W „Dzieciach z Bullerbyn” rozpoznawałem otaczającą mnie rzeczywistość – rozmowa z Piotrem Rowickim

Nie ma dla autora nic gorszego niż spotkanie z czytelnikami, którzy zostali zmuszeni do przyjścia siłą i przez cały czas ostentacyjnie ziewają – mówi Piotr Rowicki, autor opublikowanej niedawno książki dla dzieci „Przygody Hektora”.

Beata Rudzińska: Piotrze, opowiadasz dziecku bajki?

Piotr Rowicki: Nie. Chyba nie potrafię opowiadać klasycznych bajek. Opowiadam mu jakieś niestworzone historie. Puszczam wodze fantazji. Podobno to bardzo inspirujące.

Syn „podrzuca” Ci pomysły do nowych bajek?

Tak. Mam go na „liście płac.” Odpalam mu dziesięć procent z każdego sprzedanego egzemplarza. A tak naprawdę to syn zaczyna coś podejrzewać. Ma sześć lat i najwyższa pora, żeby dorosłych podejrzewać o wszystko, co najgorsze. Podejrzewa mnie, że książki, które pisałem kiedyś tylko dla niego, teraz bezczelnie „sprzedałem” innym dzieciom. Wpadł na pomysł, że może co jakiś czas zrobię sobie przerwę i napiszę coś tylko dla niego. Zgodziłem się.

Wiesz, muszę Ci zadać pewne pytanie. Jesteśmy w Qlturce, a tu pisze się dużo o literaturze dla dzieci. Twoje słowa przeczytają rodzice i być może ich pociechy. Z pewnością wszyscy chcieliby wiedzieć – co czytałeś, będąc dzieckiem? Na jakich książkach się wychowałeś?

Jak powiedziałem w radiu Kraków, że „Dzieci z Bullerbyn” we wczesnym dzieciństwie zrobiły na mnie największe wrażenie, to pani redaktor zapytała, czy w dzieciństwie byłem dziewczynką. Byłem chłopakiem i w książce Astrid Lindgren napisanej w 1947 roku doskonale rozpoznawałem otaczającą mnie rzeczywistość, maleńkiej wioski we wschodniej Polsce, na początku lat osiemdziesiątych. Wszystko się prawie zgadzało. I te domy, i dzieci, i niektóre zabawy, nawet długa droga do szkoły i sklepu. Tylko służących nie mieliśmy. Potem był Nienacki. Wypożyczało się go na wakacje. Z rodzeństwem czytaliśmy na wyścigi. Pamiętam pierwszy raz, ja miałem „Tajemnicę Tajemnic”, a siostra „Winnetou”. Wygrałem w cuglach. Chociaż byłem za mały, żeby zrozumieć o co chodzi. Zresztą to nie miało znaczenia. Liczyła się przygoda. Fenomen książek o Panu Samochodziku był prosty. Lato, wakacje, przygoda, tajemnica. Genialny pomysł na bestseller dla dzieci. Muszę przyznać, że przez literaturę dziecięcą przebrnąłem dość szybko. Czytałem Szklarskiego, Bahdaja, Niziurskiego. „Niewiarygodne przygody Marka Piegusa” do dziś uważam za jedną z najśmieszniejszych książek jakie przeczytałem. Polecam wszystkim na pochmurne dni. W każdym razie pacholęciem będąc, zacząłem sięgać po poważniejsze dzieła, może dlatego, że biblioteka, do której chodziłem, zaczęła się wyczerpywać, wyschła mi krynica wiedzy i rozrywki. Wypożyczyłem Trylogię Sienkiewicza. Też przygodowa, a starczała na dłużej.

Dlaczego w „Przygodach Hektora” to dinozaur jest bohaterem, a nie na przykład niedźwiadek, albo kotek, lub po prostu chłopiec?

