Tintilo – czyli jak dzieci tworzą musicale! – rozmowa z Martą Rytter – instruktorką teatru Tintilo

Teatr Muzyczny Tintilo to zespół, w którym dzieci, młodzież i dorośli razem kreują wspaniały świat pełen śpiewu, tańca i fascynujących historii. Klimat, który tworzą na scenie Teatru Rampa długo pozostaje w pamięci, a autorskie piosenki chodzą po głowie przez kilka kolejnych dni.

Oglądałam 3 spektakle z repertuaru Tintilo i za każdym razem byłam pełna podziwu! Dla pracy, jaka została włożona w przygotowanie, dopracowanie szczegółów… i co tu dużo mówić – pełna podziwu dla profesjonalizmu pokazywanego na scenie przez zespół, który – wbrew pozorom! – składa się przecież z amatorów.

Ale Tintilo zdecydowanie nie jest zwykłym kółkiem teatralnym, a kto chciałby się o tym przekonać i wejść w świat, który proponują – niech zarezerwuje jak najszybciej bilety na najbliższy spektakl!

Zapraszam do przeczytania rozmowy z Martą Rytter – instruktorką teatru Tintilo, a zarazem odtwórczynią wielu głównych ról w spektaklach przygotowanych przez ten niezwykły zespół.

Monika Zarzycka: Opowiedz nam o nazwie teatru – czuję, że coś się za nią kryje.

Marta Rytter: Nazwa Tintilo wywodzi się z języka Esperanto, oznacza tyle, co „brzęczydło”, dzwonek, dzwoneczek – różnie się to określa. A dlaczego język esperanto? Na początku Tintilo gromadziło dzieci różnych narodowości. Był taki pomysł, żeby wprowadzić dla nich język uniwersalny, którym mogłyby się porozumiewać… i miał być to właśnie język Esperanto.

MZ: Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z Tintilo, jak się potoczyła, że dziś rozmawiam z Tobą jako instruktorem tego teatru?

MR: Moja historia z Tintilo zaczęła się ponad 11 lat temu. Najpierw, w trzeciej lub czwartej klasie szkoły podstawowej, jeździłam z klasą na spektakle tego Teatru. Kiedy później, będąc w piątej klasie, zagrałam Kopciuszka w szkolnym przedstawieniu, moja polonistka zaproponowała mi, żebym wybrała się na casting do Tintilo – bo być może coś z tego dobrego dla mnie wyniknie. Wiedziała, że śpiewałam już wcześniej… i ja faktycznie poszłam na casting i dostałam się – najpierw do grupy początkującej. Później awansowałam i z czasem, jako jednej z bardziej doświadczonych osób, została powierzona mi rola instruktora. Moje doświadczenie jest większe niż dzieci, które dopiero do nas przychodzą, one mają po 6 lat, dlatego mimo że nie jestem wykształcona w tym kierunku, to moje doświadczenie uprawnia do tego, by prowadzić zajęcia. Zajmuję się grupą początkującą, prowadzę warsztaty wokalno-teatralne. Pierwszą swoją grupę miałam 3 lata temu, a obecną prowadzę już cały rok szkolny.

MZ: Powiesz coś więcej o początkach teatru? Temat Esperanto bardzo mnie zaciekawił!

MR: Pani Teresa Kurpias-Grabowska, założycielka teatru, zaobserwowała, że na Mokotowie, w okolicy dzisiejszego Centrum Kultury Łowicka, jest dużo ambasad, a dyplomaci, którzy przyjeżdżają tu na placówki ze swoimi dziećmi, nie zawsze mają co z nimi zrobić… Postanowiła założyć międzynarodowy teatr musicalowy, w którym dzieci różnych narodowości znalazłyby swoje miejsce. Dzieci 5-6-letnie, a czasem nawet młodsze. Później teatr zaczął się rozszerzać, ponieważ trudno było utrzymać stały zespół… Dyplomaci raz są w Warszawie, potem wyjeżdżają gdzie indziej, a dzieci razem z nimi, więc pani Teresa postanowiła, że rozszerzy działalność dla wszystkich dzieci, które będą chciały się w to zaangażować. Jak już mówiłam, na początku, żeby ułatwić im porozumiewanie się, były prowadzone regularne zajęcia z języka Esperanto. Jednak rodzice zasugerowali, że tak naprawdę językiem międzynarodowym staje się angielski i przez pewien czas dzieci uczyły się właśnie angielskiego. Z czasem zespół tracił ten charakter międzynarodowy i zostały już tylko zajęcia taneczno-teatralno-wokalne. Chciałam dodać jeszcze jedną rzecz – głównym celem tej grupy – wtedy jeszcze międzynarodowej – było to, żeby ułatwić dzieciom wejście w środowisko polskie. Dlatego w zespole były też oczywiście dzieci z Polski, nie tylko z zagranicy. Taka była geneza Tintilo, a w tym roku obchodzimy już 25-lecie!

