„Pippi Pończoszanka” w Teatrze Dramatycznym – recenzja spektaklu

Podczas spektaklu Agnieszki Glińskiej w Teatrze Dramatycznym sala pełna jest rozemocjonowanych, niespokojnych dzieci i ich rodziców. Oho, zaczyna się. Jest już prawie cicho, spokojnie i statycznie. I tak przez dwie godziny.

Ach, nieprawda wcale! Nie jest cicho ani przez moment. Pippi zaraża skłonnością do fantazjowania i ogromną energią. To rewelacyjna rola Dominiki Kluźniak. Porywająca. Dzieci wprost za nią szaleją.

W historii, którą oglądamy (i znamy z książki Astrid Lindgren) Pippi boryka się z męczącym i na wskroś sztucznym światem dorosłych. Udowadnia, że można żyć bez tak zwanych „dobrych manier”. Jej wesołkowatą postawę skonfrontowano z elegancją i ogładą mamy Anniki i Tommiego oraz jej koleżanek. Pippi, co jest oczywiście okazją do śmiechu, nie rozumie, dlaczego niektórzy ludzie nie mają poczucia humoru. Gra im więc na nosie swoimi wybrykami.

Spektakl jest bardzo dynamiczny, co jest zasługą między innymi muzyków. W ich wykonaniu usłyszymy między innymi „Stairway to Heaven” i wiele innych muzycznych motywów, z którymi warto zaznajomić najmłodszych widzów. Muzyków słychać ich nawet podczas przerwy, kiedy śpiewem zapraszają do powrotu na swoje miejsca i przypominają, że „przerwa w teatrze nazywa się antrakt”. Dzieciaki są wniebowzięte, szaleją na widowni.

Pippi ma dziewięć lat. Nie chce iść do szkoły, bo jej zdaniem taka edukacja nie jest w życiu do niczego potrzebna. Trudno z nią akurat tutaj polemizować. Uwaga, dzieci w wieku szkolnym: zatkajcie uszy! Nie należy brać sobie tego do serca. Pippi ostatecznie idzie do szkoły, gdzie zdarza jej się nabroić, ale wystarczy jeden uśmiech i wszystko jesteśmy w stanie jej wybaczyć. Cała ona.

W spektaklu śledzimy przemianę głównej bohaterki pod wpływem swych nowych przyjaciół: Anniki (Agata Wątróbska) i Tommiego (Waldemar Barwiński). Pippi ma też do czynienia z niesympatyczną panią Prysselius (Agnieszka Roszkowska), która próbuje zabrać ją do domu dziecka, o czym Pippi nawet nie chce słyszeć. Obserwujemy, jak uczy się etykiety, arytmetyki oraz „tabliczki schorzenia”. Jednak całą niezbędną do życia wiedzę Pippi posiadła już dawno; jest wyjątkowo, jak na dziecko, (samo)dzielna. Ale poza szkołą czyhają na nią i inne mało przyjemne niespodzianki – będzie musiała stoczyć bój z włamywaczami i policjantami (są to sceny, których najmłodsze dzieci mogą się wystraszyć).

Pippi

Przedstawienie Agnieszki Glińskiej to spektakl familijny. Ubawi i wzruszy całą rodzinę. No, chyba że ktoś jest już tak „dy-styn-go-wa-ny” jak te „szanowne panie” – koleżanki mamy Anniki i Tommiego. Bo Pippi wie, co to znaczy dobra zabawa. Za sprawą jej bujnej wyobraźni przenosimy się do Chin, gdzie mieszka człowiek o tak dużych uszach, że ciągną się za nim po ziemi; podróżujemy do Paragwaju, gdzie ludzie śpią z nogami na poduszce. Pippi opowiada o tym, co pamięta z podróży morskich z tatą. Tata jest najprawdopodobniej na bezludnej wyspie, mama jest w niebie. I choć Pippi nie smuci się z tego powodu, bo nie ma czasu na łzy, to sceny, w których wspomina rodziców są wzruszające.