Byliśmy na rodzinnej wycieczce w Bałtowie, w parku dinozaurów. Trzeba to zobaczyć, żeby uwierzyć. Dzieci uwielbiają dinozaury. Robią sobie zdjęcia w rozwartych paszczach pełnych przerażających kłów. I w ogóle sie nie boją. Nawet te najmniejsze. Na propozycję syna, żebyśmy na stałe zamieszkali w parku dinozaurów, nie mogłem się zgodzić. Jedyne co mogłem, to napisać książkę. O dinozaurze.

„Przygody Hektora” to książka bogato ilustrowana. Czy rysunki Dymitra Kuźmenko spełniły Twoje wyobrażenia o bohaterach opowieści?

Rysunki są bardzo fajne, takie odleciane. Baśniowe, kolorowe, niezupełnie realistyczne. Dzieciom się bardzo podobają, mi też.

A co sądzisz o książkach terapeutycznych dla dzieci? Niedawno ruszyło Książkowe Pogotowie Ratunkowe. Co o tym myślisz?

Książkowe Pogotowie Ratunkowe to doskonała akcja. Pomaganie dzieciom przez książki, oswajanie ich z trudnymi tematami, szukanie odpowiedzi na problemy, jakie stawia życie, jest bardzo ważne i dobrze, że ktoś się chce tym zająć. Tak się teraz zastanawiam głośno, czy potrafiłbym napisać dobrą książkę terapeutyczną. To niezwykle trudne. Chyba bym się nie podjął… jeszcze nie.

Mamy za sobą spotkanie z dziećmi w krakowskiej Księgarni Pod Globusem (spotkanie 1 czerwca z okazji Dnia Dziecka. Przypis BR). Podobało Ci się? Co czułeś, kiedy dzieci z wypiekami na twarzy czytały Twoją książkę?

Dzieci są fantastyczne. Pod Globusem jeden chłopiec podszedł do mnie i kilka razy mnie pogłaskał. Powiedział, że jeszcze nigdy nie widział żyjącego pisarza. Spotkanie było doskonale zorganizowane. Całe szczęście, że oprócz przepytywania mnie i gadania, które dla dzieciaków zawsze jest mało interesujące, były czytane fragmenty i zajęcia plastyczne. Nie ma dla autora nic gorszego niż spotkanie z czytelnikami, którzy zostali zmuszeni do przyjścia siłą i przez cały czas ostentacyjnie ziewają.

Piotrze, jesteś autorem wielu książek; dla dzieci i dla dorosłych. Niedawno zbierałeś fantastyczne recenzje za swój nowy spektakl „Mykwa” (sztuka wystawiana w Teatrze Polskim w Poznaniu. Przypis BR). Jesteś artystą spełnionym?

Jestem autorem na dorobku. W najszerszym tego słowa znaczeniu.

Nad czym teraz pracujesz? Czy dzieci mogą liczyć na kolejna pyszną opowieść?

Pod tym względem zaczynam być przesądny. Jak się czymś pochwalę, to potem dziwne zbiegi okoliczności stają mi na drodze. Lepiej dmuchać na zimne. Mogę tylko zapewnić, że jestem mężczyzną pracującym i ciągle nad czymś pracuję.

I ostatnie pytanie. Hektor lubi ekstremalne przygody, a Ty, czy skakałeś już na bungee?

Uwielbiam ekstremalne przygody. Szczególnie literackie. Skoczę sobie do jakiejś księgarni.

Dziękuję za rozmowę.

Z Piotrem Rowickim, specjalnie dla portalu Qlturka.pl, rozmawiała Beata Rudzińska. Fot. Jan Bielecki.

Piotr Rowicki (1975). Prozaik i dramaturg, autor książek dla starszych i młodszych („Mężczyzna i Bestia”, „Przed górami, przed lasami”, „Detektyw Żurek”, „Eryk”, „Śmierć w królestwie Bożym”, „Misia Zdrówko porady nie od parady”).
Autor spektakli: „Przylgnięcie” (premiera w 2008 w warszawskim Laboratorium Dramatu) oraz „Mykwy” (premiera w 2009 w Teatrze Polskim w Poznaniu).

(Dodano: 2009-06-08)

Dodaj komentarz