Teatr Muzyczny Tintilo

MZ: Wróćmy w takim razie do zespołu takiego, jakim jest obecnie. We wstępie do wywiadu napisałam, że jestem pod wrażeniem waszego profesjonalizmu. Czy uważasz, że to jeszcze teatr amatorski, czy już profesjonalny?

MR: Powiedziałabym, że jest półprofesjonalny. Pisząc pracę magisterską, znalazłam ciekawe opracowanie różnic między teatrem amatorskim a profesjonalnym. Tym, co potwierdza, że Tintilo to teatr amatorski, jest fakt, że występują głównie amatorzy – osoby bez wykształcenia zawodowego – aktorskiego, tanecznego, wokalnego. Dzieci i młodzież, dla których jest to po prostu pasja. Co prawda od jakiegoś czasu zapraszamy aktorów profesjonalnych, zawodowych, ale oni nadal nie stanowią większości, występują gościnnie.

Co jest profesjonalne – na pewno to, że występujemy w prawdziwym teatrze, z widownią na ponad 300 miejsc. Całe zaplecze, wszyscy, którzy obsługują nasze spektakle, to też są osoby zajmujące się tym na co dzień. Tak więc zaplecze mamy profesjonalne.

Warto zwrócić też uwagę na widownię – to nie są nasze rodziny, przyjaciele, jak to jest na ogół na amatorskich przedstawieniach. Przyjeżdżają do nas klasy z różnych szkół, także z całej Polski, kupują bilety…

Poziom? Myślę, że jest też półprofesjonalny. Nasi instruktorzy to w większości zawodowcy, choć dla niektórych, np. dla mnie – to jest bardziej zamiłowanie niż mój zawód. Zależy pod jakim kątem patrzeć, ale myślę, że jesteśmy teatrem półprofesjonalnym, w jakiś sposób wyjątkowym.

MZ: No właśnie, co was wyróżnia?

MR: Inne zespoły, np. Autorska Szkoła Musicalowa Pawłowskiego związana z teatrem ROMA czy Studio Artystyczne „Metro” przy Studio Buffo – to również są szkoły musicalowe dla dzieci i młodzieży, tam jednak oni po prostu się uczą. Owszem, bazują na materiale z profesjonalnych spektakli tych teatrów. Natomiast pokazy mają raz – dwa razy do roku. A my? Mamy regularne spektakle w repertuarze Teatru Rampa. To jest coś, co nas na pewno wyróżnia, ponieważ z tego, co wiem, to nie ma drugiego takiego zespołu. To, że przygotowujemy nasze przedstawienia „od zera” i stale pokazujemy je przed publicznością – to jest coś szczególnego.

MZ: Skoro mówimy o spektaklach – jak wygląda proces powstawania nowego przedstawienia? Ile czasu trzeba na to poświęcić i jak łączycie tę pracę z regularnymi zajęciami warsztatowymi waszej szkoły musicalowej?

MR: Nasza reżyser, pani Teresa Kurpias-Grabowska, tworzy cały scenariusz, teksty piosenek i reżyseruje spektakle. Ona na początku ma jakiś pomysł… Zaczyna pisać i kiedy już scenariusz powstanie – jest oficjalnie czytany zespołowi. W tym czasie nasza pani scenograf i pani kostiumolog tworzą swoją wizję spektaklu. Wracając do nas – pojawiają się wstępne propozycje ról. Potem czyta się scenariusz z tymi osobami, którym zostały zaproponowane konkretne role i następuje weryfikacja; sprawdzamy, czy dana osoba będzie odpowiednia do tej roli, czy może jednak do innej… I nareszcie zaczyna się praca.

Czytamy poszczególne sceny i bardzo szybko przechodzimy do tego, by nie tylko siedzieć i czytać, ale żeby już ustawiać się, pracować nad całością spektaklu. I to się wszystko dzieje równolegle. „Szyją się” kostiumy, są przymiarki, komponowana jest muzyka, uczymy się piosenek… Przygotowanie spektaklu to dla nas około 2 miesięcy intensywnej pracy, ale pierwsze działania zaczynają się nawet pół roku wcześniej.