Scenografia jest skromna – dość prosta, twórcy wyraźnie nie chcieli, by przytłaczała. Dekoracje zmieniają się poprzez obrót koła na środku sceny. Ten prosty zabieg pozwala przenosić się szybko i płynnie z wnętrza Willi Śmiesznotki, na podwórze, do szkoły albo na plac, gdzie odbywa się festyn. Wybieg prowadzący w głąb widowni sprawia, że postacie są naprawdę blisko widza. Czasem przebiegają przez widownię śpiewając i tańcząc.

Na szczególne uznanie zasługuje ruch sceniczny. Aktorzy tańczą wspaniale – z lekkością, ale precyzyjnie. Nie ma tu infantylnego klepania się po pupach i żenującej klaunady, a mimo wszystko jest śmiesznie. To największa zasługa tego spektaklu. Aktorzy nie udają „starych malutkich”, potrafią w sobie znaleźć uśpione już dawno dziecko i wyraźnie sami dobrze się bawią.

Każdy z nas ma jakieś wspomnienia związane z Pippi. Wiele z nas (mam na myśli dziewczęta i panie) nosiło na balach przebierańców taką rudą fryzurę, która kojarzy się z dziewięciolatką ze Szwecji. W charakteryzacji Pippi nie zabrakło cienkich, podwiniętych w górę warkoczyków. Ale jest też o wiele więcej. To nie postać z papieru, to autentyczna mała dziewczynka o nadprzyrodzonej wyobraźni, przepełniona dobrą energią. Pippi się nie złości, nie krzyczy. Daje widzom ciepły azyl spokoju, przypomina, że w naszym dzieciństwie też musiało istnieć coś takiego, jak wiara w dobro i słuszność świata, jak bezcenna naiwność i niewinność. I co najważniejsze, daje najmłodszym odbiorcom czas, by poczuć swobodę i radość bycia dzieckiem. Tu nie ma zakazów, nikt nie mówi: „nie rób!”, „nie ruszaj!”, „nie wierć się!”. Wiercić się i tańczyć można do woli. Ba, nawet trzeba reagować na to, co robi Pippi. Przecież to dla nas -swoich nowopoznanych przyjaciół – decyduje się zostać i nie wyrusza w daleką podróż. Zostanie z nami (w nas) pewnie na długo.

Klaudia Lewczuk
nasza ocena: 5

Pippi Pończoszanka
Teatr Dramatyczny, Warszawa
Astrid Lindgren
przekład: Agnieszka Hein, Magda Godlewska
reżyseria: Agnieszka Glińska
scenografia: Agnieszka Zawadowska
muzyka: Sambor Dudziński i zespół
reżyseria świateł: Mirosław Poznański
choreografia: Emil Wesołowski
animacja: Roman Holc
inspicjent: Karolina Zbrożek
sufler: Magdalena Jaracz
występują:
Dominika Kluźniak (gościnnie) – Pippi
Waldemar Barwiński – Tommy
Agata Wątróbska – Annika
Joanna Sydor (gościnnie) – Pani Settergren/Pani Pończocha
Ewa Telega – Pani Granberg
Agnieszka Roszkowska – Pani Prysselius
Agata Kulesza – Nauczycielka
Marcin Dorociński – Grzmot
Krzysztof Ogłoza – Bloom
Miłogost Reczek – Klang
Sławomir Grzymkowski – Larsson
Piotr Siwkiewicz – Dyrektor
Krzysztof Stelmaszyk (gościnnie) – Kapitan Pończocha
Zuzanna Grabowska (gościnnie) – Ellen
Paweł Domagała (gościnnie) – Max
Uczniowie – Adam Krawczyk, Olga Sarzyńska, Maciej Makowski (gościnnie), Bartosz Warzecha (gościnnie)
oraz maszynista sceny Paweł Ciok jako Silny Adolf
sugerowany wiek: 5+

(Dodano: 2011-03-29)

Dodaj komentarz