Kiedy dostałam propozycje zrecenzowania tej książki, ogromnie się ucieszyłam. Przecież książki obrazkowe dla młodzieży to wciąż rzadkość. Niestety, kiedy przejrzałam ją po raz pierwszy, poczytując wybrane tylko fragmenty tekstu, pospiesznie książkę odłożyłam. Nie byłam gotowa na to, co ona wniesie do mojego życia…
Każde kolejne czytanie – najpierw w samotności – później z dwunastoletnią córką wtuloną w ramię, przynosiło na zmianę poczucie dojmującego smutku i oczyszczającą radość.
A zaczyna się wszystko tak: „Przyszedłem na świat pewnego wiosennego dnia trzynaście lat temu. Prawie natychmiast tego pożałowałem (…)”. Kto z nas nie wykrzyczał swoim rodzicom w złości: „Ja się na świat nie prosiłem/nie prosiłam”?! Kto z nas, rodziców, tego już nie usłyszał/wkrótce nie usłyszy?! I dalej: „Dokładnie pamiętam moment, w którym dotarło do mnie, że istnieje słowo oddające to, co coraz częściej czułem (…): bezsens. Wszystko to bezsens”. Któż z nas nie zapisywał marginesów, okładek, całych stron, zeszytów, notesów, dzienników czy kalendarzy słowami: bezsens, nonsens, nic, noc, sen, kres, nicość, brak, mrok, pustka i inne takie… Nawet jeśli teraz uśmiecham się do tych wspomnień, jednocześnie tak bardzo mi żal tej dziewczyny, którą wtedy byłam. Tak bardzo dziś boli mnie to, przez co przechodziła, co czuła, co myślała. Pamiętam, takie dni, „kiedy w brzuch mam wbity widelec, który obraca się i nawija moje wnętrzności jak spaghetti. Obrót za obrotem”. Dlatego teraz, czytając z nastoletnią córką książkę Anny Höglund, „O tym można rozmawiać tylko z królikami”, Wydawnictwo Zakamarki, Poznań 2018, mam poczucie konieczności rozdrapania swoich starych ran, by jako rodzic z czułością dotykać nastoletnich ran swojego dziecka. Dojrzewanie jest czymś ekstremalnym. Dobrze, byśmy zrozumieli, że ten czas jest mimo wszystko trudniejszy dla naszych dzieci, niż dla nas. Że są one przez pewien czas królikami – trochę bez płci jeszcze, bez wieku, bez tożsamości, bez…
Ten stan, jego aurę doskonale oddają ilustracje – tak adekwatne, ale też niepokojące, brudne, mroczne, dziwne. Wcale mi się nie podobają – a jednocześnie uważam, że są wspaniałe!
Kolejne czytanie przynosi przeświadczenie, że wyzwaniem będzie teraz dla mnie pogodzenie się z smutkiem, który nastał w życiu mojego królika. Oto bowiem pewnego dnia przyszedł (sam) ze szkoły niebywale wprost smutny ktoś i w niczym nie przypominał mojej wesołej córeczki, która miewała napady śmiechu aż po ból brzucha i czkawkę. Tęsknię za nią bardzo, ale uczę się nie mówić: „Nie bądź taki wrażliwy!”.
Ta książka, ale też obserwowanie reakcji mojego dziecka na tę książkę, bardzo jest mi pomocną. I choć nie zapewni ona miłych chwil na kanapie z kubkiem kawy, to polecam i namawiam, by ją przeczytać, by ją kupić swoim nastolatkom, by ją przeżyć, przetrawić i do niej wracać. My, rodzice nastolatków, nie jesteśmy dziś samotni w swoich problemach. Literatura, taka jak ta, może być dla nas najlepszym terapeutą. „Straszna chwila, która dla gąsienicy staje się końcem świata, dla motyla jest początkiem wszystkiego” – tak miałam wpisane w jednym z ostatnich nastolatkowych pamiętników. Wczoraj przepisałam to sobie do kalendarza. Przejdziemy przecież i przez to.
Anno Höglund, Zakamarki – dziękuję!
Kalina Cyz
O tym można rozmawiać tylko z królikami
tekst i il. Anna Höglund
przeł. Katarzyna Skalska
wyd. Zakamarki, 2018
wiek 12+