Próby do spektakli wykraczają poza stały grafik zajęć. Poniedziałek, środa, piątek – wtedy są zajęcia grup zaawansowanych, a kiedy zaczynają się intensywne próby, wtedy spotykamy się w dodatkowe dni, mamy przedłużone zajęcia, w grę wchodzą też weekendy.

MZ: Wasze spektakle można oglądać w Teatrze Rampa na warszawskim Targówku. Jak wygląda ta współpraca?

MR: W praktyce wygląda to tak, że już od 15 lat po prostu wynajmujemy tam scenę. Chociaż, jak mówię, od 15 lat jesteśmy na stałe w repertuarze, jesteśmy traktowani wciąż jako zespół gościnny, ponieważ nie jesteśmy tam zatrudnieni. Współpracujemy ściśle z teatrem, ale jako zespół zewnętrzny.

Mamy przydzielone dni, kiedy możemy zagrać – gramy średnio dwa dni w miesiącu po 2 spektakle dziennie.
A co z próbami scenicznymi? Zazwyczaj ćwiczymy w szkole przy ulicy Elektoralnej, tam odbywają się też wszystkie zajęcia regularne. W teatrze bezpośrednio przed premierą mamy przydzielone kilka dni, kiedy możemy przenieść spektakl na scenę. Jeśli na przykład mamy zagrać we wtorek i środę, to zazwyczaj w poniedziałek wieczorem mamy próbę sceniczną, żeby „przejść” wszystko też z obsługą techniczną, „ograć” cały spektakl.

MZ: Czego dzieci i młodzież mogą się nauczyć w Tintilo poza umiejętnościami warsztatowymi? Czy uważasz, że jest coś jeszcze, co członkowie zespołu zyskują?

MR: Tak, tak myślę. Przede wszystkim – z moich badań, które przeprowadziłam do pracy licencjackiej wynika, że dla większości osób teatr Tintilo i ludzie, którzy tam są – stają się rodziną, najlepszymi przyjaciółmi, drugim domem… Faktem jest, że tworzy się atmosfera wspólnoty. Co jest wyjątkowe – bywałam w innych zespołach i ci, którzy są u nas teraz też pracowali w innych zespołach – a mimo to decydujemy się, żeby być tutaj, w Tintilo.

Być może czasami w innych zespołach same zajęcia warsztatowe są lepszej jakości – bo na tym się skupia ich działalność… My tworzymy spektakle i często robimy coś pod spektakle i na tym może tracą warsztatowe zajęcia? Ale jednak większość ludzi chce tu zostać ze względu na atmosferę – każdy czuje, że ma tu swoje miejsce, ze względu na te przyjaźnie… Co ważne – nie ma jakiejś chorej rywalizacji. Na przykład dziewczynka, która gra główną rolę w spektaklu „Księżniczka Sara”, sama poprosiła o dublerkę, bo powiedziała, że nie jest w stanie tyle zagrać. I sama pytała „Ciociu (tak dzieci mówią do pani reżyser), to może jutro by zagrała Wiktoria, no bo ona miała mniej spektakli…”. Albo jak ta druga dziewczynka – dublerka przyuczała się do roli, to ta z pierwszej obsady specjalnie przyjechała na spektakl i chodziła z nią za kulisami, żeby jej wszystko pokazać – sama z własnej woli. Jest też coś takiego, że osoby, które grają tę samą rolę – zazwyczaj bardzo się przez ten czas pracy ze sobą wiążą, ja też mam takie doświadczenie. To bardzo ciekawe.

MZ: Wasi najmłodsi aktorzy mają 8 lat, zdarza się, że nawet mniej. Jak dzieci radzą sobie z tremą?

MR: Różnie. Najmłodsze dzieci, ponieważ jeszcze nie mają pełnej świadomości, co się dzieje, że występują, że tak naprawdę trzymają cały spektakl – traktują to może bardziej jako zabawę. Chociaż nawet takie małe dzieci odczuwają bardzo dużą tremę przy pierwszym wyjściu na scenę. Ostatnio miałam taką sytuację, że dziewczynka bardzo, bardzo płakała, mówiła, że nie chce, że się boi! Mówię do niej: „Słuchaj, może jednak spróbujesz?”. Odpowiedziała: „No dobrze, może jednak spróbuję”. Ta sytuacja miała miejsce, kiedy skończył się pierwszy spektakl tego dnia, w którym grała pierwsza obsada, a w drugim to ona miała pierwszy raz w życiu zagrać! I kiedy kończył się ten pierwszy spektakl – zdała sobie sprawę, że za chwilę wyjdzie na scenę i bardzo to przeżyła… Ale to, co jest wyjątkowe, to właśnie fakt, że młodsze dzieci mogą zawsze liczyć na wsparcie starszych, bardziej doświadczonych osób w zespole. Przyjść, przytulić się, wypłakać – dlatego myślę, że dobrze sobie radzimy.

