pamiętnika, który chłopiec pisał w podróży, jest tak autentyczny, że ma się wrażenie, iż siedzi się obok chłopca na jakiejś egzotycznej plaży albo w najprawdziwszej dżungli. Na początku Szymon opisuje podróż, długi lot samolotem, który go męczy i nudzi, wolałby już być na miejscu i oglądać te wszystkie niezwykłe rzeczy, które na niego czekają. A nie czeka na niego ani pięciogwiazdkowy hotel, ani wynajęty wygodny samochód, spać zdarza im się w dżungli albo na kamienistej plaży, a ze środkami transportu bywa różnie, często dość nerwowo. Ale nie o wygody tu chodzi, tylko o przygodę! A przygód w podróżach Szymona nie brakuje. Chłopiec przedziera się przez dżunglę, gdzie rozgląda się bacznie, szukając zwierząt. Staje oko w oko z wężem. Obserwuje małe orangutany i widzi olbrzymiego pająka Odwiedza pływający rynek, gdzie próbuje naleśników, trafia nawet do wioski, w której mieszkają kanibale!
Szymon przeżywa wiele przygód, niektóre mogą go zaskoczyć, ale on jest przygotowany na każdą ewentualność. Co więcej, udziela wielu rad swoim czytelnikom. Od niego dowiedzą się, jak zbudować tratwę oraz z czego można zrobić schronienie, kiedy nie ma się namiotu i do czego można wykorzystać łodygi bambusa.

Niewątpliwym walorem tej książki są niesamowite zdjęcia. Jest ich mnóstwo i każde zachwyca. Uzupełniają one wpisy Szymona, ale również dają czytelnikom wyobrażenie, jak wyglądają odwiedzane przez chłopca miejsca.

Pamiętnik Szymona spodoba się wszystkim ciekawym świata czytelnikom. Widać w nim niesamowitą, niczym nieskrępowaną chęć poznawania globu i realizowania swojej pasji. W tym wspierają go rodzice, czyli Muńka i Daddy. To oni zaszczepili w nim miłość do dalekich wypraw, a mama zachęciła go do spisywania przygód. Teraz dołączyć może do nich każdy, kto zacznie czytać tę książkę. A przeczytać ją warto. Bo „Dziennik łowcy przygód” gwarantuje długie, ciekawe i pełne emocji godziny spędzone na lekturze i oglądaniu zdjęć z wypraw niezwykłej rodzinki!

Magda Kwiatkowska-Gadzińska
ocena 5

okładka książki
„Dziennik łowcy przygód”, Szymon Radzimierski, wyd. Burda Książki

Dziennik łowcy przygód. Extremalne Borneo
Szymon Radzimierski
Wydawnictwo Burda Książki, 2016
Patronat Qlturka.pl

Dodaj komentarz