MZ: Jak można do was dołączyć?

MR: Zazwyczaj jest tak, że po spektaklach wychodzą dwie osoby, dziękują za przybycie i ogłaszają casting. Nabór do zespołu odbywa się średnio raz na dwa – trzy miesiące, kilka razy w roku szkolnym. Po castingu można dostać się od razu do grupy zaawansowanej, jeśli ma się jakieś doświadczenie, albo do grupy początkującej i przez jakiś czas przygotowywać się, by przejść dalej, dołączyć do zespołu, do spektakli. Przesłuchania najczęściej przeznaczone są dla dzieci i młodzieży w wieku od 8 do 15 lat. Ale tak naprawdę osoby dorosłe, które chcą z nami współpracować, też mogą spróbować. W zasadzie moim zdaniem każdy może do nas przyjść, ale osoby starsze zdecydowanie z doświadczeniem.

MZ: Dla kogo przygotowujecie spektakle?

MR: Dla dzieci i młodzieży. Bardzo często przygotowujemy spektakle na podstawie lektur szkolnych lub znanych powieści dla dzieci i młodzieży. Spektakle są też grane w godzinach szkolnych – 9:30 i 12:30, więc przyjeżdżają do nas dzieci w trakcie lekcji.

Nasze przedstawienia zawsze mają taki charakter moralizatorski, to na pewno… Zawsze na końcu jest jakiś morał, dobro zawsze zwycięża. W każdym jest ta walka dobra ze złem, taka klasyczna, bardzo bajkowa. Postacie są jasno zarysowane jako dobre lub złe, ale też nie zawsze – to zależy od spektaklu – w zależności od tego, czy jest przygotowany dla starszych czy dla młodszych.

MZ: Co macie teraz w repertuarze?

MR: Aktualnie gramy spektakl „Księżniczka Sara”. Co roku w okresie bożonarodzeniowym gramy spektakl na podstawie „Opowieści wigilijnej”. Gramy też „Zaczarowanych” – ale to „Księżniczka Sara” jest teraz głównie na afiszu, bo to nasz najnowszy spektakl.

MZ: Czy odkrywacie talenty? Masz takie poczucie?

MR: Patrząc w sposób bardzo indywidualny, jednostkowy – w każdym udało się coś odkryć. Naprawdę, jak patrzę na dzieci, to niesamowite rzeczy dzieją się z nimi. Ale jeśli chodzi o talenty – ludzi, którzy jakoś się wybili w świecie artystycznym, a byli w Tintilo – to mogę wymienić kilka nazwisk: Patrycja Kazadi, Jakub Tolak, Olga Kalicka, Wojtek Rotowski, Bartosz Obuchowicz i jeszcze kilka osób, oni nawet są wymienieni na naszej stronie internetowej.

MZ: Marta, na zakończenie chcę jeszcze spytać – co takiego jest w Tintilo, że jesteś tu już 11 lat?

MR: Tak, to już 11 lat i nie zapowiada się, żeby zbliżał się koniec. Może idę bardziej w stronę instruktorską, ale też nadal biorę udział w spektaklach… Przyczyniają się do tego ludzie i atmosfera, choć oczywiście również możliwość występowania na scenie! Ale powiedzmy sobie szczerze – o tę możliwość mogłabym postarać się i w innych miejscach, a jednak tego nie próbuję. Działalności w Tintilo nie traktuję jako swojego zawodu, to moja pasja. No i robię to z ludźmi, których uwielbiam, dla których to też jest ogromna radość, taki dziecięcy zapał…

Bardzo często aktorzy profesjonalni, którzy do nas przychodzą, mówią, że odzyskali u nas coś, co kiedyś spowodowało, że zdecydowali się na ten zawód. Czyli właśnie miłość i pasję, pokonujące rutynę i podejście „znowu gramy…”. U nas naprawdę jest podejście „ale super, gramy!” to też powoduje, że jestem tu już tyle czasu. Ludzie, atmosfera i spektakle.

MZ: Dziękuję za rozmowę!

Mam nadzieję, że po przeczytaniu tego wywiadu nie potrzebują państwo dalszej zachęty, żeby odwiedzić Tintilo!

Aktualny repertuar oraz informacje o rezerwacji biletów dostępne na stronie internetowej teatru: http://tintilo.com/na-afiszu.html

Monika Zarzycka
fot. Olga Cieślar

(Dodano: 2014-06-06)

Dodaj komentarz